menu

Gdańskie wyrywanie zdrowych zębów (KOMENTARZ)

18 grudnia 2013, 00:43 | jac

W Lechii co sezon oswajają się z myślą, że nie są w stanie zatrzymać czołowych postaci. Uciekinierkę półtora roku temu rozpoczął Jakub Kosecki, a za nim nogę dali Abdou Razack Traore (Turcja), później Ricardinho (Mołdawia), a teraz Daisuke Matsui (Japonia). Czy kibice mają powody, by uschnąć za tym ostatnim z tęsknoty?

Daisuke Matsui jest kolejnym czołowym graczem Lechii, który opuści Gdańsk przed wygaśnięciem kontraktu
Daisuke Matsui jest kolejnym czołowym graczem Lechii, który opuści Gdańsk przed wygaśnięciem kontraktu
fot. Tomasz Bołt / Dziennik Bałtycki

O Matsuim można pisać i krytycznie i kokieteryjnie. Jeśli obierzemy pierwszy schemat, to wspomnieć wypadałoby, że miał więcej meczów słabszych niż lepszych, a kiedy już strzelał (było tak zaledwie dwa razy), to albo najgorszemu bramkarzowi ligi (Ladislav Rybansky), albo z rzutów karnych (w meczu z Legią Warszawa). Przy zeszłorocznym bilansie Traore (dziewięć bramek, cztery asysty), jego dorobek wygląda – mówiąc eufemistycznie - ubogo (cztery bramki, dwie asysty). A przecież mimo to został przez nas zestawiony w jednej linii z Burkińczykiem, w kręgu graczy – z gdańskiej perspektywy - wybitnych, a nie wybrakowanych.

Bo nawet jeśli Matsui trafiał tylko w pierwszej i przedostatniej kolejce, to mimo wszystko był zawodnikiem pierwszego wyboru, od którego np. w meczu z Górnikiem Zabrze trener Michał Probierz zaczynał ustalać drugą linię. Japończyk nie był tak efektywny liczbowo jak Traore, nie miał też specyficznej charyzmy jak on. Ale wszyscy go w Gdańsku szanowali, nikt nie lekceważył, nie śmiał podważać warsztatu i umiejętności. Zdaje się, że w każdym meczu, w którym zagrał, pokazał choć jedno zagranie, które kazało sugerować, że nie mamy do czynienia z przeciętniakiem (wspomnieć wypada dwie asysty: piętką do Pawła Buzały w meczu z Cracovią, czy cudowny przerzut ze skrzydła do składającego się na woleja Piotra Grzelczaka w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław), a kimś, kto faktycznie potrafi zrobić różnicę. Przez pryzmat jednej rundy trudno go jednak obiektywnie ocenić, choć zaznaczyć, że nie był przypadkowym piłkarzem – raczej takim, który nie rozbujał się na dobre. Trudno w tych samych, umiarkowanie pozytywnych kategoriach byłoby rozpatrywać zmienników Matsuiego.

To znamienne dla Lechii, że co rundę łatwo pozbywa się stosunkowo zdrowych zębów. Co gorsze, protezy korygujące te ubytki są coraz gorszej jakości, bo zostają wykonywane w biegu i za małe pieniądze. Dlatego też trudno być optymistą przed nadchodzącą wiosną. Szklanka na razie jest do połowy pusta, a nie pełna, spojrzenie na nią zmieni się tylko wtedy, kiedy działaczom uda się znaleźć solidny substytut dla Matsuiego.

Lechia Gdańsk

LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy