Bartosz Śpiączka (Górnik Łęczna): Moje nazwisko straciło na znaczeniu i teraz muszę się odbudować
Rozmawiamy z Bartoszem Śpiączką, napastnikiem, który powrócił do Górnika Łęczna po dwóch sezonach pobytu w innych klubach. W następny weekend 28-latek i jego koledzy z drużyny rozpoczną drugą część sezonu 2019/20 w II lidze.
To ty pierwszy zgłosiłeś się do Górnika, czy klub do ciebie?
Obie strony wyszły z inicjatywą w podobnym momencie. Chciałem tu wrócić, bo bardzo dobrze czułem się w tym klubie i miałem w Górniku swoje najlepsze sezony. Wiedziałem, że to najlepsze miejsce, by się odbudować. Znam tutejszy klimat i ludzi w klubie. Można powiedzieć, że to dla mnie drugi dom. Teraz trzeba to udowodnić na boisku.
W pierwszym sparingu po powrocie do Górnika zaliczyłeś asystę, w drugim strzeliłeś bramkę. To chyba niezłe wprowadzenie do drużyny?
Bramki w sparingach się tak naprawdę nie liczą. Na pewno jestem mile zaskoczony tym, jak nasz zespół gra, bo w składzie jest dużo młodych chłopaków, ale już widać u nich doświadczenie. To nie jest przypadek, że Górnik zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli. Mecze towarzyskie to zawsze lekcje dla trenerów i okazja na pokazanie tego, w jakim jesteśmy etapie przygotowań. Wszystko zweryfikuje liga, a druga runda z pewnością będzie trudniejsza od pierwszej.
Za tobą półroczny okres bez klubu. Jak oceniasz swoją obecną formę?
Na pewno potrzebuje jeszcze trochę czasu, bo dopiero wracam do optymalnej dyspozycji. W ostatnim czasie trenowałem indywidualnie, a to nie jest to samo, co z drużyną i trener o tym wie. Muszę wrócić do formy pod względem motorycznym, czucie piłki też jest jeszcze inne, w dodatku z drużyną wchodzi się na inne progi tlenowe.
Kibice pamiętają Bartka Śpiączkę strzelającego dużo bramek w barwach Górnika. Czujesz na sobie presję po powrocie do klubu?
Zawsze powtarzam, że presję to mają lekarze, a my robimy to, co lubimy. Wiem, jakie są wobec mnie oczekiwania, ale muszę im sprostać. Jak wrócę do pełni dyspozycji, to przyjdą bramki i asysty. Choć to sprawa drugorzędna, bo najważniejsze, żebyśmy awansowali do I. ligi. Chciałbym, żeby było tak jak kiedyś, choć powtórzę się, że potrzebuje nieco czasu na powrót do stuprocentowej formy. Wydaje mi się jednak, że do pierwszego ligowego meczu będzie w miarę ok.
Kiedy poprzednio grałeś w Górniku to zespół wyglądał niemal całkowicie inaczej, choć parę znajomych twarzy w klubie zostało, jeśli nie w szatni, to w sztabie szkoleniowym lub w pionie sportowym…
Zgadza się. Nadal są tu Sergiusz Prusak, Veljko Nikitović, czy Paweł Sasin. Ogólnie w klubie dużo rzeczy się nie zmieniło i nie ukrywam, że dlatego tu wróciłem, by odbudować się po moich bardzo złych ostatnich dwóch latach. Teraz jest czas na to, by pokazać, że wszyscy już skreślili Śpiączkę, a on chce jeszcze udowodnić, że coś potrafi.
Pewnie miałeś dużo czasu, by przemyśleć wiele spraw na temat twoich niepowodzeń po odejściu z Górnika. Co byś wskazał jako ich przyczynę?
Nie chciałbym o tym mówić. Pewnie przyjdzie jeszcze czas, by wspomnieć o tym, co już było. Teraz skupiam się na teraźniejszości. Okres spędzony w klubie z Niecieczy nie był dla mnie zbyt dobry, ale już nie chcę o tym myśleć. Czas, by się wszystko poukładało i poszło do przodu. Chciałbym wrócić na usta ludzi, ale nie za sprawą tematu zawodnika, który trzy razy spadał z ligi, tylko dlatego, że jestem dobrym piłkarzem.
W tym sezonie masz szansę awansować. I raczej na pewno nie spadniesz…
Nigdy nie mów nigdy. Mówiąc żartobliwie, to w poprzednim sezonie z I ligi wyrzucił mnie gol zdobyty przez bramkarza w 97. minucie meczu, więc wszystko może się zdarzyć. Wiem, że klub walczy o awans i chcę dołożyć do niego swoją cegiełkę, bo Górnik zasługuje na to, żeby grac wyżej niż tylko w II lidze.
A jak oceniasz swoje wprowadzenie do zespołu? Dobrze czujesz się w grze z tymi zawodnikami?
Ciężko na razie o tym mówić, bo jestem tu dopiero od kilku treningów i zagrałem w dwóch sparingach. Na pewno mamy młody zespół, który bardzo fajnie gra w piłkę. Trener umiejętnie to posklejał i miejsce w tabeli świadczy o jakości drużyny. Teraz muszę tylko pokazać się na tyle z dobrej strony, żeby zakotwiczyć tu na dłużej, bo chciałbym być związany z Górnikiem nie tylko przez najbliższą rundę. Życie jednak pokaże jak będzie. Nigdy nie wiadomo, co nas czeka. Dziś jesteś zdrowy, a jutro ktoś może ci złamać nogę.
Słychać w twoich wypowiedziach, że ostatni okres nauczył cię pokory.
Na pewno tak. Można powiedzieć, że odchodząc z Górnika latem 2017 roku miałem dużo możliwości i sporo klubów, które były mną zainteresowane. A w Niecieczy straciłem to, co na co wcześniej zapracowałem. Moje nazwisko straciło na znaczeniu i teraz muszę się odbudować. Jeżeli będę strzelał i asystował w lidze, to będę zadowolony, a jeśli nie, to trzeba będzie dalej pracować.
Do startu rundy wiosennej pozostało niewiele czasu, więc wszystko wskazuje na to, że zaczniesz ją w roli jokera.
Wiedziałem, że przychodzę do klubu, w którym napastnicy strzelali bramki, bo jeden ma ich na koncie 11, a drugi cztery. Liczyłem się z tym, że nie dostanę tu placu od razu, tylko muszę na niego zapracować. Mam czas, by pokazać, że można na mnie stawiać i jestem w każdym momencie gotowy do gry. Na pewno ci, którzy strzelali wcześniej, mają w tym momencie pierwszeństwo, ale decyzja należy do trenera. Zrobię wszystko, żeby szkoleniowiec miał ból głowy przy wyborze składu i żebym w końcu to ja zagrał w wyjściowej jedenastce.