menu

Dziekanowski: Z Ukrainą Kuba do środka, a na obronę Żewłakow

25 lutego 2013, 12:18 | Hubert Zdankiewicz / Polska The Times

- Nie chcę wszystkiego zwalać na Ludo, bo to dobry piłkarz, nie potrafi jednak wykorzystać w pełni potencjału Roberta. Moim zdaniem na tej pozycji lepiej sprawdziłby się Błaszczykowski. Ja uważam, że wręcz szkoda trzymać Kubę na prawej stronie - mówi Dariusz Dziekanowski w obszernej rozmowie z Polska The Times.

Co Pan sądzi o nowym prezesie Legii? Niektórzy już okrzyknęli go cudotwórcą.
Myślę, że to, co robi, jest… ciekawe, zwłaszcza w polskich warunkach. Do tej pory prezesi i osoby zarządzające polskimi klubami przekonywały nas, że praktycznie niemożliwe są transfery pomiędzy zespołami ekstraklasy, bo ceny są za wysokie. Tymczasem okazuje się, że jednak można, w dodatku praktycznie bezgotówkowo. Transfery takich piłkarzy jak Jodłowiec czy Dwaliszwili są chyba sygnałem, że nasza liga w końcu normalnieje i kluby, których nie stać na utrzymanie zawodnika, muszą pozwolić mu odejść. Piłkarz nie może być niewolnikiem, a kluby nie mogą żyć ponad stan. Wracając do pana Leśnodorskiego - uważam, że prezes tak dużego klubu powinien skoncentrować się na dużych sprawach, dużych, znaczących kontraktach czy przedsięwzięciach. Prezes, jeśli zajmie się drobnymi sprawami, jak np. bezgotówkowe transfery, może stracić z oczu sprawy duże i ważne. Każda funkcja w klubie - tak jak w każdej firmie - wiąże się z patrzeniem na przedsiębiorstwo z innej perspektywy.

W polskich realiach Legia to jednak na razie chlubny wyjątek. O ile tam idzie ku normalności, o tyle w takiej Polonii wprost przeciwnie. Trudno zrozumieć, w co gra jej prezes.
W tym przypadku to przede wszystkim brak odpowiedzialności za słowa. Prezes Król najpierw mówi jedno, a potem robi co innego. Z boku wygląda to tak, jakby cała sytuacja trochę go przerosła, jakby nie spodziewał się aż takich konsekwencji finansowych, których wymaga zarządzanie klubem.

Przychodząc do Polonii, musiał chyba wiedzieć, kto ile zarabia.
Powinien wiedzieć, a jeśli nie sprawdził, to ciśnie się na usta słowo "amatorszczyzna". Nie wiem, trudno mi wypowiadać się za pana Króla, wiem natomiast, że nie jest to niestety w naszych realiach wyjątek. Polskim klubom potrzeba więcej profesjonalizmu, mądrego budowania marki. Nie wszystkim na szczęście, bo niektórzy - jak Legia - już to zrozumieli. Inni natomiast nadal dostarczają ciekawych tematów mediom. To dotyczy działaczy, ale również np. trenerów. W polskiej lidze nadal pracują ludzie, którzy zarabiają dobre pieniądze, przechodząc z klubu do klubu i nie spełniając pokładanych w nich oczekiwań. Spełniają tylko kryteria, czyli mają uprawnienia, a najważniejsze ich motto to nie przeciwstawiać się prezesowi. Mam wrażenie, że brak im wizji i konsekwencji w działaniu.

Konsekwencję powinno być widać również na boisku, tymczasem Legia już na początek wiosny zaliczyła wpadkę w Kielcach. Może zbyt wcześnie wszyscy uznaliśmy, że tylko ona może wygrać ligę?
Legia przegrała na własne życzenie. Piłkarze chyba myśleli, że wygrają ten mecz na stojąco. Okazuje się, że ich bezsprzeczne umiejętności można zastąpić zaangażowaniem i determinacją na boisku. Zatem się przeliczyli i muszą wyciągnąć z tego wnioski. Jednak patrząc na to, co działo się jesienią, trudno nie widzieć w Legii głównego faworyta. To jeden z tych klubów, które są dziś bliżej Europy. Zarówno ze względu na nazwiska, jakie ma w składzie, jak i mądrą pracę z młodzieżą. Na to ostatnie zwłaszcza zwracam uwagę, bo sam zajmuję się szkoleniem. Niedawno zostałem też patronem akademii piłkarskiej w Oleśnicy. To temat na oddzielną rozmowę. Ważne, żeby mieć z tych młodych chłopaków pożytek w dorosłej piłce - trzeba w to inwestować i sukcesywnie to zmieniać, jeśli polska piłka ma być normalna.

Będzie normalna, gdy tacy piłkarze jak Ljuboja zaczną przyjeżdżać do Polski w wieku 27 lat, a nie 33.
Bardzo dobrze powiedziane, niemniej trzeba przyznać, że akurat ten transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. Legia to w ogóle klub, który w ostatnich latach robił najlepsze transfery.

Kontrowersyjna teza. Blanco i Novo to niekoniecznie dobre transfery, że przypomnimy tylko poprzednią zimę.
Miałem na myśli przede wszystkim transfery z Legii, nie do Legii. Zagraniczne. Wolski, Rybus, Borysiuk czy nawet Komorowski - to, dokąd trafili i ile kosztowali, świadczy, że Legia postrzegana jest na rynku europejskim jako wiarygodny partner. Kluby chcą robić z nią interesy.

