Formella nie taki słaby, jak go malują? [KOMENTARZ]
Dariusz Formella po słabszej rundzie w Lechu Poznań wrócił do Arki Gdynia, z którą rozstawał się w nie najlepszych stosunkach. Czy można uznać, że wraca "z podkulonym ogonem"? Niekoniecznie.
Piłkarze Lecha Poznań są chwytliwym tematem na artykuły. Szczególnie ostatnimi czasy. Najpierw zdobyte Mistrzostwo Polski, by potem spektakularnie zasiąść na dnie tabeli. Nie dziw, że zawodnicy Kolejorza znajdowali się na językach całego piłkarskiego światka. Jednym z nazwisk, które można było zaobserwować w mediach był Dariusz Formella. Młody pomocnik krytykowany był regularnie, po każdym kolejnym spotkaniu. Narzekano na jego brak umiejętności czy słabą formę. Przerwy od tekstów na temat niespełna 21-latka nie przyniosła również zima. Szeroko bowiem komentowano jego wypożyczenie do Arki. Nietrudno było znaleźć teksty, których tezą było, iż jest to powrót z podkulonym ogonem. Czy jest to prawda? Niekoniecznie.
Kto jak kto, ale Dariusz Formella nie ma najmniejszych powodów wracać gdziekolwiek z podkulonym ogonem. Doskonale znam sprawę jego transferu i wiem, że pomiędzy nim, a gdyńskim zespołem powstały pewne niesnaski. Wszystkie jednak były już dawno zażegnane, a młody pomocnik od jakiegoś czasu był pełnoprawnym piłkarzem pierwszej drużyny poznańskiego Lecha. Nie zaprzeczam - miewał ostatnio słabsze mecze. Zresztą jak cały zespół Kolejorza, zawiódł na początku jesieni. Jednakże wciąż uważam, że nie wybijał się negatywnie, chociażby na tle słabego Denisa Thomalli, czy nawet Łukasza Trałki lub Tomasza Kędziory.
Mój znajomy, który całe życie spędził w piłce zawsze podkreśla, że w Polsce liczą się statystyki. Zacznijmy więc od nich. Wszak w przeciwieństwie do subiektywnych odczuć, im można w zupełności zaufać. Sezon 2013/2014 okazał się tym, w którym młody piłkarz zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce. Po raz pierwszy na boisko wybiegł w starciu z Górnikiem Zabrze. Kilka minut, ale od czegoś trzeba zacząć. Do końca tamtego sezonu grał, jak to się mówi, „ogony”. Na murawie spędzał po kilka minut, wchodząc zwykle jako ostatni rezerwowy. Ówczesny szkoleniowiec wypuszczał go po prostu, by złapał jakiekolwiek doświadczenie.
Dużo lepszym, nie tylko ze względu na pierwszy w karierze tytuł Mistrza Polski, okazał się dla niego kolejny rok. Formella grał coraz częściej i więcej. Zaczął wychodzić w pierwszym składzie, także w spotkaniu z Legią Warszawa przy Łazienkowskiej, zdobył premierową bramkę. Ostatecznie Lech jedynie zremisował wtedy z Wojskowymi, lecz gol strzelony właśnie przez Formellę, okazał się kluczowym. W następnych meczach konsekwentnie siadał na ławce i bardzo często z niej wstawał. W całym sezonie, pełne 90 minut na ławce spędził pięciokrotnie. Regularnie grywał także w Pucharze Polski. Podczas tych wszystkich meczów zdobył siedem bramek oraz zaliczył trzy asysty. Oczywiście, trzeba przyznać, że "szału nie ma", ale też nie są to wcale słabe statystyki, jak na niespełna 20-latka w Ekstraklasie, w zespole bądź co bądź, Mistrza Polski.
I wreszcie dochodzimy do aktualnego sezonu. A właściwie okresu pięciu miesięcy od lipca do grudnia. O tym jak w tym czasie wyglądała gra, a przede wszystkim forma Lecha, nikomu nie trzeba chyba mówić. Starczy przypomnieć, że między 9 a 12 kolejką Kolejorz piastował ostatnią pozycję w tabeli. Oprócz tego należy oczywiście wspomnieć o pladze kontuzji, która przez pewien czas nękała poznaniaków.
