Ireneusz Mamrot o meczu z Wisła, kontuzjach, Bidzie
Jagiellonia po bardzo emocjonującym meczu wygrała 3:2 u siebie z Wisłą Kraków. Trzy gole dla gospodarzy zdobył Jesusu Imaz.
Ireneusz Momrot, trener Jagiellonii o meczu z Wisłą
Ważnym momentem była bramka na 2:1. Mieliśmy szkolenie przed sezonem, gdzie było podane, że akcja, w której jest zagranie ręką, powinna być przerwana. Trudno mi zrozumieć tę decyzję, ale może źle usłyszałem. Nie chcę się tym więcej zajmować, bo może się okazać, że jest to prawidłowa bramka, a ja nie mam racji. Druga rzecz to końcówka spotkania. Wcześniej mieliśmy znakomitą sytuację na 4:1, którą trzeba strzelić, bo Wisła pokazała dziś dużo dobrej piłki i ta bramka na 3:2, która padła w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, do końca trzymała nas w napięciu. Ważne, że potrafiliśmy dowieźć ten wynik do końca i myślę, że zagraliśmy dziś po prostu dobry mecz. Wisła w końcówce nie stworzyła sobie stuprocentowej sytuacji z gry. Mówimy głównie o stałym fragmencie gry, gdy ta piłka powinna być przez nas wcześniej wybita. To stały fragment gry, który nie ma znaczenia, czy jest w 5. minucie czy 80. Ułamek sekundy decyduje, czy ktoś kogoś wyprzedzi. Szkoda straconej bramki na 3:2. W trudnych warunkach, bo boisko o tej porze jest mocno zroszone, gdyby Damian podjął decyzję o sparowaniu piłki do boku, to tej bramki pewnie by nie było. Chciał łapać i mu nie wyszło. Szkoda, obrońcy dobrze doskoczyli do Buksy, ale ten zachował się bardzo dobrze. To jest normalne, że w ostatnich minutach zespół przegrywający bardziej ryzykuje. Momentami w Wiśle jeden czy dwóch zawodników zostawało w defensywie. Rywale rzucili wszystkie siły do ataku i to normalne. Na tę końcówkę rzutuje stracona bramka na 3:2.
O Jesusie Imazie
Ciężko powiedzieć cokolwiek negatywnego o piłkarzu, który strzelił trzy bramki. Chciałbym jednak, żeby zwracano uwagę również na to, jak te bramki padały. One zostały wypracowane przez drużynę i to nie było tak, że Jesus strzelał je po akcjach indywidualnych. To był wielki mecz w jego wykonaniu, grał i funkcjonował dziś na boisku znakomicie, ale na jego gole pracowała cała drużyna. Bramki, takie jak ta na 3:1, nie padają często w Ekstraklasie i warto podkreślić to, że w tej akcji wszystko w polu karnym było grane na jeden kontakt.
O kontuzjach w drużynie
Tomas Prikryl nam się dzisiaj rozchorował i ostatnia informacja prosto ze szpitala jest taka, że ma bardzo wysoką gorączkę. Raz, że jemu życzymy szybkiego powrotu do zdrowia, a dwa, że mam nadzieję, że to nie wpłynie na innych. Jesus Imaz dostał mocno w stopę i w jego przypadku to jest raczej stłuczenie. Juan Camara dostał z kolei w kolano i również mam nadzieję, że to tylko stłuczenie i nic więcej się nie wydarzyło. W jego przypadku będziemy mądrzejsi po badaniach. Ognjen Mudrinski nie trenował przez trzy dni i zaliczył tylko jeden trening. W tym momencie rywalizacja w zespole jest na tyle duża, że aby grać, każdy musi przepracować cały tydzień. Jasne, mógł pewnie dziś usiąść na ławce i wejść na końcówkę, ale trzeba piłkarza wyleczyć do końca, aby był w pełni zdrowy. Jestem przekonany, że od poniedziałku będzie trenował na 100% z drużyną i będzie brany pod uwagę w kontekście następnego meczu.
O Bartku Bidzie
Trochę za dużo jest pytań o Bartka. Chłopak jest młody i nie powinno się tyle o nim mówić, a on po każdym meczu udziela wywiady. To świetny chłopak, ale niech się spokojnie rozwija. Ja ogólnie jestem zadowolony z jego postawy, rozmawiam z nim dużo indywidualnie i otrzymuje ode mnie wskazówki. Niech on się harmonijnie rozwija.