Hiszpańskie gole cieszą tylko mistrzów Polski, Górnik - Legia 1:2
Choć po bramce Angulo Legia musiała gonić wynik, ostatecznie sprostała zadaniu i wygrała w Zabrzu 2:1
fot. Marzena Bugała-Azarko
Pełne trybuny witają ostatnio piłkarzy Legii podczas wyjazdowych meczów. W poprzednią niedzielę poniosły Wisłę Kraków do zwycięstwa 4:0, teraz prowadzony przez Torcidę doping miał pomóc walczącemu o utrzymanie w ekstraklasie Górnikowi. Kwietniowe starcie jest ostatnim między tymi drużynami w aktualnym sezonie. Zabrzanie rundę finałową spędzą w dolnej ósemce, podczas gdy Legia zamierza bić się o mistrzostwo.
Jeszcze latem obie reprezentowały Polskę w europejskich pucharach, teraz znajdują się na dwóch końcach ligowej tabeli. Znacznie mniej zacięta rywalizacja toczy się w tym sezonie w klasyfikacji strzelców. Zdecydowanie przewodzi jej Igor Angulo, który w ubiegłym sezonie aż po końcowe spotkanie bił się o koronę z Carlosem Lopezem. W niedzielę obaj Hiszpanie zdobyli bramki, ale z punktów cieszył się tylko drugi. Ten, który w klasyfikacji strzelców ma pięć trafień mniej. Przez dłuższą chwilę ta różnica była nawet większa. Kapitan Górnika jako pierwszy zdołał wpakować piłkę do siatki jeszcze w pierwszej połowie, dając prowadzenie gospodarzom. Do przerwy mogło być ono nawet wyższe, ale doświadczony napastnik oraz powracający do pierwszego składu Łukasz Wolsztyński nie wykorzystali świetnych sytuacji. Choć statystyki przemawiały na remis, Radosław Cierzniak miał znacznie trudniejsze zadania.
Jego koledzy z pola z czasem zaczęli pozwalać sobie na coraz więcej, tak jak na więcej niż Marcin Brosz mógł pozwolić sobie Aleksandar Vuković. Kontuzje oraz zawieszenia sprawiły, że szkoleniowiec Górnika miał na ławce rezerwowych zaledwie sześciu zawodników. Serb trzymał tam z kolei Sebastiana Szymańskiego, najlepszego zawodnika środowego, wygranego 3:0 meczu z Jagiellonią. Pomocnik pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie i już z perspektywy murawy oglądał obie bramki Carlitosa. Pierwsza to pewnie wykorzystany rzut karny po zagraniu ręką... Angulo. Drugą Hiszpan zdobył już z gry, po podaniu Iuriego Medeirosa. Spokojnie poradził sobie z Przemysławem Wiśniewskim, tak jak przed przerwą uciekał Adrianowi Gryszkiewiczowi. Podczas jednej z interwencji defensor Górnika nawet na niego nadepnął, ale arbiter nie podyktował rzutu karnego. Tak jak nie zrobił tego po upadku Valeriana Gvilii. Choć kibice domagali się odmiennej decyzji, po wideoweryfikacji Mariusz Złotek dopatrzył się symulacji ze strony Gruzina. Nie udało się Górnikowi wymusić karnego, nie udało się też zdobyć punktów. „Wojskowi” mimo słabego początku i zmian w składzie zabrali do Warszawy komplet punktów i już przygotowują się do 30. kolejki. W sobotę podejmą Pogoń Szczecin.