Ominęła ona na szczęście Dariusza Formellę, który znalazł się w meczowej osiemnastce w każdym (sic!) spotkaniu Lecha w obecnym sezonie. Z tego zaledwie dwa mecze spędził na ławce rezerwowych. W europejskich rozgrywkach, zarówno eliminacjach jak i późniejszej fazie grupowej Ligi Europy, kibice mogli oglądać go za każdym razem, często przez całe dziewięćdziesiąt minut. Podobnie było zresztą w Pucharze Polski. Nieco krócej na murawie przebywał podczas ekstraklasowych spotkań. Wciąż jednak, konsekwentnie zarówno Maciej Skorża jak i Jan Urban, dawali mu szanse. Można oczywiście narzekać na brak skuteczności. Jest to nawet uzasadnione – ofensywny zawodnik i jedna zdobyta bramka. Trzeba jednak pamiętać, że skuteczność całej poznańskiej drużyny wciąż pozostawia wiele do życzenia.
Statystyki to jednak nie wszystko. One mogą być, ale nie muszą, jedynie owocem boiskowej postawy danego zawodnika. Warto więc przypomnieć sobie jak Formella prezentował się na murawie. W tym sezonie pomocnik rozegrał już bardzo wiele meczów, dlatego też nie można generalizować, że cały sezon grał słabo czy raczej przeciętnie. Ciężko bowiem utrzymać tę samą formę przez kolejne pięć miesięcy. Okresem, w którym najczęściej wychodził w pierwszym składzie było późne lato oraz początek jesieni. Miewał lepsze spotkania, tak jak to w eliminacjach Ligi Mistrzów z FK Sarajewo, ale nie oszukujmy się, czasami także zawodził. Nie potrafił wykorzystać kontuzji Gergo Lovrencsicsa, by wywalczyć sobie stałe miejsce w wyjściowej jedenastce. Nie błyszczał, grał raczej przeciętnie i wtapiał się w resztę zespołu. Podobnie wyglądały kolejne miesiące, w których Formella regularnie wstawał z ławki w końcówkach spotkań. Zwykle, mimo ogromnych starań, nie potrafił odwrócić losów spotkania. Tak samo jak reszta zespołu zanotował zniżkę formy. Nie zawsze radził sobie z defensorami przeciwnika, a jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Czasami bywało jednak lepiej. Kluczowe podanie, asysta czy strzelony gol sprawiały, że młody zawodnik dokładał swoją cegiełkę do coraz lepszych rezultatów swego zespołu. Mimo, że wstawał jedynie z ławki, starał się wpłynąć na końcowy rezultat i nawet czasami to robił.
Nie samą grą w klubie człowiek żyje. Równie ważna, jak nie ważniejsza jest także gra w narodowej reprezentacji. Zarówno w piłce juniorskiej, tak i podczas pobytu w Kolejorzu, Dariusz Formella regularnie stanowi trzon każdej kolejnej, odpowiedniej dla siebie wiekowo reprezentacji. Z każdym rokiem pnie się coraz wyżej. We wrześniu 2014 roku zadebiutował w u-20, by dwanaście miesięcy później po raz pierwszy zagrać pod okiem Macieja Dorny. Od pierwszego spotkania (w Kielcach, ze Szwecją), nie opuścił już żadnego kolejnego, dzięki czemu zdaje się być murowanym kandydatem do występu w Euro u-21, które odbędzie się w 2017 roku w Polsce.
Przy tym wszystkim pamiętajmy, że Dariusz Formella dopiero we wrześniu skończy 21 lat. Jasne, za granicą wielu jego rówieśników, gra w najmocniejszych ligach, jest podmiotami największych transferów czy regularnie przywdziewa trykoty reprezentacji A. Nie trzeba szukać daleko, w Lechu gra Karol Linetty, dla którego kadra Adama Nawałki nie jest niczym obcym. Karol Linetty, Bartosz Kapustka, Paweł Zieliński. Takich jak oni w Polsce wciąż nie jest jednak wielu. Żyjemy w kraju, w którego lidze odkryciem roku zostaje 23-letni Michał Masłowski, a wielu piłkarzy wybija się dopiero przed 30. W jego wieku Sebastian Mila debiutował w barwach Groclinu Grodzisk Wielkopolski, Jakub Wawrzyniak walczył w Sparcie Brodnica, a Robert Lewandowski strzelał gole dla Znicza Pruszków.
Los płata różne figle. Przed Formellą jeszcze całe życie. Nikt nie potrafi przewidzieć tego, co stanie się za parę lat. Nadmierna krytyka może jednak niekorzystnie wpłynąć na zawodnika. Nie twierdzę, że wytknięcie błędów czy wad jest złe. Wręcz przeciwnie – wydaje się być bardzo potrzebne. Lecz nie wolno z nim przesadzić.