menu

Dwa gole Griezmanna pogrążyły Barcelonę! Atletico w półfinale Ligi Mistrzów!

13 kwietnia 2016, 22:33 | Grzegorz Ignatowski

Atletico Madryt w rewanżowym ćwierćfinale Champions League sensacyjnie pokonało na Estadio Vicente Calderon 2:0 i zameldowało się w najlepszej czwórce tych rozgrywek. Do wspaniałego triumfu ekipę ze stolicy Hiszpanii poprowadził Antoine Griezmann, który zdobył dwie bramki.

A więc będzie wojna! Tylko takie podejście przed tym spotkaniem mogło przynieść sukces. Po kontrowersyjnej porażce 1:2 w Barcelonie Atletico zamierzało rzucić wszystkie siły na rewanż w Madrycie. Już w pierwszych minutach Barcelona dostała kilka sygnałów ostrzegawczych. Armaty Atletico oddały dwie salwy, ale kule pierwsza kula pofrunęła nad celem, a druga trafiła na mur w postaci Marca-Andre ter Stegena. Jednak Luis Enrique nie reagował. Nie zrobił nic, by jego podopieczni blokowali kontrataki przeciwnika. W efekcie w 36 minucie po kapitalnym dośrodkowaniu Saula z prawego skrzydła niepilnowany Antoine Griezmann strzałem głową skierował piłkę do siatki.

W tym momencie Ateltico było jedną nogą w półfinale Ligi Mistrzów. Owszem, do końca spotkania było bardzo daleko, ale Barcelona nie dawała żadnego powodu, by kibice mogli uwierzyć w odrobienie strat. Messi grał głębiej niż zwykle, Luis Suarez został odcięty od podań, a Neymar po raz kolejny udowodnił, że jego forma jest bardzo daleka od optymalnej. W takiej sytuacji wszyscy piłkarze powinni pracować więcej niż zwykle, ale jeśli chodzi o pracowitość to "Rojiblancos" bili gości na głowę. − Siedem kilometrów różnicy w pokonanym dystansie. Dla #Atletico nie ma sufitu − pisał na Twitterze Kamil Kania.

W pierwszym meczu Barca ruszyła do ataku od początku drugiej połowy. Tego samego spodziewali się wszyscy w dzisiejszym spotkaniu, ale tym razem to Atletico lepiej rozpoczęło drugie 45 minut. I niewiele brakowało, by w 53 minucie prowadzili już 2:0, ponieważ po strzale głową Saula Nigueza piłka uderzyła w poprzeczkę bramki ter Stegena.

Prawdziwa wojna futbolowa zaczęła się na jakieś 20 minut przed końcem. Najpierw atmosfera została podgrzana przez Luisa Suareza, który wyskakując do główki, uderzył łokciem w twarz swojego rodaka, Diego Godina. Obrońca Atletico przez kilka dni będzie widział świat na fioletowo. Później Neymar, znajdując się już poza boiskiem, brzydko sfaulował Juanfrana, za co sędzia pokazał mu tylko żółtą kartkę. Zadziwiający był fakt, że Atletico, znane z tego, że zazwyczaj odpowiada na takie zaczepki, zachowało zimną krew. I chyba to był największy sukces Diego Simeone i jego podopiecznych.

Barca w końcu zamknęła Atletico pod polem karnym, ale... po jednej z kontr Filipe Luis zabawił się z obrońcami Barcelony jak z juniorami i podał do wychodzącego na pozycje partnera. Zapewne skończyłoby się to golem, gdyby nie zagranie ręką Andresa Iniesty. Pomocnik Barcelony zobaczył za to zagranie żółtą kartkę, choć powinien zostać wyrzucony z boiska, jednak arbiter uznał, że rzut karny będzie wystarczającą karą dla gości. Chyba to było za mało, ale Atleti i tak mogło być zadowolone, bo po strzale Antoine Griezmanna z jedenastu metrów piłka wylądowała w siatce.

Chwilę później arbiter powinien podyktować rzut karny dla Barcelony. Gabi zagrał ręką, znajdując się na linii pola karnego, lecz powtórki wyraźnie pokazały, że piłka była już w obrębie szesnastki. Sędzia odgwizdał jedynie rzut wolny, po którym Lionel Messi posłał piłkę ponad poprzeczką. Może i był to błąd sędziego, ale nie zmienia to faktu, że Barcelona zwyczajnie nie zasłużyła w tym dwumeczu na awans do półfinału. Podopieczni trenera Luisa Enrique byli zwyczajnie nieprzygotowani do wojny z Atletico, a brak przygotowania i odpowiedniego planu bitwy musi zakończyć się porażką w starciu z armią generała Simeone. − Simeonizacja futbolu. W tym roku nikogo nie zdziwi wygranie przez Atletico LM − pisał na Twitterze Maciej Iwański.


Polecamy