Hajto: Albo zaczniemy się szanować, albo pogrążymy się w tym gó...nie
- W naszych klubach robi się jakieś małe biznesy, zamiast myśleć o wyniku sportowym. Wiem, narażam się teraz w klubach i będzie mi trudniej znaleźć pracę. Ale mam to w du… - mówi Tomasz Hajto, który wkrótce będzie mógł rozpocząć karierę trenerską.
Zobacz koniecznie: Emmanuel Olisadebe zakończył karierę. Teraz ławka trenerska?
Reprezentacja Polski leci na daleki sparing do Korei i tradycyjnie wywołało to plagę kontuzji. Za Pana czasów w kadrze też były takie wycieczki?
Pamiętam, że za kadencji Janusza Wójcika zorganizowano nam dalekie zgrupowanie, ale ja nie pojechałem.
Symulował Pan kontuzję?
Nie, takie zagrania to dla mnie głupota. Po prostu powiedziałem trenerowi, że liga jest dla mnie w tym momencie ważniejsza. Z Duisburgiem czekały nas kluczowe spotkania w Bundeslidze.
Można potępiać Głowackiego, Piszczka, Szczęsnego i Obraniaka, że tuż przed wylotem zgłosili niedyspozycję?
A mamy dowody, że nie są naprawdę kontuzjowani? Nie będę chłopaków bezpodstawnie oczerniał.
Ten sparing w Seulu ma w ogóle jakiś sens?
Nie można wiecznie wszystkiego krytykować, więc powiem, że przynajmniej sprawdzimy zmienników. I nie zapominajmy, że związek ma z tej wycieczki pieniądze, a bez nich nic się dzisiaj nie zdziała.
Z Koreą graliśmy do tej pory tylko raz, na mundialu 2002. Tak się składa, że Pan wystąpił w tym meczu i był obwiniany za stratę pierwszego gola.
Przegraliśmy 0:2, ale po pierwszych dziesięciu minutach powinniśmy prowadzić 2:0. Gdyby Olisadebe i Krzynówek wykorzystali sytuacje, inaczej by się to potoczyło.
Azjaci jakoś nigdy nam nie leżeli. To dlatego, że są zbyt szybcy, zwinni?
Nie można tak patrzeć na piłkę. My zawsze tłumaczymy się tak samo. Azjaci nam nie leżą, bo szybcy. Skandynawowie, bo wysocy. Anglicy, bo mają na nas patent. Jak się chce odnosić sukcesy, to trzeba wyjść i ograć każdego, kto się nawinie.
Robert Lewandowski odważnie powiedział, co myśli o obcokrajowcach w reprezentacji. Że jak kadrowicz nie mówi po polsku, to nie powinien zakładać koszulki z białym orłem.
Nie on jeden tak uważa. Skoro jesteśmy w Unii Europejskiej i chcemy być cywilizowanym krajem, to nie można blokować drogi do reprezentacji zawodnikom z dwoma paszportami. Ale taki piłkarz też musi coś dać od siebie, powinien nas godnie reprezentować. Dlatego zawsze będę przeciwny Polanskiemu, bo on przede wszystkim chciał grać dla Niemiec, tylko że nie dostał powołania. Gdyby tuż przed jego debiutem z Gruzją zgłosił się Joachim Löw, że jednak go powoła do kadry Niemiec, to co Polanski by zrobił? Spakował walizkę i zostawił polskich kolegów bez mrugnięcia okiem. Nie pogniewam się, jeśli jeszcze tak zrobi.
Lewandowski nawiązał do Ludovica Obraniaka, który debiutował jeszcze za Beenhakkera, a do dziś nie nauczył się polskiego.
I jak to o nim świadczy? Że mu się nie chce kiwnąć dla nas palcem. Uważam, że Polacy powinni bardziej się szanować. W reprezentacji i w klubach. Kiedy grałem w Niemczech, wszyscy obcokrajowcy byli niemal zmuszani do nauki niemieckiego. Serbowie, Rosjanie, Polacy, Duńczycy. Wszyscy mieli mówić po niemiecku. A u nas? Na sześćdziesięciu obcokrajowców w ekstraklasie może dziesięciu zna język. Obcokrajowcy w naszej lidze są bardzo przeciętni, nie mogą znaleźć pracy w żadnym przyzwoitym klubie na Zachodzie. Tylko u nas ktoś chce im zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a im się nawet nie chce języka nauczyć. Albo zaczniemy się szanować, albo jeszcze głębiej się pogrążymy w tym gó...nie.
