Dziekanowski o składzie Legii: Rotować to można czymś, co ma jakąś wartość
- Śledzę oczywiście grę Celticu, grają w Lidze Mistrzów, nie są źli, ale jeśli Berg chce myśleć o dobrej przyszłości, to bezwzględnie musi to wygrać, a nie wracać do St Patricks i przypominać, że na wyjeździe z pistoletem przystawionym do głowy udało się wbić pięć bramek - mówi Dariusz Dziekanowski, były napastnik reprezentacji Polski, Legii Warszawa i Celtiku Glasgow.
Tour de France. KaNibali i sensacyjny Majka
Legia ostatnio znów na fali...
Na fali czy pod wodą? Według mnie początek sezonu to był dla drużyny Berga kubeł zimnej wody. Fakt, że Legia na krajowym podwórku nie ma konkurencji, jest bezdyskusyjny od dawna. Wszyscy czekaliśmy na to, co ten zespół będzie w stanie pokazać na arenie międzynarodowej. Meczów z St Patrick nawet nie brałem pod uwagę w tej kwestii, bo to półamatorzy, nie potrafiący wymienić kilku podań. Niestety, na ich tle nasza drużyna zaprezentowała się tak słabo, że widać gołym okiem problemy, które nie zostały wyeliminowane. Dla mistrza Polski taka gra z takim rywalem była po prostu uwłaczająca. Męczarnie z Irlandczykami, porażki z Zawiszą w Superpucharze i Bełchatowem u siebie. Szok. To nie było 15, 20 minut słabej gry, ale całe mecze.
Teraz jednak trochę się otrząsnęli...
Bo to nie był ostatni dzwonek, tylko dzwon, który bił na alarm. Jeśli tak doświadczony zawodnik jak Marek Saganowski nie w rozmowie prywatnej, ale z prasą mówi, że w drużynie brakuje chemii, to coś jest nie tak. W sumie to niespodzianka, bo biorąc pod uwagę, że organizacyjnie wszystko zaczyna się układać, a w klubie jako takim nie ma problemów, są dobre pomysły i szanse na rozwój, to można było oczekiwać postępu sportowego, a nie cofania się.
Jacek Kazimierski przed tygodniem na naszych łamach jeszcze przed rewanżem z Irlandczykami postulował zwolnienie Berga dla dobra klubu. Zgadza się Pan z tą tezą?
Aż tak radykalny nie jestem. Trzeba poczekać na to, jak zakończy się ta przygoda w pucharach. Jeśli awansuje do Ligi Mistrzów, to się obroni.
Trudno jednak zauważyć efekty jego pracy...
Też nie jestem zachwycony. Te rotacje w składzie są irytujące. Rotować to można czymś, co ma jakąś wartość. Najpierw trzeba tę wartość stworzyć. Pokazać, że oto jest pierwszy zespół, gra tak i tak, a później szukać zmian, innych rozwiązań. A na razie to mi wygląda na szukanie alibi. Trener zachowuje się tak, jakby nie prowadził Legii, która jest zawodowym klubem z ambicjami, a półamatorów z St Patricks. Ja rozumiem, że Legia teraz będzie zatrudniać trenerów, którzy będą szukać tu możliwości rozwoju i wybicia się, bo na takich gotowych fachowców nie ma środków, ale może trzeba by lepiej ich dobierać pod względem charakterologicznym. To mają być ludzie, którzy mają wizję, pomysł i chęć, aby zrobić tu prawdziwy klub. Jak przeczytałem wypowiedź Janka Urbana, który odszedł z Legii i objął drugoligową hiszpańską Osasunę i stwierdził, że to spełnienie jego marzeń, to się zacząłem zastanawiać, o co tu chodzi? Legia stała się dla niego trampoliną do drugiej ligi.
Michał Probierz zrobił niedawno ciekawy happening, wypowiadając się podczas konferencji prasowej po niemiecku. Zadrwił w ten sposób z właścicieli klubów, którzy często zatrudniają zagranicznych trenerów tylko dlatego, że są zagraniczni...
Tu nie chodzi o to, czy Polak, czy obcokrajowiec. Chodzi o to, aby trener miał osobowość, wizję, autorytet. A nie był pracownikiem klubu, który realizuje wyłącznie zalecenia swoich pracodawców i drży, aby nie stracić roboty. Michał powinien być ostrożniejszy w wypowiedziach, bo miał ostatnio klika ciekawych szans, aby się wykazać i ani razu się nie udało. Ostatnio w Lechii Gdańsk. Może jest to wielki trener do małego klubu, a za mały do wielkiego? W ogóle uważam, że strategia w polskich klubach to jest coś co szwankuje. Nie ma instytucji dyrektora sportowego czy wiceprezesa do spraw sportowych z prawdziwego zdarzenia, który myślałby dalekosiężnie i był rzeczywiście odpowiedzialny za rozwój. Weźmy Wisłę Kraków sprzed paru lat. Owszem, wzięli dyrektora sportowego ze znanym nazwiskiem, pozwolili mu działać, kupować zawodników. Ale ten miał tylko plan A. Awans do Ligi Mistrzów w pierwszym sezonie po zdobyciu mistrzostwa Polski. I koniec. Żadnego innego wariantu. To była taka typowa krótkowzroczność, pójście na skróty. I do dziś trudno im się pozbierać. Nie może być tak, że do klubu przychodzi finansista, który jest rzeczywiście świetny w tym, co robi, ale nie ma pojęcia o piłce, a bierze się za transfery.
