Cóż za spotkanie #1 Juventus – Real 2003: Pierwszy upadek „Galacticos”
W nowej serii na moim blogu zapraszam do podróży w przeszłość i przeżycia jeszcze raz najwspanialszych widowisk piłkarskich. Na początek rozgrzewka przed półfinałem Champions League, czyli wspomnienie starcia Juventusu z Realem na tym samym etapie rozgrywek w 2003 roku.
Nie ukrywam, że bardzo się ucieszyłem, widząc wyniki losowania, gdyż to spotkanie sprzed dwunastu lat pozostaje jednym z moich ulubionych. Broniący tytułu galaktyczny Real Madryt, z Figo, Zidanem, czy Ronaldo przyjeżdża do Turynu bronić zaliczki z pierwszego meczu, w którym to zwyciężył 2:1. Prowadzeni przez Vicente del Bosque „Królewscy” wyszli na to spotkanie dość defensywnie, z Estebanem Cambiasso, Gutim i niejakim Flavio Conceicao w środku pola. Przed nimi ustawieni byli Zinedine Zidane, Luis Figo i Raul Gonzalez. Miała to być odpowiedź na świetny duet w środku pola Juventusu – Edgar Davids i Alessio Tachinardi znajdowali się wtedy w doskonałej formie. Najgroźniejszą bronią „Starej Damy” był jednak atak. Kapitan Juve, Alessandro Del Piero grał w tamtym czasie jak natchniony, a dodatkowo miał za partnera Davida Trezegueta. Jakby tego było mało, za ich plecami szalał Pavel Nedved, który był dosłownie wszędzie. To wszystko powodowało, że nawet Real zaczynał się bać.
Spotkanie rozgrywane na Stadio delle Alpi prowadzone było w bardzo żywym tempie, z licznymi groźnymi akcjami z obu stron. Przeważał jednak Juventus i już w 12 minucie objął prowadzenie po bramce Davida Trezegueta. Fantastycznie zachowało się całe ofensywne trio bianconerich: Nedved dośrodkował piłkę na dalszy słupek, tam był Del Piero, który idealnie zgrał piłkę do Trezegueta. Francuz tylko na to czekał i z bliska pokonał Ikera Casillasa. „Królewscy”, grający trzema defensywnymi pomocnikami, z których żaden nie prezentował klasy Claude’a Makelele, mieli problemy z konstruowaniem akcji. Tym nie mniej można było podziwiać indywidualne popisy Figo i Zdane’a, a także minimalnie niecelną bombę z wolnego w wykonaniu Roberto Carlosa. Bardziej konkretny był Juventus, który za sprawą swego kapitana podwyższył prowadzenie jeszcze przed przerwą. Del Piero otrzymał piłkę w narożniku pola karnego, zszedł do środka, zamarkował strzał, czym kompletnie zmylił Fernando Hierro i Michela Salgado i uderzył tuż przy słupku. Można powiedzieć, że tym występem Del Piero wysłał Hierro na emeryturę. Kapitan Realu miał już wtedy 35 lat i nie dość, że był wolny i mało zwrotny, to popełniał także błędy w ustawieniu. To był już jego definitywny koniec w Madrycie, po sezonie odszedł, aby kopać piłkę pod palmami, w barwach katarskiego Al Rayyan.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Ronaldo, który wracał po kontuzji. Nie przeszkodziło mu to wywalczyć rzut karny, po tym jak został ścięty równo z trawą przez Paolo Montero. Do piłki podszedł Luis Figo i… strzelił najgorzej jak można, tylko trochę obok środka bramki. Gianluigi Buffon w świetnym stylu obronił ten słaby strzał. Kapitalnie grający Juventus zemścił się już po kilku minutach. Gianluca Zambrotta zagrał perfekcyjną długą piłkę za plecy obrońców w kierunku Pavla Nedveda. Czech włączył piąty bieg, wyprzedził powolnego Hierro i uderzył z powietrzu obok bezradnego Casillasa. Chwilę później zdobywca Złotej Piłki za 2003 rok popełnił chyba największy błąd w swojej piłkarskiej karierze – w niegroźnej sytuacji w środku pola sfaulował Ivana Helguerę, za co otrzymał żółtą kartkę, wykluczającą go z gry w finale. Zaraz po tym załamany Czech ukrył twarz w dłoniach.
Real ruszył do odrabiania strat, jednak tego dnia niezbyt wiele mu wychodziło. Figo i Zidane, bazujący głównie na technice, poruszali się dość statecznie, co nie dawało zbyt dobrych rezultatów, w porównaniu z biegającymi od jednego do drugiego pola karnego Zambrottą, Davidsem, czy Nedvedem. Jednak w końcówce „Zizou” zdołał pokonać Buffona, po kapitalnym przyjęciu uderzył lewą nogą po długim rogu. To wszystko było jednak zbyt mało na świetnie dysponowaną „Starą Damę” i jedyna niewłoska drużyna w półfinałach odpadła z rozgrywek. Decydujące starcie tej edycji Champions League padło łupem Milanu, który zwyciężył w rzutach karnych, jednak do dziś większość ekspertów jest zgodna, że z Nedvedem w składzie to Juventus sięgnąłby po trofeum.
Oglądając ten mecz niemałą przyjemność sprawiają pewne obrazki, których dziś już nie uświadczymy w futbolu. Tak jak często śmiejemy się z króciutkich spodenek z lat 70., tak moda z początku XXI wieku wygląda równie zabawnie – wszystkie stroje wydają się co najmniej dwa rozmiary za duże, rękawy Roberto Carlosa sięgały za łokcie. Na pierwszy rzut oka widać też kolosalne zmiany w taktyce – dziś każdy trener byłby oburzony widząc tak dużą ilość górnych piłek i dryblingów i tak mało krótkich podań. Marcello Lippi jednak spokojnie palił cygaro w trakcie meczu, co dziś także jest nie do pomyślenia.
Tamto spotkanie było początkiem końca ery Galacticos, którzy mimo kolejnych wielkich transferów przez wiele lat nie potrafili przejść 1/8 finału. Juventus wygrał jeszcze trzy kolejne mistrzostwa Włoch, jednak afera „calciopoli” oznaczała koniec wielkiej drużyny i długi czas powrotu na szczyt. Obie ekipy problemy mają już dawno za sobą, Real zdobył upragnioną „La Decimę”, Juventus wrócił na szczyt Serie A i w tym roku także do najlepszej czwórki Ligi Mistrzów. Jedno tylko się nie zmienia: Buffon i Casillas nadal stoją między słupkami.
Juventus Turyn - Real Madryt 3:1 (Trezeguet 12’, Del Piero 43’, Nedved 73’ – Zidane 89’)
Juventus: Buffon – Thuram, Tudor, Montero, Birindelli (60’ Pesotto) – Zambrotta, Tachinardi, Davids (Conte 89’), Nedved – Del Piero Trezeguet (Camoranesi 77’)
Trener: Marcello Lippi
Real: Casillas – Salgado, Hierro, Helguera, Roberto Carlos – Cambiasso (McManaman 76’), Conceicao (Ronaldo 52’), Guti – Figo, Zidane – Raul
Trener: Vicente del Bosque
Stadio delle Alpi, 67 229 widzów (rekord stadionu)