Derby dla Legii, „Franek” dogonił legendę – podsumowanie 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Derby stolicy dostarczyły kibicom sporo emocji, bo dopiero w doliczonym czasie Dominik Furman zapewnił legionistom zwycięstwo. Na krok nie odstępuje ich Lech, który pewnie pokonał Pogoń i wciąż ma nadzieje na mistrzostwo. W historii polskiej piłki na stałe zapisał się Tomasz Frankowski, który strzelił 167 bramkę w Ekstraklasie i zrównał się z Gerardem Cieślikiem. Co jeszcze działo się na ligowych boiskach? Zapraszamy na podsumowanie 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 Korona Kielce – Korona coraz spokojniejsza, Górale blisko spadku
Czesław Michniewicz nie będzie zbyt miło wspominał swojego debiutu na ławce trenerskiej ekipy z Bielska. Co prawda jego zawodnikom udało się podnieść po straconej bramce i wyrównać, ale jeden punkt w sytuacji Górali jest praktycznie pozbawiony wartości. Jedynym zawodnikiem zadowolonym ze swojej wiosennej postawy może być Robert Demjan, który w czwartek strzelił swoją czwartą wiosenną bramkę, a w całym sezonie uzbierał ich już 8. Wydaje się, że w przypadku degradacji Podbeskidzia Słowak, mimo trzydziestu lat na karku, nie będzie miał problemów ze znalezieniem sobie nowego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Może nawet włączy się nawet do walki o koronę króla strzelców – do prowadzącego w klasyfikacji Ljuboi traci aktualnie 4 gole.
Korona do tego meczu mogła podchodzić w miarę spokojnie, bo już pewien czas temu oddaliła się od strefy spadkowej na bezpieczną odległość. Zwycięstwo nad Góralami mogło przybliżyć kielczan do górnej połówki tabeli, ale i tak główny cel, czyli utrzymanie, na 99% uda się zrealizować. Swoją ósmą bramkę w rozgrywkach, podobnie jak Demjan, strzelił Maciej Korzym. Pod okiem Leszka Ojrzyńskiego napastnik kielczan nie tylko stał się zmorą obrońców, których rozbija i przepycha bez litości, ale też wreszcie zaczął zdobywać gole i dołączył do grona najskuteczniejszych napastników ligi. Kto wie, czy Korzym rzeczywiście nie byłby ciekawym uzupełnieniem dla Roberta Lewandowskiego w reprezentacji Polski.
Górnik Zabrze 3:1 Widzew Łódź – Przełamanie Jelenia, koszmarna seria Widzewa
Trzy porażki, dwa remisy, bilans bramkowy 2:8 – tak koszmarnej wiosny chyba nikt w Łodzi się nie spodziewał. Co prawda w meczu z Górnikiem Widzew miał swoje szanse i przy odrobinie szczęścia mógł powalczyć przynajmniej o remis, ale zabrzanie okazali się być drużyną dojrzalszą i zasłużenie sięgnęli po trzy oczka. Jak na razie na pochwałę w zespole Radosława Mroczkowskiego zasługuje tylko Bartłomiej Pawłowski, autor obu wiosennych trafień Widzewa. Występujący na jesieni w Warcie Poznań skrzydłowy popisał się znakomitym uderzeniem, które dało łodzianom nadzieję na doprowadzenie do remisu. Wcześniej ich położenie znacznie skomplikował Krakowiak, który popełnił fatalny błąd przy uderzeniu Arkadiusza Kwieka. Trener Mroczkowski z pewnością nie może się doczekać, kiedy do gry będzie gotowy Maciej Mielcarz.
Seria trzech porażek z rzędu była dla kibiców Górnika szokiem, choć trzeba pamiętać, że zabrzanie w trzech ostatnich meczach mierzyli się z dwiema najlepszymi drużynami w lidze – z Lechem i Legią. Teraz zła passa została przerwana i to w przekonującym stylu. Trener Nawałka może się też cieszyć z tego, że nareszcie przełamał się Ireneusz Jeleń. Wiele wskazuje na to, że Górnik w końcu ma godnego następcę dla Arkadiusza Milika, który zimą odszedł do Bayeru Leverkusen. W dodatku były napastnik Auxerre będzie miał aż 9 dni na to, by jeszcze popracować nad swoją dyspozycją, bo kolejny mecz Górnicy rozegrają dopiero 6 kwietnia. Jeśli stary, dobry „Jelonek” rzeczywiście wróci na dobre do swojej dawnej dyspozycji, rywale już mogą zacząć się obawiać.
