menu

Król Rzymu nie chce zejść z tronu. Dlaczego gwiazdy nie potrafią powiedzieć "koniec, dziękuję"? [KOMENATRZ]

24 lutego 2016, 11:49 | Filip Błajet

W ostatnim czasie ze względu na casus Terry'ego, czy wcześniej Raula, dużo mówi się o tym, że wielkie kluby nie potrafią żegnać swoich legend. Co jednak mają zrobić skoro często to legendy po prostu nie potrafią i nie chcą pożegnać się ze swoją piłkarską karierą?

Na Chelsea regularnie spadają gromy za to, że pozwolono odejść Frankowi Lampardowi, który potem był świetnym jokerem w talii Pellegriniego, a teraz za nieprzedłużenie kontraktu z Johnem Terrym. Choć Anglik już zapowiedział, że nie wyobraża sobie występów w innym klubie Premier League i prawdopodobny wydaje się kierunek katarski/MLS, to serca kibiców The Blues i tak są złamane. Szczególnie, że kapitan zespołu wciąż jest ważnym punktem układanki Guusa Hiddinka - wygrywa rywalizację z Garym Cahillem, podstawowym stoperem reprezentacji Anglii. Mimo, że Terry jest wspierany przez kolegów z drużyny (Willian - Terry to być może najlepszy piłkarz w historii Chelsea) i tymczasowego menadżera, to szefostwo klubu ze Stamford Bridge nie chce przedłużyć z nim kontraktu przed końcem bieżącego sezonu. Póki co dziennik The Times skomentował poczynania włodarzy londyńskiego klubu jednym słowem - "szaleństwo".

Wcześniej za mało eleganckie pożegnania Raula czy Casillasa mocno krytykowany był Real Madryt, Juventusowi dostało się za Alessandro Del Piero, a Milanowi za Ambrosiniego. Zarówno oni, jak i Terry oraz Lampard, wciąż mogli wnieść wiele jakości do składu swoich zespołów. Nawet jeśli nie jako kluczowi gracze, to przynajmniej jako cenne wzmocnienie z ławki rezerwowych. Teraz pojawia się pytanie, czy to samo tyczy się jeszcze Francesco Tottiego? Jak zachować równowagę między sukcesami klubu i jakością poszczególnych piłkarzy, a zadowoleniem legendy, przeświadczonej o swojej klasie i wielkości?

#TottiGate

Afera związana z Tottim to jeden z tematów tygodnia w europejskiej piłce. Kapitan Romy udzielił głośnego wywiadu telewizji RAI, w którym narzekał, że nie ma miejsca w wyjściowej jedenastce. - Fizycznie wciąż czuję się świetnie, jestem gotowy do gry i chcę grać. Siedzenie na ławce rezerwowych mnie boli. Na samym narzekaniu się jednak nie skończyło - Włoch otwarcie powiedział także o swoich roszczeniach wobec trenera Spallettiego. - Rozumiem, że mam 39 lat i z tego powodu gram mniej, ale nie mogę kończyć kariery w taki sposób, po tym, jak dałem Romie tak wiele. Po tym wszystkim co zrobiłem dla klubu, domagam się więcej szacunku. Rozmowa miała miejsce po tym, gdy Totti na boisko w meczu z Realem wszedł dopiero w 87 minucie. W tym sezonie Serie A zasłużony piłkarz, w dużej mierze z powodu kontuzji, zagrał tylko 5 spotkań.

Szkoleniowiec Romy, Luciano Spalletti, zareagował błyskawicznie. Rozwścieczony trener nie włączył swojego kapitana do kadry na niedzielny mecz z Palermo, choć potem przyznał, że początkowo widział Tottiego w wyjściowym składzie. Zamiast jednak z wysokości murawy, Włoch oglądał spotkanie na trybunach Stadio Olimpico i podziwiał efektowne zwycięstwo rzymian nad sycylijską ekipą aż 5-0. Głównym architektem zwycięstwa Romy był przebojowy skrzydłowy rodem z Egiptu - Mohamed Salah. - Totti, nasz najlepszy zawodnik od czasów drugiej wojny światowej, zasługuje na szacunek, ale musi na niego pracować tak jak każdy inny piłkarz - powiedział o swoim podopiecznym głównodowodzący rzymian. Jednocześnie zapowiedział, że porozmawia z piłkarzem w cztery oczy i wyjaśni sytuację, a także zapewnił, że na Tottiego wciąż czeka ważna rola do odegrania w jego zespole.

Spalletti powiedział kiedyś - łatwiej byłoby przenieść z Rzymu Koloseum niż Tottiego i teraz słowa te znajdują odbicie w rzeczywistości. Nazwisko trenera zespołu ze stolicy Włoch zostało wygwizdane w trakcie przedmeczowej prezentacji drużyn. I to mimo tego, że Roma pod jego wodzą wygrała 5 kolejnych ligowych spotkań i awansowała na 4 miejsce w tabeli, zachowując realne szanse na czołową trójkę. Szkoleniowiec świetnie spisuje się jako strażak, a i wcześniej przez 4 lata prowadził klub z sukcesami, zdobywając dwa puchary Włoch. To jednak za mało aby równać się w wyobraźni kibiców z ich idolem i kapitanem Romy.

