Roma rozbiła bezradnych Rosjan. CSKA straciło pięć bramek (ZDJĘCIA)
Po piorunujących pierwszych 30 minutach, kibice CSKA przecierali oczy ze zdumienia. Ich ulubieńcy przegrywali już 0:4 i było po zawodach. Ostatecznie rzymianie wygrali 5:1. Zobaczcie zdjęcia!
Kibice zgromadzeni na Stadio Olimpico nie mogli wymarzyć sobie lepszego powrotu ich ulubieńców do rozgrywek Ligi Mistrzów. Piłkarze Romy nie pozostawili złudzeń gościom z Moskwy, którzy długo pamiętać będą włoską gościnność. Już od pierwszej minuty odważnie do ataku ruszyli Giallorossi. Pierwsze akcje nie przynosiły jednak skutku, więc gospodarze mądrze wycofali się licząc na kontrataki. Nie musieli na to długo czekać - już w szóstej minucie gry Tosić stracił piłkę na rzecz Gervinho, który z kolei znakomitym podaniem obsłużył Juana Iturbe. Argentyńczyk wzorowo wykończył akcję i dał prowadzenie wicemistrzom Italii.
Mimo straconej bramki przyjezdni nie kwapili się by ruszyć do odrabiania strat. Szybko oddali piłkę rywalom i stracili kontrolę nad meczem. Bezwzględnie wykorzystali to Gladiatorzy, a konkretniej Gervinho, któremu za asystę w ten sam sposób odwdzięczył się Iturbe. To zdarzenie natychmiast wybudziło Wojskowych z letargu i kto wie jak skończyłoby się to spotkanie, gdyby chwilę później Doumbia nie zmarnował idealnej okazji do strzelenia bramki kontaktowej. Zawodnik CSKA odzyskał piłkę, minął stoperów i ruszył w kierunku bramki De Sanctisa jednak w ostatniej chwili potknął się i stracił równowagę oddając futbolówkę golkiperowi Romy.
Takich prezentów od losu nie zwykli marnować Giallorossi. Sygnał do ataku dał niezawodny dziś Maicon, który niedługo później wpisał się na listę strzelców. Po jednym z rajdów Brazylijczyk dostał piłkę wrzuconą z autu, minął rywala i huknął z ostrego kąta w stronę bramki. Tam stał Igor Akinfeev, który bez problemu powinien obronić to uderzenie. Tym razem jednak Rosjanin nie popisał się i wpuścił "babola" - strzał Maicona przełamał ręce golkipera Sbornej. W tym momencie wynik spotkania był już właściwie przesądzony. Cień nadziei dla CSKA powrócił wraz z zejściem fantastycznie grającego Juana Iturbe, który nabawił się kontuzji. Jak się jednak okazało Alessandro Florenzi godnie go zastąpił i nie osłabił akcji ofensywnych zespołu. Po dłuższej chwili spokoju w indywidualny rajd skrzydłem ruszył Gervinho. Iworyjczyk z łatwością ograł rywali, wpadł w pole karne i umieścił piłkę w siatce po raz czwarty. Pierwsza połowa zakończyła się więc niezbyt przyjemnym wynikiem dla drużyny gości, którzy do szatni schodzili ze spuszczonymi głowami.
Druga połowa spotkania w Rzymie była już znacznie słabsza. Po obydwu zespołach widać było brak jakiejkolwiek chęci do gry, jednak raz na jakiś czas dokładnie zagrane akcje rozbudzały zmęczonych poziomem widowiska kibiców. Sześć minut po wznowieniu gry doczekaliśmy się piątego trafienia dla Romy, którego autorem był Sergiej Ignaszewicz. Po świetnym dośrodkowaniu przeskoczy on Alessandro Florenziego i w pechowy sposób zdobył bramkę. Po godzinie gry kolejną okazję stworzyli sobie gospodarze. Florenzi dostrzegł w polu karnym Pjanicia, który posłał piłkę pomiędzy nogami bramkarza. Bośniak zbyt szybko jednak chciał cieszyć się z bramki, bowiem jeden z obrońców zdołał wybić futbolówkę z linii bramkowej.
Od tego momentu aż do końca spotkania przewagę miał zespół gości. Piłkarze Leonida Slutskiego mają jednak duże problemy z trafianiem do bramki. Wojskowi dwukrotnie trafiali piłką w poprzeczkę bramki co uniemożliwiło im skuteczną pogoń za rywalem. W efekcie tego zdołali jedynie strzelić honorową bramkę, która po części zmyła plamę na honorze CSKA, ale nie przyniosła Rosjanom niezwykle cennych punktów do ligowej tabeli.