Piast Gliwice 1:1 Jagiellonia Białystok – Czerwono w Gliwicach, „Franek” dogonił legendę
W Wielką Sobotę spotkały się dwie drużyny aspirujące o dołączenie do ścisłej czołówki. Piast w wypadku zwycięstwa zrównałby się punktami z czwartą Polonią, Jagiellonia miałaby tyle samo oczek, ile zajmująca siódmą lokatę Lechia. Skończyło się na remisie, który w gruncie rzeczy nie satysfakcjonuje żadnej z drużyn. Piast ma jednak więcej powodów do tego, by pluć sobie w brodę, bo kapitalne szanse na strzelenie gola mieli Docekal i Zbozień, a Robak zmarnował rzut karny. Mimo to gliwiczanie są wciąż w świetnym położeniu i wcale nie jest powiedziane, że nie powalczą jeszcze o grę w europejskich pucharach. W tej chwili trzeci Górnik wyprzedza podopiecznych Marcina Brosza o 4 punkty, a do zakończenia sezonu jeszcze sporo kolejek.
Jeszcze niedawno Tomasz Hajto był już jedną nogą poza klubem, tymczasem przed meczem z Piastem były reprezentant Polski zapowiadał walkę o pierwszą szóstkę. Białostoczanie nie potrafili jednak wykorzystać tego, że od 64. minuty grali w przewadze jednego zawodnika i mało brakowało, a z rąk uciekłby im nawet remis. Również w końcówce, kiedy siły znów się wyrównały, mieli mnóstwo szczęścia, kiedy Zbozień, zamiast umieścić piłkę w siatce, postanowił sprawdzić wytrzymałość trybuny za bramką. Wydarzeniem meczu był jednak bez wątpienia 167 gol Tomasza Frankowskiego w polskiej ekstraklasie. Trafienie z 38 minuty pozwoliło „Frankowi” na zrównanie się w klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników z legendarnym Gerardem Cieślikiem.
GKS Bełchatów 0:1 Śląsk Wrocław – Kompromitacja mistrza, Brunatni wreszcie wygrywają
Mogłoby się wydawać, że mecz z aktualnym mistrzem kraju to dla Bełchatowa jedna z najgorszych okazji do tego, by przełamać dwie fatalne passe: meczów bez gola i bez zwycięstwa. Ta pierwsza trwała cztery kolejki, druga aż jedenaście (ostatnie zwycięstwo GKS odniósł 20 października ubiegłego roku!). Tymczasem okazało się, że Śląsk nie był dla ostatniej drużyny tabeli zbyt trudnym wyzwaniem i podopieczni Kamila Kieresia wreszcie odnieśli zwycięstwo. Szkoleniowca Brunatnych martwić może na pewno to, że bramka została strzelona z rzutu karnego, więc na gola z akcji jego gracze czekają od końca minionej rundy. Promyczkiem nadziei jest jednak powrót Dawida Nowaka, który co prawda nie wpisał się jeszcze na listę strzelców, ale zaprezentował się z niezłej strony i można się spodziewać, że strzeli jeszcze w tej rundzie kilka ważnych goli.
Śląsk może się wstydzić nie tylko za wynik, ale też (a może przede wszystkim) za swoją grę. W ciągu 90 minut udało im się stworzyć zaledwie jedną dobrą sytuację, w której jednak świetnie zachował się Zubas, niezawodny golkiper Brunatnych. Gdyby brać pod uwagę tylko wiosenne spotkania, Śląsk byłby w tabeli dopiero 12. Choć w tygodniu udało się awansować do kolejnej rundy pucharu dzięki wyeliminowaniu Floty Świnoujście, to w Ekstraklasie Wojskowym idzie jak po grudzie. Trener Stanislav Levy może mieć spore obawy przed kolejnymi spotkaniami, bo to one w dużej mierze zadecydują o tym, Śląsk będzie mógł jeszcze marzyć o walce o podium. Na wrocławian czekają teraz mecze z czołówką – spotkają się kolejno z Górnikiem, Polonią, Lechią i Zagłębiem, a w tej rundzie czekają ich przecież jeszcze pojedynki z Lechem i Legią. Patrząc na obecną formę Śląska i ich terminarz, nikt nie byłby chyba specjalnie zdziwiony, gdyby spadł on na koniec sezonu nawet w okolice środka tabeli.
