Dziekanowski: Na razie największymi wygranymi sezonu są Zawisza i Pogoń
- Mnie akurat reforma się podoba, bo gwarantuje emocje. Spójrzmy choćby, ile ich było w ostatniej kolejce, bo kluby ze środka tabeli biją się o miejsce w grupie mistrzowskiej i mniej mamy w związku z tym meczów o pietruszkę - mówi były napastnik Legii i reprezentacji Polski, Dariusz Dziekanowski.
Adrian Zieliński mistrzem Europy w podnoszeniu ciężarów. Srebro zdobył jego brat Tomasz
Słyszał Pan najnowszy dowcip o Michale Probierzu?
Jaki?
Jak po odpadnięciu Lechii Gdańsk z Pucharu Polski wszedł do szatni i rzucił do piłkarzy: "Nie wiem, jak wy, ale ja gram dalej" [bo chwilę później został trenerem Jagiellonii - red.].
(śmiech) Dobre... Ale czy ja mam to komentować?
Dowcipu nie, ale co do Probierza... Czytałem Pana ostatni felieton w "Przeglądzie Sportowym". Jest w nim zdanie, że pod jego wodzą Lechia męczyła wszystkich swoją grą.
Sądzę, że oczekiwania były większe, a Lechia nie zrobiła kroku do przodu. Poza tym ja nie jestem generalnie zwolennikiem trenerów, którzy cały czas komentują zagrania piłkarzy, zupełnie jakby prowadzili grupę dzieci. Piłkarz sam wie, co zrobił nie tak, przynajmniej powinien. Powinno się raczej mówić mu, co trzeba zmienić, by było lepiej.
No to porozmawiajmy o zmianach. Czy zmiana trenera w Legii wychodzi tej drużynie na dobre? Zdania są podzielone.
Wiadomo, dlaczego doszło do tej zmiany. Pod kierunkiem Janka Urbana Legia fatalnie spisywała się jesienią w Lidze Europy. W ekstraklasie niby wygrywała, ale też nie porywała. Stąd pojawił się w stolicy Henning Berg. Założenie było słuszne, a czy wypali? Dajmy Bergowi więcej czasu, by poukładał zespół po swojemu. Dla niego to też wielka szansa. Nie sądzę, by w innym kraju, zwłaszcza w Anglii, dostał do prowadzenia drużynę, z którą na dzień dobry będzie walczył o Ligę Mistrzów.
Najpierw to Legia musi zostać mistrzem Polski. Już by nim była, gdyby nie reforma rozgrywek, podział tabeli i punktów.
Mnie akurat ta reforma się podoba, bo gwarantuje emocje. Spójrzmy choćby, ile ich było w ostatniej kolejce, bo kluby ze środka tabeli biją się o miejsce w grupie mistrzowskiej i mniej mamy w związku z tym meczów o pietruszkę. A przecież chyba o to w tym wszystkim chodzi, żeby zapewnić kibicom jak najlepsze widowisko.
Koniec rundy zasadniczej to pora na podsumowania.
Na pewno wygranym tego sezonu może być Zawisza Bydgoszcz. O ile awansuje do finału Pucharu Polski, ale raczej awansuje. Pochwalić trzeba również m.in. Pogoń Szczecin.
Kogo skrytykować?
Lech jest wiceliderem, ale poza dwoma ostatnimi spotkaniami nie porywał. No i Śląsk Wrocław - to, co się tam dzieje, to jakaś kpina. Zaczynając od podpisywania kontraktów ponad możliwości finansowe klubu, a kończąc na nadwadze Sebastiana Mili. Jak piłkarz w profesjonalnym klubie może mieć nadwagę?!