Legia za to miała do tej pory problem z mądrym inwestowaniem pieniędzy. To, co działo się latem 2010 r., do dziś jest tematem dowcipów.
W tym roku też było trochę przypadku, bo akurat się złożyło, że do wzięcia byli tacy piłkarze jak Dwaliszwili, Brzyski czy Jodłowiec. Niemniej trzeba umieć korzystać z takich okazji i chwała panu Leśnodorskiemu, że to potrafi. Powinien się jednak zastanowić, czy chce być prezesem, czy dyrektorem sportowym. W profesjonalnie zarządzanym klubie jeden człowiek nie może być od wszystkiego.

Rok temu Legia też była faworytem, ale mistrzem został Śląsk. Może tym razem znowu ktoś ją wyprzedzi?
Wynik z Kielc sugeruje, że wszystko jest możliwe. Ale obiektywnie patrząc, proszę mi wskazać, kto mógłby to zrobić.

A na co stać reprezentację? Po ostatniej porażce z Irlandią pojawiły się głosy, że zbyt wcześnie uwierzyliśmy w wielkość Waldemara Fornalika.
My w Polsce lubimy popadać ze skrajności w skrajność. Najpierw wychwalaliśmy Fornalika, teraz go krytykujemy. Prawda jest taka, że mamy dziś selekcjonera, który cieszy się zaufaniem zawodników. Piłkarze widzą, że Fornalik jest osobą, która przedstawia pewien poziom - zarówno jako trener, jak i człowiek. Mamy prawo oczekiwać, że w związku z tym zrobi coś więcej niż jego poprzednik. Poukłada inaczej te klocki. Wynik z Dublina pokazuje, że zmiany są konieczne, widzimy na przykład, że Lewandowski świetnie radzi sobie w Borussii Dortmund, ale zawodzi w kadrze. Można oczywiście stwierdzić, że to Robert nie jest wcale aż taki dobry, jak nam się wydawało, ale można też spróbować stworzyć mu w reprezentacji lepsze warunki do gry.

Tyle że w naszej kadrze nie grają Götze ani Reus.
Ale gra np. Błaszczykowski. Można się zastanowić, czy nie lepiej byłoby przesunąć go na środek. Lewandowski jest w kadrze osamotniony z przodu, bo Obraniak nie wchodzi w pole karne, gra bardziej wszerz niż wzdłuż. Nie chcę wszystkiego zwalać na Ludo, bo to dobry piłkarz, nie potrafi jednak wykorzystać w pełni potencjału Roberta. Moim zdaniem na tej pozycji lepiej sprawdziłby się Błaszczykowski. Ja uważam, że wręcz szkoda trzymać Kubę na prawej stronie.

W Borussii gra na skrzydle i doskonale sobie radzi.
Ale reprezentacja potrzebuje go bardziej na środku. Tak samo jak potrzebuje Piszczka grającego bardziej z przodu, dlatego warto pomyśleć, czy nie powinien grać w kadrze na prawej pomocy.

Na prawym skrzydle może grać jeszcze Grosicki.
Może grać również na lewym jako alternatywa dla Rybusa. Dobrze, że do formy wraca Boenisch, bo nasza lewa strona będzie teraz lepiej wyglądała. Należałoby się też zastanowić, co zrobić ze środkiem obrony, bo Glik i Perquis to piłkarze niemal identyczni. To są specjaliści od odbierania piłki i uprzykrzania życia rywalom, ale żaden nie obejmie całej defensywy. Nie pokieruje partnerami. Nie wiem, w jakiej formie jest Michał Żewłakow, a po meczu w Kielcach ktoś może stwierdzić, że to szalony pomysł. Uważam jednak, że powinien znaleźć się w kadrze na mecz z Ukrainą [w eliminacjach MŚ - red.].

Żewłakow ma prawie 37 lat i od dawna nie gra w kadrze.
Gra za to w dobrym klubie i jeszcze niedawno dawał sobie radę w Lidze Europy. Powtórzę zresztą po raz kolejny, że chodzi tylko o jeden mecz. Coś trzeba zmienić, żeby było lepiej, bo już od kilku spotkań wiemy, że nie wszystko w tej kadrze funkcjonuje tak, jak powinno. Nie tylko Lewandowski. Zresztą jeśli nie Żewłakow, to kto?

Może Krychowiak? Jego trener klubowy mówi, że przyszłość to dla niego właśnie środek obrony.
Być może. Tego właśnie zabrakło mi w meczu z Irlandią, bo taki sparing to idealna okazja do wypróbowania nowych wariantów. Pomysł z przesunięciem Piszczka do pomocy ma moim zdaniem sens, bo w obronie powinniśmy mieć piłkarzy, którzy skupią się tylko na destrukcji. Jeśli dodamy dwójkę środkowych pomocników, to mamy w sumie sześcioosobową formację obronną, którą ktoś powinien pokierować.

Boruc czy Szczęsny - kto powinien bronić z Ukrainą?
Jeżeli Boruc skoncentruje się na sobie i nie będzie próbował być kimś więcej niż bramkarzem... Nie będzie dostarczał dziennikarzom tematów na pikantne newsy swoim zachowaniem i odzywkami. Jeśli tak zrobi, to nic nie stoi na przeszkodzie, by znów został numerem jeden. Tym bardziej że konkurencja ma problemy. Tytoń siedzi na ławce, a Szczęsny trochę się ostatnio pogubił. Stracił gdzieś ten swój ogień, którym imponował przed Euro 2012.

Czytaj cały wywiad w Polska The Times!

Polska The Times

Twitter