Gostomski dla Ekstraklasa.net: Mogliśmy strzelić nawet sześć goli
- W każdym spotkaniu mamy po kilka dogodnych sytuacji. Wcześniej różnie było z ich wykorzystywaniem, dziś natomiast poprawiła się nasza skuteczność, stąd taki rezultat - mówił po wyjazdowym zwycięstwie 4:1 nad Lechią Gdańsk bramkarz Lecha Poznań, Maciej Gostomski.
fot. Grzegorz Dembiński
Wygraliście 4:1, ale to Lechia otworzyła worek z bramkami.
Bramka strzelona była prawidłowa, w ogóle się nie kłóciliśmy. Trochę za mało dołożyliśmy agresji w tej pierwszej połowie. No ale mecz trwa dziewięćdziesiąt minut i w drugiej części pokazaliśmy już charakter. Wysoka wygrana na ciężkim terenie cieszy. Jesteśmy gotowi na walkę w lidze i w Pucharze Polski.
Przy trafieniu Deleu nie miałeś nic do powiedzenia?
Dobrze uderzył - to był trudny strzał do bronienia, zwłaszcza że piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki, zanim przekroczyła linię bramkową.
Dla Ciebie dzisiejszy gol Lechii był pierwszym straconym w lidze. Biorąc pod uwagę końcowy wynik, chyba nie musisz się nim martwić.
Zgadza się. Nie ma znaczenia ta bramka. Trzy punkty są najważniejsze.
Rozmiar zwycięstwa chyba też was samych trochę zaskoczył. Czy przeciwnie?
Nie chcę wyjścia na kogoś, kto jest pazerny, ale równie dobrze moglibyśmy dziś strzelić z sześć goli. Mamy w zasadzie w każdym spotkaniu po kilka dogodnych sytuacji. Wcześniej różnie było z ich wykorzystywaniem, dziś natomiast poprawiła się nasza skuteczność, stąd taki rezultat.
Mecz mógł się trochę inaczej ułożyć przez Twój błąd, kiedy przy stanie 1:0 dla Lechii wybiciem pod nogi Daisuke Matsuiego niemal nie sprokurowałeś drugiego gola.
Tak, szukałem prostego wybicia, jak najdalej. Murawa na Lechii jest w kiepskim stanie, jak u nas w Poznaniu. Piłka strasznie odskakuje, zresztą Matsuiemu, który uderzał, też boisko spłatało figla. Nie chcę jednak usprawiedliwiać własnego błędu jakością murawy. Gdyby padła bramka, to byłaby to tylko i wyłącznie moja wina.
Przed sezonem byłeś na testach w Lechii, lecz już po jednym dniu zrezygnowano z Ciebie. Miałeś szczególną motywację, by pokonać dziś gdańszczan?
Nie, nie mam żadnych żalów. Ja sam zrezygnowałem, Lechia ma za dużo bramkarzy; przyszedł Mateusz Bąk, testy przechodził też Paweł Kapsa. Przypuszczałbym, że gdyby trenerem Lechii nadal był Bogusław Kaczmarek, to podpisałbym z tym klubem kontrakt. Stało się inaczej. Zaryzykowałem przejście do Lecha i mam wrażenie, że się opłaciło.
Przeskok z drugoligowej Bytovii Bytów, gdzie występowałeś pół roku temu, do ekstraklasowego Lecha jest wyczuwalny?
Gra się szybciej, nic poza tym. Bramki są dwie, piłka jedna, zawodników tylu samo. Cieszę się, że udowadniam, że jestem w stanie bronić na najwyższym szczeblu.
W Gdańsku rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net