Dwa karne Matsuiego dały Lechii trzy punkty. Legia bez pomysłu i w dziewiątkę
Pierwsze domowe zwycięstwo od sierpnia odniosła Lechia Gdańsk, która w pojedynku na śniegu pokonała Legię Warszawa 2:0. Goście tracili bramkę po rzutach karnych pewnie wykonanych przez Daisuke Matsuiego. Od 35 minuty grali też w osłabieniu, bo czerwoną kartkę obejrzał Jakub Wawrzyniak. W końcówce wyleciał też Bartosz Bereszyński.
Początek spotkania – dosłownie i w przenośni – przyćmiły trybuny. Kibice Lechii i Legii chwilę po gwizdku zaprezentowali sektorówki, po czym użyli tak dużej ilości pirotechniki, że sędzia został zmuszony na moment przerwać zawody, ponieważ widoczność była mocno ograniczona. Piłkarze z tego względu nie protestowali, zresztą w pierwszym kwadransie robili na murawie tak mało, że można było odnieść wrażenie, iż sami wcielili się w obserwatorów kolorowych choreografii.
Mecz na dobre rozkręcił się w 20 minucie. To właśnie wtedy Piotr Grzelczak, który nieudolnie próbował lobować Dusana Kuciaka, wypatrzył na szesnastym Daisuke Matsuiego. Japończyk miał miejsce i czas na podjęcie decyzji jak kopnąć piłkę między asekurującymi Kuciaka obrońcami, ale zrobił to tak, że kibicom Lechii pozostało wydać złowieszczy jęk zawodu. Ich układ nerwowy wystawił zresztą na ciężką próbę już wcześniej, w 4 minucie, kiedy zepsuł akcję, którą w stylu Artura Boruca wypracował mu Kuciak (bramkarz Legii bawił się w niepotrzebny drybling, przez co stracił piłkę).
Matsui miał dziś jednak to szczęście, że los postanowił dać mu szansę na rehabilitację, jeszcze przed zejściem do szatni. W 35 minucie Piotra Wiśniewskiego zdaniem sędziego Tomasza Musiała w polu karnym Lechii faulował Jakub Wawrzyniak, który dodatkowy obejrzał czerwoną kartkę. Do rzutu karnego podszedł właśnie Matsui i pewnym uderzeniem w lewy bok pokonał Kuciaka.
Legia przed przerwą prezentowała się bezbarwnie, nawet nie umiała przedostać się pod pole karne Lechii. Według telewizyjnych statystyk, nie oddała ani jednego strzału. Kompletnie nieobecny był Patryk Mikita, Ivica Vrdoljak ślizgał się na trawie, a Dossa Junior wykonał dwa spóźnione wślizgi. Za jeden z nich obejrzał żółtą kartkę, choć trener gospodarzy Michał Probierz domagał się czerwonej. Najgorzej z legionistów dzisiejszy mecz wspominać będzie Jakub Wawrzyniak, którego wyrzucono z murawy za faul we własnej szesnastce i „ustawił” mecz pod Lechię. Zresztą tego konkretnego pola karnego Wawrzyniak nigdy nie wspominał najlepiej. W meczu Polski z Niemcami właśnie w nim poślizgnął się, pozwalając wyrównać Niemcom w ostatniej akcji spotkania.
Jak słabo grała dziś Legia niech świadczy fakt, że pierwszy strzał oddała dopiero w 55 minucie (celnie, ale z daleka i w bramkarza uderzył Michał Kucharczyk). Dwie minuty później stać ją było tylko na słupek po próbie rezerwowego Dominika Furmana. To były jedyne akcenty mistrzów Polski w całym spotkaniu (w końcówce celnie główkował jeszcze Dossa Junior). Na dodatek w 70 minucie zły przykład z Wawrzyniaka wziął Bartosz Bereszyński, który sfaulował przeciwnika na granicy pola karnego. Jedenastkę ponownie pewnie wykorzystał Matsui, ustalając wynik na 2:0. Bereszyński meczu nie dokończył, bo w 83 minucie obejrzał drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę.