"Jaga" rozbiła Ruch! "Niebiescy" bezsensownie się wykartkowali
W meczu 2. kolejki Ekstraklasy Jagiellonia Białystok wygrała na własnym stadionie z Ruchem Chorzów 4:1. Decydującymi momentami były drugie żółte kartki obejrzane przez Łukasza Hanzela i Pawła Oleksego. Grający w dziewiątkę Ruch nie był już w stanie nawiązać walki z ekipą Michała Probierza.
fot. Wojciech Wojtkielewicz
Pierwsza połowa rozpoczęła się zdecydowanie na korzyść gospodarzy, którzy od początku rzucili się do ataku, a podopieczni Waldemara Fornalika byli jak dzieci we mgle. Już w 2. minucie sympatyków w Białymstoku uradował Rafał Grzyb kierując odbitą piłkę do siatki po lekkim zamieszaniu w polu karnym. Jednym z najjaśniejszych punktów gospodarzy był Konstantin Vassiljev, który zagrywał wyśmienite piłki na zamówienie do partnerów z drużyny. Bardzo dobre porozumienie z Maciejem Górskim zaowocowało bramką w 17. minucie. Vassiljev podręcznikowo zagrał na główkę do kolegi z drużyny i na tablicy wyników pojawiło się 2:0. Gospodarze mieli jeszcze sytuacje do podwyższenia wyniku i gdy wydawałoby się, że do przerwy już nic się nie zmieni Patryk Lipski zabłysnął bramką w iście brazylijskim stylu. Paweł Oleksy podawał do Lipskiego na pole karne, a ten piętą szczęśliwe - bo piłka odbiła się od słupka - umieścił piłkę w siatce. Wiele osób pomyślało, że był to dobry omen na drugą połowę, ale nic bardziej mylnego nie można było stwierdzić.
Na początku drugiej połówki Ruch stracił bramkę na własne życzenie. Zawodnicy gości nie upilnowali Vassiliejva, który wjechał w pole karne jak rasowy lis pola karnego - co rzadko mu się zdarza - i podwyższył wynik na 3:1. Kolejne gwoździe do trumny drużyny z Chorzowa wbili kolejno Łukasz Hanzel i Paweł Oleksy otrzymując drugie żółte kartki po faulach, które były potrzebne jak dziura w moście. Twarz trenera Fornalika wyrażała więcej niż tysiąc słów - niech ten mecz się już skończy i zabrzmi ostatni gwizdek arbitra. Ruch momentami próbował wyprowadzić kontrę, z tym że "próbował" to za dużo powiedziane. Gdy Mariusz Stępiński przejął futbolówkę i entuzjastycznie pomknął przed siebie, gdy uniósł głowę i rozejrzał się na boki w poszukiwaniu kolegów obok siebie zobaczył tylko żółto-czerwone koszulki. Tak mniej więcej wyglądała druga połowa. Na 4:1 podwyższył jeszcze Karol Świderski i był to jego pierwszy kontakt z piłką po wejściu z ławki, a zagrywał mu oczywiście rewelacyjny Konstantin Vassiljev.
Jagiellonia świetnie weszła w ten sezon, po remisie na Łazienkowskiej w Warszawie dzisiaj zdemolowała Ruch, który z pewnością nie spodziewał się takiej "gościny" na Podlasiu.
Zgody i kosy kibicowskie w Polsce [ZDJĘCIA, WIDEO]