Arsenal walczył dzielnie, ale Barcelona i tak wygrała. Piękne "okienko" Suareza [RELACJA, ZDJĘCIA]
W rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów FC Barcelona wygrała z Arsenalem Londyn 3:1. Tym samym pewnie awansowała do ćwierćfinału, bo w pierwszym spotkaniu również zwyciężyła (2:0). „Kanonierzy”, choć odpadli z rozgrywek, to dziś na Camp Nou pokazali się z niezłej strony.
Jeszcze przed premierowym gwizdkiem jasnym było, że dzisiejsze spotkanie nie będzie bynajmniej prostym dla gości z Londynu. Arsenal przyjechał bowiem do jaskini lwa – na stadion Barcelony, która pozostała niepokonana od 3 października. Przez kolejne 37 meczów podopieczni Luisa Enrique konsekwentnie zdobywali przynajmniej punkt. Jedno oczko nie zadowalałoby jednak Anglików. Oni, aby przejść do następnej rundy Ligi Mistrzów, musieli dokonać praktycznie niemożliwego, ograć Hiszpanów na Camp Nou.
Gospodarze rozpoczęli, jak się zresztą można było spodziewać, dosyć efektownie. Popisali się finezyjną wymianą podań, jednak pierwsi na bramkę rywali uderzyli goście. Strzał Danny’ego Welbecka pobudził jedynie ogromne ambicje Katalończyków. Ci ruszyli do przodu i w charakterystycznym dla siebie stylu nacierali na bramkę Davida Ospiny. Poważne ostrzeżenie nadeszło po około kwadransie, kiedy to po świetnej akcji Neymara, uderzył Leo Messi. Tym razem świetnie interweniował golkiper Anglików. Ta sztuka nie udała mu się zaledwie minutę później, kiedy musiał wyciągać piłkę z siatki po golu Brazylijczyka. Neymar wykorzystał świetne podanie Louisa Suareza iw sytuacji sam na sam, nie dał Ospinie szans.
Taki rezultat, a także dwubramkowa zaliczka z pierwszego starcia tych zespołów, sprawiły, że Barcelona mogła nieco zwolnić. I rzeczywiście tak zrobiła. Gospodarze kontrolowali grę, przeważali w posiadaniu piłki, lecz nie atakowali już tak zaciekle. Spokojnie wymieniali podania na środku boiska i połowie rywali, ale nie wpływało to na ilość strzałów na bramkę Ospiny. Coraz lepiej wyglądali natomiast przyjezdni. Przed przerwą uwierzyli jeszcze, że losy pierwszej połowy nie są rozstrzygnięte. Uderzenia Danny’ego Wellbecka czy Alexisa Sancheza okazały się nie wystarczające, aby pokonać nieźle radzącego sobie Marc-Andre ter Stegena.
W drugą część gry lepiej weszli goście. To oni jako pierwsi ruszyli do przodu i momentami zamykali lepszych na papierze przeciwników, na ich połowie. Najpierw przed szansą stanął Alex Iwobi, lecz jakże upragniony sukces, odniósł dopiero Mohamed Elneny. Doskonałym strzałem pod samą poprzeczkę sprawił, że golkiper Barcelony był bez szans. Stracony gol zdecydowanie przyśpieszył gospodarzy. Katalończycy przyśpieszyli tempo i konsekwentnie zaczęli pokazywać rywalom, że to oni zasługują na awans do następnej rundy. Długo na drodze do celu ,stawał im David Ospina, który powstrzymywał Leo Messiego przed zdobyciem gola. Na listę strzelców wpisał się dopiero Louis Suarez. W 65.minucie Urugwajczyk popisał się przepięknym strzałem z woleja i skierował futbolówkę w samo okienko. Co tu dużo mówić – gol a la stadiony świata.
Arsenal zamierzał jednak walczyć do końca. Również Arsene Wenger starał się wspomóc swoich podopiecznych, szybko dokonując kompletu zmian. Londyńczycy rzeczywiście radzili sobie całkiem nieźle - tworzyli sporo zagrożenia w polu karnym Barcelony, wykorzystywali drobne pomyłki gospodarzy i testowali umiejętności bramkarskie ter Stegena. Mimo wielu prób, ani Alexis Sanchez, ani wprowadzony z ławki Olivier Giroud, nie potrafili wyrównać. Swoją postawą długo jednak utrzymywali swych kibiców w nadziei na wynik choćby 2:2. Te marzenia ostatecznie zabił dopiero Leo Messi. Po wielu próbach, Argentyńczyk na dwie minuty przed końcem spotkania, wreszcie zdobył bramkę. Lekkim, technicznym strzałem znienacka pokonał Ospinę i tym samym ustalił końcowy rezultat.