menu

A piknik trwa...

21 maja 2011, 21:20 | Tomasz Dębek

Ostatnio spore kontrowersje wzbudził artykuł Rafała Musioła "Piknikowa rewolucja na trybunach". Jego krytycy powinni dobrze się zastanowić, bo wszystko wskazuje na to, że niedługo pikniki mogą dzielić i rządzić na stadionach w całej Polsce. Dziś opanowali stadion Legii, a to pewnie dopiero początek!

"Piknikowa rewolucja na trybunach" - Rafał Musioł

Trudno w to uwierzyć, ale owiani złą sławą kibole są w odwrocie. Na meczu Legii z Wisłą nie uświadczyliśmy śmiertelnie niebezpiecznych rac, obrażania drużyny gości czy wulgarnych przyśpiewek gorszących normalnych kibiców. Sympatycy futbolu, którzy zapełnili "Żyletę" pokazali, jak kulturalnie dopingować swój klub na iście europejskim poziomie. Swe wzory czerpali z pewnością od najlepszych na świecie polskich kibiców siatkówki. Świadczą o tym okrzyki "ostatni!", "raz! dwa! trzy!" skandowane po przejęciu piłki czy też odśpiewanie "Pieśni o małym rycerzu".

Dzisiejszy repertuar pieśni kibiców Legii był naprawdę bogaty, a co najważniejsze, obyło się bez wulgaryzmów. Po stadionie rozbrzmiewały takie szlagiery jak "Kolorowe jarmarki", "Biały miś", "Jesteś szalona" i "Jedzie pociąg z daleka". Grzeczni kibice pokazali też, że mają szerokie horyzonty, daleko wykraczające poza piłkę nożną. Pozdrowili oni Mariusza Pudzianowskiego, Roberta Kubicę, Irenę Santor, Adama Małysza i Roberta Mateję - "naszych skoków nadzieję".

Zabawa trwała w najlepsze. Kibice obserwowali mecz z perspektywy wygodnych krzesełek, bo przecież na stojąco dopingują tylko najgorsi chuligani. Po udanych zagraniach piłkarzy Legii rozlegały się gromkie brawa. Niestety na przychylność warszawian nie mogli liczyć zawodnicy Wisły - ich dojścia do piłki kwitowane były gwizdami. Okazało się, że wyjście na mecz można połączyć też z aktywną formą wypoczynku. Po trybunach krążyły wszelkiego rodzaju piłki plażowe, radośnie odbijane przez kibiców. Ci, którzy przyszli na mecz nieprzygotowani, sprytnie zastępowali piłki... nadmuchanymi prezerwatywami. Byli też tacy, którzy preferowali wyścigi papierowych samolotów - dla każdego znalazło się coś miłego.

Co zrozumiałe, na stadionie nie było miejsca dla Pierwszego Chuligana RP, Piotra S. Jego miejsce na "gnieździe" zajął popularny polityk z Podlasia, Krzysztof Kononowicz. Pan Krzysztof wygłosił kilka płomiennych przemówień, gorąco przyjętych przez kibiców. Aby nie zostać posądzonymi o nierówne traktowanie jednej opcji politycznej, szansę na wykazanie się jako wodzirej dostał też Donald Tusk. Niestety, pan premier nie sprostał trudnemu zadaniu. Wydaje się, że był trochę za bardzo napompowany...

Krótko mówiąc, rewolucja zapowiadana przez pana Musioła trwa i ma się dobrze. Niedawno poddali się jej kibice ŁKS-u, którzy także postawili na kulturalny doping i piknikowe gadżety. Kwestią tygodni jest rozprzestrzenienie się nowej mody na cały kraj. "Tak trzymać" - chce się krzyczeć, widząc obrazki z odchamionych trybun. Premier też powinien być zadowolony, zdaje się że największy problem naszego kraju rozwiązuje się, i to samoistnie. Teraz pozostaje mu zająć się takimi drobiazgami jak dziura budżetowa, dołująca gospodarka, szalejące ceny, stojące w miejscu śledztwo w sprawie rozbicia się samolotu z prezydentem na pokładzie, opóźnienia w budowie infrastruktury na EURO 2012 czy też autonomiczne aspiracje Ślązaków. Kibiców może już zostawić w spokoju. Poprowadzi ich Kononowicz.

Zobacz zdjęcia z pikniku na Łazienkowskiej!