Boniek wierzy w kibiców. Czy coś z tego będzie?
Ostania konferencja prasowa Prezesa PZPN wzbudziła niemałe kontrowersje. Kontrowersyjna okazała się być idea wprowadzenia „abolicji” wobec klubów ukaranych zakazem wyjazdowym. Kontrowersje zostały dodatkowo podgrzane przez powracający temat rac i propozycje dyskusji nad zmianą zapisów ich dotyczących w ustawie o organizowania imprez masowych.
fot. Roger Gorączniak
W niedzielnym programie „Kawa na Ławę”, zaproszeni politycy, jako "wszech-eksperci", wypowiadali się na temat pomysłów Zbigniewa Bońka i zarządu PZPN. Zdania były podzielone i nie wynikały raczej z obiektywnej oceny sytuacji, a dotychczasowych doświadczeń z kibicami.
W przypadku partii rządzącej były one co najmniej „szorstkie”. Politycy Platformy Obywatelskiej wyraźnie są sceptycznie nastawieni do zrealizowania zapowiadanej abolicji względem klubów. Boniek uważa, że nastąpiło nowe rozdanie, dlatego chce „wyczyszczenia kart”. Politycy mają jednak to do siebie, że wypowiadają się w sprawach, które nierzadko, w ogóle ich nie dotyczą. Co więcej, nie mają większej wiedzy i kompetencji, aby zabierać głos w publicznej debacie, kierując się jedynie ogólnikami i krążącymi w środowisku stereotypowymi opiniami.
Sama idea wydaje się być właściwa, uzasadnienie również. Jak stwierdził Boniek: "W każdym państwie prawa bandyci są eliminowani ze społeczeństwa, zajmują się tym odpowiednie służby". Słowa te dotyczyły obaw, że abolicja mogłaby zadziałać odwrotnie do oczekiwanych efektów. Działania PZPN-u zmierzają w kierunku sprawiedliwości, tzn. pewne przywileje względem kibiców wiązałyby się z odpowiedzialnością. Osoby, które będą kierowały się zdrowym rozsądkiem, nie powinny się niczego obawiać. Natomiast jeżeli uczestnik jakiegoś widowiska sportowego z góry zakłada priorytety takie jak np. liczba wyrwanych krzesełek, powalonych ogrodzeń, czy pobitych fanów drużyny przeciwnej, nie może liczyć na jakąkolwiek pobłażliwość, czy łaskawość. W takich przypadkach powinniśmy jako społeczeństwo biorące udział w tego typu wydarzeniach, wywierać nacisk aby eliminować "specyficznych fanów" z życia społecznego oraz co oczywiste, wykluczać ich całkowicie ze środowiska piłkarskiego, nieodwracalnie. Pomóc w tym powinny odpowiednie procedury i regulacje prawne. Każdy dokonuje wyboru, z którym wiążą się konsekwencje. Abolicja ma być "nowym rozdaniem". W tym momencie, przez działania tzw. "1% nadpobudliwych fanów", cierpią pozostali, którzy potrafią zachowywać się znacznie lepiej, aniżeli dzikie zwierzęta w miejskim zoo i to właśnie do nich została wyciągnięta "pomocna dłoń".
Pomysł PZPN ma szerszą perspektywę. Nie chodzi tylko i wyłącznie o zjednianie sobie kibiców, co według mnie jest jak najbardziej zrozumiałe, ponieważ Związek działa głównie dla nich. Chodzi o wytworzenie prawdziwie sportowej atmosfery. Atmosfery, której nie zapewnią jedynie ściągające na stadiony całe rodziny, czy sami pasjonaci w podeszłym wieku. Chodzi o to, że miejsce żywiołowo reagujących, krewkich fanów również jest na tych samych stadionach, gdzie znajdują się pozostali fani. Nie są oni bandytami, tylko dlatego, że śpiewają głośniej od innych. To ich przyśpiewki, energiczny doping, czy żywiołowe reakcje podnoszą poziom adrenaliny, przez co widowisko jedynie zyskuje na wartości. Przywrócenie rac, oprócz walorów estetycznych, ma wnieść dodatkową wartość, także wpływającą na emocje, bo przecież sport niesie ze sobą przede wszystkim mnóstwo różnorodnych emocji. Jeżeli najlepsze ligi świata, takie jak Bundesliga czy Premier League są w stanie stworzyć emocjonujące widowiska, zachowując przy tym bezpieczeństwo, my także nie powinniśmy z tego rezygnować.
Pomysł PZPN-u przedstawiony na konferencji przez samego Zbigniewa Bońka, jest tylko i aż pomysłem, który trzeba sprecyzować, jasno określić obowiązujące „zasady gry”. Jeżeli ktoś nie będzie się ich trzymał, to naturalną koleją rzeczy jest „wypadnięcie z tej gry”. Tak naprawdę bezpieczeństwo zależy w dużej mierze od nas samych. Jako fani mamy to szczęście, że prezes i Zarząd PZPN wierzą w kibiców i darzą ich szacunkiem, nie pozostaje nam nic innego, jak odpłacenie się tym samym.