Andrzej Grajewski: Viagry jeszcze nie potrzebuję [CZĘŚĆ I]
Bandycki numer Jagiellonii, nocniki w Legii, głupota Bjelicy, gimnastyka sportowa lepsza od wypowiedzi Franciszka Smudy i to niektóre z tematów, które Andrzej Grajewski porusza w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim".
Były prezes Lecha i Widzewa, organizator wielkich gal bokserskich w Niemczech Andrzej Grajewski był gościem naszej redakcji. W obszernym wywiadzie skomentował on m.in. zakończone w ubiegłą niedzielę rozgrywki ekstraklasy. Nie brakowało oczywiście kontrowersyjnych opinii. Także na temat Kolejorza.
- Lech zaczął fatalnie, później była zmiana trenera i przyszedł Nenad Bjelica. Chorwat, trzeba przyznać, wprowadził dużo dobrego. Zmienił system, wprowadził potrzebne zmiany w szatni, każdy znał swoje miejsce w szeregu. Pomyślałem sobie, że jest to ta droga, którą musi iść Lech, by osiągać sukcesy i cieszyć się znowu z majstra. Ale jak grom z jasnego nieba przyszedł finał Pucharu Polski, gdzie jak zobaczyłem skład Lecha i nie wierzyłem, że to może się dziać. Pomyślałem, czy ten Bjelica zgłupiał? Odszedł od systemu, zagrał dwoma napastnikami, czyli właściwie w dziesiątkę, bo jeden drugiemu przeszkadzał. I w pewnym momencie Arka, która jest bardzo, bardzo słabym zespołem i psim swędem została w ekstraklasie, uwierzyła w swoją szansę. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. To może jest bardzo subiektywna opinia, ale moim zdaniem Bjelica tą decyzją pokazał, że nie jest szkoleniowcem, który poprowadzi Lecha do wielkiej piłki. On na pewno dużo dobrego zrobił, ale wszystko posypało się po tym meczu - powiedział Andrzej Grajewski.
Co czeka Lecha? - Na pewno Bjelica jest lepszym trenerem niż jego poprzednicy, ale ciekaw jestem, jak to dalej się potoczy. Mówi się, że będzie wyprzedaż i duże wietrzenie szatni, po sporze z Trałką i Robakiem. To wszystko nie sprzyja dyscyplinie i atmosferze w szatni. A jak tego brakuje, to się nic nie wygra. Przerabiałem takie sytuacje jako prezes i wiem, co mówię - twierdzi znany działacz.
Grajewski ostro skrytykował też Jagiellonię, której kibicował, by zdobyła tytuł. - Cała sympatia prysnęła, gdy kibice rzucili serpentyny. To był bandycki numer tego klubu. Sędzia doliczył 10 minut, by jeszcze mogli coś zrobić. To nie było fair play. Liczyłem, że po meczu wkroczy PZPN i ukarze Jagiellonię przynajmniej półmilionową grzywną, by nikt inny na to w przyszłości tak już się nie zachował. Niestety, sprawa ucichła - stwierdził Grajewski.
W niedzielę druga część rozmowy z Andrzejem Grajewskim. Działacz zdradzi w niej kulisy zatrudnienia w Widzewie Franciszka Smudy, opowie o organizowaniu walk Dariusza Michalczewski oraz stwierdzi, co myśli o Zdzisławie Kręcinie.