Co dalej z Tomaszem Hajto? Zamieszanie trwa w najlepsze
Tomasz Hajto wciąż pozostaje kandydatem numer jeden do pracy w roli trenera piłkarzy Lechii Gdańsk. Taka decyzja może jednak zapaść dopiero w przyszłym tygodniu, a więc po meczu z Cracovią
Większościowy akcjonariusz Lechii nie poddaje się i wciąż chce zatrudnić Tomasza Hajtę. Czas pokaże, czy tak się stanie. Najwcześniej jednak byłoby to możliwe w przyszłym tygodniu, bo dopiero w poniedziałek zbiera się rada nadzorcza, która miałaby możliwość odwołać obecny zarząd i powołać nowy, który podpisałby nominację Hajty.
Co Tomasz Hajto mógłby dać Lechii, gdyby został trenerem pierwszego zespołu? Na pewno mógłby zaszczepić piłkarzom twardą walkę na boisku i swój góralski charakter, z którego słynął jeszcze jako piłkarz. A to biało-zielonym na pewno by się przydało. Więcej wiary we własne możliwości i w możliwość pokonania każdego rywala. Tu Hajto miałby w Gdańsku pole do popisu. Były reprezentant Polski słynie także z ciętego dowcipu, czym mógłby rozluźnić i poprawić atmosferę w zespole.
Hajto dla piłkarzy mógłby stanowić autorytet, jeśli weźmiemy pod uwagę jego dokonania piłkarskie. Grał regularnie w Bundeslidze i w drużynie narodowej obok bardzo dobrych piłkarzy. Wie, jak wyglądają relacje między piłkarzami, także wtedy, kiedy w składzie zespołu nie brakuje zawodników z różnych stron świata.
Hajto preferuje widowiskową i ofensywną piłkę. Tak grała właśnie Jagiellonia prowadzona przez Hajtę przez sezon. Zawodnicy wymieniali między sobą dużo podań. Coś na wzór Lechii w najlepszym okresie pracy trenera Tomasza Kafarskiego.
Były reprezentant Polski nie boi się stawiać na młodzież, potrafi też wyszukać zdolnych piłkarzy. Tak trafił z transferem Daniego Quintany. To Hajto w Jagiellonii odważnie stawiał na Adama Dźwigałę czy Macieja Gajosa. Za jego kadencji sprzedany został Maciej Makuszewski do Tereka Grozny. Dziś Makuszewski i Dźwigała grają w Lechii.
Zatrudnienie Hajty w Gdańsku to jednak także duże ryzyko. Przede wszystkim trafiłby na mało przyjazny grunt i od pierwszego dnia nie miałby co liczyć na komfort w pracy. Przeciwny Hajcie jest zarząd gdańskiej Lechii, którego jednak wtedy może już nie być. Gorsze jednak, że byłego reprezentanta Polski nie chcą kibice. Niechęć i brak zaufania ze strony fanów czekających na wpadkę trenera na pewno nie pomogłyby mu w osiągnięciu sukcesu z biało-zielonymi.
Hajto ma doświadczenie piłkarskie, ale nie ma żadnego jako szkoleniowiec. Przez jeden sezon prowadził Jagiellonię z mocno przeciętnymi wynikami i to cała jego trenerska przygoda. Jest bez wątpienia trenerem na dorobku, podobnie jak Tomasz Unton i Maciej Kalkowski, którzy teraz prowadzą Lechię. Dwuletni kontrakt dla tego szkoleniowca byłby - naszym zdaniem - zbyt daleko idącym zaufaniem ze strony właścicieli Lechii.
Preferuje ofensywny styl gry, ale przy tym zapomina o taktyce defensywnej. To dziwne, bo przecież sam grał jako obrońca. Tymczasem Jagiellonia za jego kadencji w 30 meczach straciła 45 bramek. Więcej stracił tylko Ruch.
Charakter Hajty może być atutem, ale i... przeszkodą. Może w ten sposób pomóc drużynie albo zrazić piłkarzy do siebie. Za Hajtą chodzi też zła sława, że jest trenerem mocno stawiającym na znajomości i układy. A to może przeszkadzać mu w podejmowaniu samodzielnych decyzji przy ustalaniu składu meczowego. A zawodnicy to szybko wyczują i takiemu trenerowi ufać nie będą.
Nominacja Tomasza Hajty na trenera Lechii jednak wcale nie jest taka pewna, jakby się mogło wydawać. Dziś coraz głośniej mówi się, że dłuższą szansę może otrzymać duet Tomasz Unton - Maciej Kalkowski. Duże znaczenie może mieć wynik sobotniego meczu z Cracovią.