Polonia Warszawa 1:2 Legia Warszawa – Emocjonujące derby, Legia rządzi w Warszawie
Wydarzenie kolejki, jakim bez wątpienia były derby stolicy, nie zawiodły kibiców na stadionie i przed telewizorami. Spotkanie było prowadzone w szybkim tempie, nie brakowało sytuacji dla obu drużyn ani emocji, szczególnie w końcówce. Polonia zagrała na miarę swoich możliwości i swojego występu absolutnie nie musi się wstydzić, choć bramka Piątka została zdobyta ze spalonego. Po meczu trener Stokowiec zazwyczaj powściągliwy w wypowiedziach na temat sytuacji w klubie, nie wytrzymał i powiedział wprost, że piłkarze nie mają za co żyć. W tym przypadku ciężko odnieść wrażenie, żeby było to szukanie taniej wymówki za porażkę. Szkoleniowiec Czarnych Koszul robi co może, ale tak zorganizowany klub długo nie pociągnie. Można tylko mieć nadzieję, że po sezonie dojdzie do roszad – nie na ławce trenerskiej, a na fotelu prezesa.
Legia nie porwała, ale kryzys z początku rundy można już uznać za sprawę zamkniętą. Podopieczni Jana Urbana nie tylko wygrali najbardziej prestiżowy mecz w sezonie, ale też umocnili się na pozycji lidera i poniedziałkowy mecz Lecha mogli oglądać już w spokoju. Dla szkoleniowca lidera tabeli mecz był wyjątkowy jeszcze z jednego powodu – był to jego setny ligowy mecz w roli trenera Legii. Po sobotnim spotkaniu mógł mieć na pewno powody do zadowolenia, jednym z nich był występ Danijela Ljuboi – Serb nie tylko strzelił gola, ale też był niezwykle aktywny. Brał udział w prawie każdej akcji Legii, cofał się po piłkę, rozgrywał jak za swoich najlepszych lat. Mówiąc kolokwialnie, Ljuboi wciąż się chce i to jedna z najważniejszych wiadomości dla kibiców Legii, którzy bez byłego zawodnika PSG nie wyobrażają sobie ofensywy swojego zespołu.
Zagłębie Lubin 2:3 Ruch Chorzów – Cios za cios w Lubinie, Ruch z ważnymi punktami
Dla Zagłębia mecz z Ruchem był niezwykle trudnym sprawdzianem z powodu absencji dwóch najważniejszych piłkarzy – Szymona Pawłowskiego wykluczyła kontuzja, Michala Papadopulosa nadmiar żółtych kartek. Okazało się, że nawet bez swoich dwóch największych gwiazd lubinianie potrafią atakować i zdobywać bramki. W meczu z chorzowianami błysnął zastępujący Pawłowskiego Adrian Błąd, który we wcześniejszych meczach prawie nie zaistniał, a w poniedziałek strzelił dwa gole. Może tylko dziwić, dlaczego Miedziowi po szybko strzelonym golu cofnęli się do defensywy, prawie całkowicie oddając plac gry gościom. Ta minimalistyczna postawa zemściła się w drugiej połowie, w której Ruch strzelił trzy gole i pozbawił Zagłębie wszystkich punktów.
Ruch wychodził na boisko ze świadomością, że Bełchatów zdobył trzy punkty i zbliżył się do ekipy z Chorzowa na sześć oczek. Szybko stracona bramka skomplikowała sytuację Niebieskich, ale potrafili się podnieść i ostatecznie to oni zdobyli bezcenne w ich położeniu trzy oczka. Dzięki temu znów mają solidną przewagę nad Brunatnymi i Góralami, z którymi zmierzą się już za tydzień. Zwycięstwo podopiecznych Jacka Zielińskiego praktycznie zdegradowałoby Podbeskidzie i bardzo skomplikowałoby położenie GKS-u, dlatego nie ma wiele przesady w słowach, że dla Ruchu będzie to najważniejszy mecz wiosny. Kto wie, czy Ruch nie spróbuje jeszcze zaatakować nieco wyższych lokat w ligowej tabeli.
Lechia Gdańsk 0:0 Wisła Kraków – Bez goli w meczu przyjaźni
Pojedynek Lechii z Wisłą co prawda nie przyniósł żadnych bramek, ale był on całkiem ciekawy. Co prawda pogoda nie rozpieszczała kibiców, którzy w liczbie prawie 14 tysięcy stawili się na PGE Arenie, ale piłkarze starali się, by fani nie żałowali, że świąteczny poniedziałek postanowili spędzić na stadionie. W pierwszej połowie mecz był wyrównany, obie drużyny mogły objąć prowadzenie, ale gola nie udało się zdobyć ani Buzale, ani Boguskiemu, którzy nie wykorzystali dobrych sytuacji. Bramkę zdobył Małecki, ale jego trafienia (chyba niesłusznie) nie uznał arbiter. W drugiej odsłonie przewaga Lechii była już bardzo wyraźna, ale gdańszczanie zmarnowali kilka niezłych szans. Tym samym podopiecznym Bogusława Kaczmarka przeszła koło nosa okazja na zajęcie szóstej lokaty po 2/3 sezonu.