Totti jest symbolem Romy, jak smok wawelski związany jest z Krakowem czy syrenka z Warszawą. Myślisz Roma, widzisz jego twarz i opaskę kapitańską na ramieniu. W ciągu 24 lat w Romie zagrał ponad 700 meczów i strzelił ponad 300 goli, a na koncie ma kilkanaście rekordów związanych z klubem. Choć otwarcie przyznawał (gwoli prawdy - ciężko się z nim nie zgodzić :)), że to w Madrycie czy w Mediolanie wygrałby znacznie więcej trofeów, to przez całą karierę pozostał wierny swojemu macierzystemu klubowi. Na szacunek zasługuje tym bardziej, że właściwie jedynymi podobnymi mu piłkarzami na tym poziomie byli Steven Gerrard i Matt Le Tissier (z tym, że Anglik kompletnie nie zaistniał w międzynarodowej piłce). Pozostałe legendy, które pierwsze przychodzą do głowy, takie jak Paolo Maldini, Javier Zanetti czy Ryan Giggs, zdobywały ze swoimi klubami niezliczone tytuły mistrzowskie, triumfowali także w Europie. Totti wraz z rzymskim klubem Serie A wygrał raz, a w gablocie ma także dwa puchary Włoch.

Totti większy niż klub

Ferguson powiedział kiedyś, że nikt nie jest większy niż klub (w rzeczywistości okazało się to bzdurą - wystarczy spojrzeć, jak Manchester radzi sobie bez niego), ale zdaje się nie mieć to potwierdzenia w przypadku włoskiego zawodnika. W zasadzie tylko Szkot miał taki autorytet, że nawet gdy wchodził w szranki z największymi gwiazdami zespołu jak Jaap Staam czy David Beckham, to większość kibiców prędzej czy później obierała stronę szkockiej legendy trenerskiej. W przypadku innych piłkarskich idoli, publika najczęściej staje po stronie poszkodowanych i zdradzonych przez klub zawodników. Spalletti, mimo czterech udanych lat w Romie, nie ma szans pojedynkować się z uwielbianym Tottim.

- Totti jest jak Bóg. Z nim składzie byliśmy lepsi. On jest niesamowicie grzeczny, bardzo uprzejmy, dowcipny i niezwykle pomocny. Trudno wyobrazić sobie Romę bez jej króla - powiedział o swoim byłym klubowym koledze John Arne Riise. Trzeba jednak pamiętać, że Włoch ma już 39 lat i przegrywa rywalizację z El Shaarawym, Perottim czy Salahem. Czy to nie jest już najwyższy moment, aby zarzucić buty na kołku, powiedzieć sobie "dość" i pomyśleć o innej roli? W czerwcu legendarnemu zawodnikowi kończy się kontrakt i może mógłby wcielić się w rolę ambasadora Romy czy też trenera młodzieży? - Gdybym był Tottim, to zakończyłbym karierę po tamtym sezonie, kiedy byłem jeszcze piłkarzem decyzyjnym, mogącym wpłynąć na losy meczu - skomentował sytuację Gianluca Vialli. W poprzedniej kampanii Serie A Totti zagrał w 27 spotkaniach, zdobył 8 goli i zanotował 6 asyst.

Jak odejść z klasą?

Przykładem wzorowego pożegnania z klubem może być bez wątpienia przykład Ryana Giggsa. Walijczyk spędził na Old Trafford kilkanaście lat pełnych sukcesów, a w ostatnim sezonie w miejsce zwolnionego Davida Moyesa pełnił funkcję grającego menadżera. Teraz od dwóch lat wspiera Louisa van Gaala w Manchesterze United jako asystent i jest jednym z poważniejszych kandydatów na objęcie schedy po Holendrze. Żeby jednak tego typu szczęśliwe finały częściej miały miejsce, to muszą chcieć tego obie strony. Wydaje się, że Totti nie jest jeszcze zainteresowany tego typu rozwiązaniem, które nie ma nic wspólnego z bieganiem po boisku.

Gdyby jednak kapitan Romy zdecydował się kontynuować swoją karierę piłkarską, to nie powinien mieć żadnych problemów ze znalezieniem nowego pracodawcy. Z otwartymi ramionami powitałby go jego były klubowy kolega, Vincenzo Montella - Jeśli Francesco chce szacunku, to może przyjść do Sampdorii, gdzie go dostanie. Z pewnością okazję próbowałyby wykorzystać także kluby chińskie, które ostatnio nie szczędzą grosza na wzmocnienia. Miejsce znalazłoby się zapewne także i w MLS, gdzie mocno pracuje się nad promocją soccera w Stanach Zjednoczonych.

Sytuacja jest patowa. Spalletti (ponoć ma na ścianie powieszoną koszulkę... Tottiego) szanuje swojego kapitana, ale jako priorytet stawia dobro zespołu, a Totti szanuje swojego szkoleniowca, ale wciąż chce odgrywać pierwsze skrzypce i uważa, że mu się to należy. Na tym wszystkim traci klub, wokół którego, mimo kolejnych zwycięstw, atmosfera prawdopodobnie nie będzie idealna. Czy legenda klubu powinna powoli zacząć usuwać się w cień i działać na chwałę Romy w inny sposób?

obserwuj autora na twitterze: filipmfn
polub fanpage na facebooku

Więcej o LIDZE WŁOSKIEJ


Polecamy