W tym ostatnim przypadku mówi Pan o jakimś konkretnym przykładzie?
Nie, mówię ogólnie.
Gołym okiem jednak widać, że skład Legii jest źle dobrany.
Jest kilku graczy, którzy w tej drużynie w ogóle nie powinni być. Nie wiem, co tu tyle czasu robi Helio Pinto. To ewidentne nie ten rozmiar kapelusza. Systematycznie oglądam Legię i jakoś nie zauważyłem Orlando Sa. A przecież jest tu ponad pół roku. Nie wiem, może mało spostrzegawczy jestem. Teraz zatrudniono Piecha i Lewczuka. No i się okazuje, że Piech nie łapie się na St Patricks. Po co jest ten Lewczuk, skoro są już w drużynie skrajni obrońcy?
Może chcą sprzedać Berszyńskiego...
OK, to znaczy że Lewczuk ma 18 lat i będzie nadzieją klubu na następne sezony i dobry transfer? Jeśli robi się takie transfery, jak Piech czy Lewczuk, to warto się zastanowić, co się dzieje z Akademią Legii, która miała tak dobre opinie. Ostatnich dobrych, jak Furman czy Łukasik, posprzedawano. Fakt, że stawia się na przeciętnych ligowców z innych klubów, a nie na wychowanków, może oznaczać, że w klubie są przekonani, że ci swoi młodzi w przeciągu pół roku czy roku nie będą w stanie tej drużynie nic dać. A to znaczy, że z Akademią jest jakiś problem. Żeby jedynie nie narzekać, powiem, że transfer Ondreja Dudy był bardzo udany.
Kazimierski stwierdził, że za waszych czasów niektórzy zawodnicy nie mieliby prawa, aby przekroczyć bramę przy Łazienkowskiej, a teraz mają się dobrze i mają bajeczne kontrakty...
Zostawmy moje czasy.
Transfery Legii nie zachwycają, ale z drugiej strony, kto lepszy jest dostępny na naszym rynku, będący w zasięgu Legii?
Ja bym poszedł w tym kierunku, co Lechia Gdańsk. Nie mówię o obcokrajowcach, ale o młodych Polakach, którzy gdzieś znaleźli się na zakręcie w swoich dobrych zagranicznych klubach. Spróbowałbym zatrudnić Bartłomieja Pawłowskiego z Malagi czy przede wszystkim Piotrka Zielińskiego z Udinese. Owszem, tacy gracze byliby w stanie coś dać. Powalczyć o Ligę Mistrzów, poprawić swoją pozycję i jednocześnie coś dać reprezentacji. Byliby na co dzień pod okiem selekcjonera, szliby w górę. Stawiając na ligowców w okolicach trzydziestki, którzy nawet spadali w ostatnim sezonie z ekstraklasy, do Ligi Mistrzów nie dojdziemy.
A propos reprezentacji. Jeszcze sześć lat temu był entuzjazm, Leo Beenkakker, którego był Pan asystentem, miał nas wyprowadzić na piłkarskie salony, Dziekanowskiego wymieniano jako jego następcę. Dziś jesteśmy na dnie...
Zmarnowaliśmy przede wszystkim czas Euro 2012. To był ten moment, wielka impreza w Polsce, aby pójść w górę. Nie został wykorzystany i dziś dorobiliśmy się całkiem sporego pokolenia niezłych piłkarzy, którzy w kadrze są przyzwyczajeni do porażek. Nigdy z nią nic nie wygrali. Jakieś pojedyncze mecze tylko. Nie mają mentalności zwycięzców. Nie widać żadnej radości w ich grze.
Tu jest chyba największa rola selekcjonera.
No właśnie. Trenerzy nie są po to, aby obejrzeć jakąś rekordową liczbę meczów i bez przerwy testować pięćdziesięciu czy siedemdziesięciu zawodników. To nie są tego typu zawody. Jeżeli było się przez kilka lat trenerem w ekstraklasie, to nie ma takiej siły, aby nie mieć wiedzy na temat, powiedzmy, 20 zawodników, którzy nadają się do reprezentacji. A jeśli po miesiącach pracy wciąż się tylko testuje i sprawdza, no to przepraszam bardzo, ale gdzie jest ta wiedza?
Legia gra teraz z Celtikiem Glasgow, w obu klubach jest Pan legendą. Łezka się pewnie w oku zakręci...
Niestety, nie idę na mecz w Warszawie. Mam obowiązki, jestem delegatem UEFA podczas meczu Realu Sociedad San Sebastian z Aberdeen. Śledzę oczywiście także grę Celticu, grają w Lidze Mistrzów, nie są źli, ale jeśli Berg chce myśleć o dobrej przyszłości, to bezwzględnie musi to wygrać, a nie wracać do St Patricks i przypominać, że na wyjeździe z pistoletem przystawionym do głowy udało się wbić pięć bramek. Tutaj nie powinno być żadnego przymusu, tylko polot i przyjemność z gry.
Tylko niech Pan nie mówi, że Legia jest faworytem...
Żeby była większa radość z wygranej i ewentualnie mniejsza rozpacz po porażce, umówimy się, że faworytem są Szkoci.