Wisła znowu nie zachwyciła, ale paradoksalnie to ona jest ostatnią niepokonaną drużyną na wiosnę. Tomasz Kulawik nieco uprzątnął bałagan, który panował w drużynie jeszcze kilka tygodni temu, ale do tej Wisły, która zdobywała mistrzostwo i znakomicie grała w Europie, brakuje bardzo wiele. Największym zmartwieniem Białej Gwiazdy jest posucha w ofensywie – w pięciu dotychczasowych spotkaniach rundy rewanżowej Wiślacy zdobyli zaledwie cztery bramki. Ani Genkow, ani Boguski nie spełniają pokładanych w nich nadziei, a Małecki, na którego najbardziej liczą fani Białej Gwiazdy, gra nieźle, ale nie punktuje. W przyszłym tygodniu Wisła zagra u siebie z Piastem i może być to dla niej ostatnia szansa na to, by nawiązać jeszcze kontakt z czołówką i spróbować powalczyć o grę w europejskich pucharach.
Pogoń Szczecin 0:0 Lech Poznań – Lech goni Legię, Pogoń blisko dna
Dariusz Wdowczyk, który jeszcze nigdy w swojej trenerskiej karierze nie doznał porażki w debiucie, tym razem musiał przełknąć gorzką pigułkę. Efekt nowej miotły nie zadziałał – Pogoń zagrała bardzo przeciętnie i jej sytuacja jest coraz bardziej niepokojąca. W tej chwili Pogoń ma tyle samo punktów, co ostatnia bezpieczna drużyna, czyli Ruch Chorzów. Wiele wskazuje na to, że w końcowej części sezonu Portowców czeka walka o utrzymanie. Może nie będzie to walka rozpaczliwa, bo przewaga nad strefą spadkową jest dosyć spora, ale i tak kibice ze Szczecina najedzą się jeszcze sporo nerwów. Warto dodać, że w dotychczasowych wiosennych meczach Pogoń zdobyła zaledwie jeden punkt i jest gorsza nawet od dwóch ostatnich drużyn w tabeli. To poważne ostrzeżenie dla całego sztabu szkoleniowego szczecińskiej drużyny.
Lech mógł się poszczycić bardzo udanymi występami swoich zawodników w meczach międzynarodowych. Swój kraj reprezentował Tonew, Teodorczyk, Henriquez i Hamalainen; trzej pierwsi wpisali się na listę strzelców (Bułgar trzykrotnie, zanotował też asystę). Fin może natomiast pochwalić się rozegraniem 90 minut przeciwko aktualnym mistrzom świata i Europy, Hiszpanom. Nic więc dziwnego, że morale w drużynie Kolejorza było bardzo wysokie i udało się to przełożyć na boisko w Szczecinie. Lech bez większych problemów rozprawił się z Pogonią i nie dał odjechać Legii. Teraz przed poznaniakami spotkanie z Lechią, a biorąc pod uwagę formę graczy Mariusza Rumaka w meczach u siebie, nie będzie to łatwa przeprawa, szczególnie biorąc pod uwagę spotkanie z jesieni, w którym to Lechia zwyciężyła poznaniaków. Co ciekawe, była to jak dotąd jedyna wyjazdowa porażka Lecha w tym sezonie.
Statystyki 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
Liczba goli – 19
Średnia goli na mecz – 2,4
Zwycięstwa gospodarzy – 2
Remisy – 3
Zwycięstwa gości – 3
Żółte kartki – 37
Czerwone kartki – 4
Liczba widzów – 43 300
Średnia frekwencja – 5400
Zapowiedź 21. kolejki T-Mobile Ekstraklasy
W piątek w meczu o „6 punktów” spotkają się Ruch i Podbeskidzie, dla którego może to być ostatnia szansa na podjęcie walki o utrzymanie. Niespełna trzy godziny później na boisko wybiegną piłkarze Lecha i Lechii. Ciekawie zapowiada się też mecz w Warszawie, gdzie liderująca Legia podejmie nieźle ostatnio grające Zagłębie. Emocji nie zabraknie też na pewno we Wrocławiu, gdzie zagrają dwa zespoły walczące o podium – Śląsk i Górnik.