Wypowiedź Lewandowskiego może świadczyć, że w reprezentacji Smudy jest podział na "my" i "obcokrajowcy"?
Raczej nie, bo cel jest wspólny. Wszystkim zależy na dobrym wyniku na Euro.
Za Pana czasów też był jeden "farbowany lis". Traktowaliście Olisadebe jako pełnowartościowego członka drużyny?
Szanowaliśmy go, bo choć mówienie po polsku szło mu ciężko, to zawsze na zgrupowaniu starał się używać naszego języka. Raz lepiej, raz gorzej mu to wychodziło, ale się nie zniechęcał. I nie odcinał się od reszty. Jak wychodziliśmy na imprezę, to szedł z drużyną.
Jak idzie Panu kurs trenerski?
W listopadzie składam pracę i ją bronię, także wkrótce uzyskam papiery.
Piłkarze z ekstraklasy już mogą się bać, że przyjdzie Hajto i da im w kość?
Nie, bo ja nie jestem dyktatorem. Jeślibym przyszedł do jakiegoś klubu, to po to, by chłopakom pomóc.
Ale wprowadziłby Pan niemieckie wzorce, czyli ciężkie treningi?
Na pewno wprowadziłbym niemieckie wzorce. Ja naszych ligowców mogę porównać do poloneza. Jeśli kupisz takie auto i jeździsz nim szybko, to samochód się przystosuje i będzie dawał radę. Ale jeśli kupisz poloneza i jeździsz nim wolno, to gdy raz dodasz więcej gazu, coś się zepsuje. Piłkarzy w Polsce trzeba przyzwyczaić do tej szybkiej jazdy, czyli ciężkiej pracy.
Który z Pana byłych trenerów najmocniej dawał w kość?
Huub Stevens w Schalke, Wolfgang Wolf w Norymberdze i Harry Redknapp w Southampton. Kiedy wracałem z ich treningu, to choć miałem przed sobą pół dnia i cały wieczór wolnego, to grzecznie odpoczywałem w domu. Bo wiedziałem, że jak nie zregeneruję sił, to nie wytrzymam następnych zajęć. A u nas? Prosto z klubu jedzie się do galerii handlowej, a później jeszcze nieraz na imprezę. Na Zachodzie prowadziłem się bardzo sportowo, dopiero w Polsce zdarzało się z chłopakami imprezować. Tylko że ja miałem do tego zdrowie i nigdy się to nie odbiło na mojej formie. Jeśli u mnie zawodnik też będzie umiał to połączyć, nie będę się wtrącał.
Kiedyś powiedział Pan, że ze swoim doświadczeniem z zachodnich lig już na starcie ma przewagę nad innymi trenerami w Polsce.
Bo wiedza z kursu trenerskiego - o tym, jaki jest odpowiedni próg tętna, jak się czyta wykresy, analizuje programy komputerowe - nie ma nic wspólnego z piłką nożną. Wiedzy, jaką ma zawodowy piłkarz, nie można kupić ani jej komuś przekazać. To kwestia doświadczenia, wyczucia i psychologii. Nie każdy były piłkarz sprawdza się jako trener, ale każdy ma dobrą bazę.
Legia, Wisła czy Lech są coraz lepiej zorganizowane. Dużo nam brakuje do tej europejskiej piłki, którą Pan poznał?
Ta Europa nam ciągle odjeżdża! Moim zdaniem w Polsce więcej się pogarsza, niż poprawia. Ale nie może być inaczej, jeśli w zarządach siedzą laicy, którzy mają jeszcze gorszych doradców. W naszych klubach robi się jakieś małe biznesy, zamiast myśleć o wyniku sportowym. Wiem, narażam się teraz w klubach i będzie mi trudniej znaleźć pracę. Ale mam to w du… Ja stawiam sprawę jasno. Jako trener mam osiągać dobre wyniki sportowe i choćby po trupach, ale swoje wojny będę wygrywał.