menu

Dziesięciu polskich piłkarzy, którym kariery zaprzepaściły kontuzje - część V [ZDJĘCIA, WIDEO]

7 kwietnia 2014, 01:19 | Bartosz Michalak

Niektórych wykluczyły całkowicie z gry w piłkę. Innych zatrzymały w szczytowej formie, do której zazwyczaj ciężko jest już wrócić. Kontuzje - prawdziwa zmora milionów sportowców na świecie. W ostatnich latach zebrały swoje żniwa także wśród polskich piłkarzy.

Jakub Świerczok
fot. Arkadiusz Gola (Polskapresse)
Artur Cebula
fot. ECHO DNIA
Krzysztof Gajtkowski
fot. Francuz
Marcin Zając
fot. Paweł Łacheta
Grzegorz Kasprzik
fot. Marek Zakrzewski
Damian Radowicz
fot. Paweł Łacheta
Wojciech Łobodziński
fot. Polskapresse
Paweł Strąk
fot. screen weszlo.com
Radosław Wróblewski wczoraj i dziś
fot. screen WESZLO.COM
Sebastian Małkowski
fot. Sylwester Wojtas
1 / 10

Jakub Świerczok - mimo, że ma dopiero 22 lata już dwukrotnie zerwał więzadła krzyżowe w lewym kolanie. Początkiem roku w rozmowie z „Ofensywnymi” z Przeglądu Sportowego wychowanek MOSM-u Tychy nie potrafił jeszcze wskazać terminu swojego powrotu na plac.

Aktualnie Świerczok wraca do pełni zdrowia. Fakty są jednak takie, że od ponad dwóch lat praktycznie nie gra w piłkę. Piłkarskiej Polsce dał się poznać dzięki fenomenalnej rundzie jesiennej sezonu 2011/12 w barwach I-ligowej Polonii Bytom. Był w gazie. Bramkarzy drużyn rywali pokonywał strzałami z dystansu, uderzeniami głową bądź chytrymi „kaczkami” z okolic pola karnego. Jego niezwykłą uniwersalność szybko dostrzegli między innymi włodarze niemieckiego 1.FC Kaiserslautern, którzy zapłacili za 19-latka 400 tysięcy euro. Świerczok podpisał 3,5-letni kontrakt. Zaliczył bardzo przyzwoity debiut w Bundeslidze i…

Tutaj niestety musimy postawić trzy kropki. Trzeba mieć nadzieję, że Kuba limit pecha w swojej piłkarskiej karierze już wyczerpał i w przyszłym sezonie postara się wrócić do dyspozycji jaką prezentuje chociażby na poniższych nagraniach wideo.

Damian Radowicz - były zawodnik łódzkiego Widzewa we wrześniu 2011 roku doznał bardzo poważnej kontuzji ścięgna Achillesa, która wyłączyła go z gry na dwa lata. Piłkarz przeszedł w sumie trzy operacje. W pewnym momencie groziło mu nawet kalectwo... Dokładnie po 704 dniach, często bardzo bolesnej walki, wrócił na boisko. Obecnie do pełni formy dochodzi reprezentując barwy Mechanika Radomsko.

Szczerze? Wolałbym, żebyście zamiast czytać tę krótką notkę, dokładnie obejrzeli poniższe wideo. To zobrazowana kwintesencja pięknej walki popularnego „Rado” o powrót do pełni zdrowia, za którą należy mu się ogromny szacunek!

Krzysztof Gajtkowski - w polskiej ekstraklasie rozegrał w sumie 200 meczów, w których zdobył 48 bramek. 2002/03 i 2005/06 - to dwa najlepsze sezony „Gajtka” pod względem skuteczności (strzelił w nich po 12 goli). Co ciekawe w wymienionych rozgrywkach krępy napastnik grał aż w… czterech klubach. Kolejno: GKS Katowice, Lech Poznań oraz Lech Poznań, Korona Kielce.

W wieku 26 lat odniósł kontuzję kolana, jaką leczył „grubo” ponad pół roku. Od tego czasu kariera napastnika, który aktualnie zaprzestał nawet półamatorskiego kopania piłki w Szombierkach Bytom, została bardzo poważnie zastopowana…

(od 5:53)

Radosław Wróblewski - tak naprawdę w piłkę przestał grać już w wieku 24 lat. Z wiadomych przyczyn kariera dynamicznego skrzydłowego Legii została wręcz zaprzepaszczona.

- Gdyby nie kontuzje, mógłbym zagrać wyżej. Miałem już praktycznie podpisany kontrakt z Borussią Mönchengladbach. Była też opcja testów w Valencii, zabiegały o mnie inne kluby, między innymi Celta Vigo. No ale w 2001 roku, właśnie z Valencią w Pucharze UEFA, złapałem kontuzję. Miałem pauzować trzy tygodnie, ale ostatecznie przedłużyło się do ponad sześciu miesięcy. Po powrocie to już nie był ten sam Wróblewski, co wcześniej… - powiedział w marcu bieżącego roku portalowi sportowabydgoszcz.pl .

Od lipca 2012 były piłkarz warszawskiej Legii pracuje jako trener. Zdrój Ciechocinka - piłkarze tego klubu mają przyjemność pracy z Radosławem Wróblewskim.

(od 3:10)

Marcin Zając - w polskiej lidze zagrał 307 meczów, strzelając w nich 55 goli. Dlaczego zatem uważam, że jego kariera została mocno zastopowana?

- Przez kontuzje straciłem w sumie ponad dwa sezony. Sporo. Miałem trzy operacje kolana, a w meczu reprezentacji zerwałem Achillesa. Trochę tego było. Najgorszy był ten odjeżdżający czas i długie rehabilitacje. Myślę, że przez to nie ugrałem tyle w życiu, ile mogłem ugrać - podkreślił w maju 2002 roku popularny „Zajączek” w rozmowie z Weszlo.com .

Sebastian Małkowski - podczas 5,5-rocznego pobytu w Lechii Gdańsk rozegrał tylko 36 meczów w pierwszej drużynie. Jeśli już dochodził do przyzwoitej dyspozycji, to przyplątywał się kolejny uraz.

Od rundy wiosennej obecnego sezonu przeniósł się do Bytovii Bytów. Niestety 1 kwietnia pojawiła się informacja, że wobec zerwanych więzadeł w kolanie 27-letni bramkarz będzie musiał pauzować co najmniej sześć miesięcy…

Małkowski swoją bardzo pozytywną postawą w bramce w meczach w jakich zdążył zagrać najwidoczniej tak spodobał się włodarzom drugoligowca, że ci zdecydowali się go wesprzeć. Wygasający w czerwcu kontrakt z wychowankiem Wisły Tczew automatycznie został przedłużony na kolejnych dwanaście miesięcy.

Artur Cebula - większość z Was pewnie nie kojarzy tego zawodnika. Rocznik 1993. Bardzo zdolny i ułożony chłopak. Wychowanek Stali Stalowa Wola, z której w wieku 17 lat trafił do Korony Kielce. Niestety wobec szeregu kontuzji kolana kariera tego prawego obrońcy została bardzo mocno wstrzymana. Problemy zaczęły się od rundy jesiennej sezonu 2012/13. Od tego czasu Cebula głównie koncentruje się na znalezieniu dobrego specjalisty…

- Nie mam więzadła w kolanie, miałem operację rekonstrukcji w Rzeszowie, ale więzadło się nie przyjęło. Muszę przejść kolejną operację, na razie szukam lekarza, postanowiłem pojechać do Łodzi. Myślę, że w ciągu miesiąca czeka mnie operacja, potem znowu rehabilitacja. Z pół roku to wszystko potrwa na pewno. Nie chcę już ryzykować i chcę wyleczyć się pełni, mięśnie odbudować i potem trenować. Może będę mógł wrócić do gry w rundzie jesiennej przyszłego sezonu.

Los bywa niesprawiedliwy. Przypadek Cebuli jest tego potwierdzeniem, ponieważ chłopak ten najzwyczajniej w świecie nie zasługuje na takiego pecha.

Wojciech Łobodziński - odkąd przeniósł się z Zagłębia Lubin do krakowskiej Wisły, co chwila coś zaczynało go boleć. A to mięsień naderwany, a to problem z kostką, aż w końcu… stanął przed sądem za udział w korupcji.

Kiedy przeprowadził się do Małopolski miał 25 lat. Wydawało się, że „Biała Gwiazda” może być dla niego kolejną trampoliną do silnego, zachodniego klubu. Wobec kolejnych kontuzji, a także w konsekwencji coraz częstszej gry „w kratkę” kariera Łobodzińskiego zatrzymała się na dobre. Aktualnie w barwach Miedzi Legnica piłkarz z nudów dorabia sobie do spokojnej emerytury. Choć wcale nie musi, bo w Wiśle zarabiał krocie.

Grzegorz Kasprzik - świetny sezon 2008/09 w barwach Piasta Gliwice zaowocował transferem do Poznania. Wydawało się, że 25-letni wówczas Kasprzik może stać się pierwszym golkiperem „Kolejorza” na wiele lat.

„Bramkarz Lecha straci kolejne pół roku” - mniej więcej takie nagłówki można było przeczytać na temat Kasprzika po przenosinach do stolicy Wielkopolski. Ciężki uraz kolana spowodował, że genialny początek wychowanka Górnika Zabrze okazał się być tak zwanym złego miłym początkiem… (Kasprzik w debiucie zapewnił drużynie Superpuchar Polski, broniąc w serii karnych dwie „jedenastki” piłkarzy Wisły Kraków)

Paweł Strąk - a na sam koniec piłkarz, który jakimś cudem biega jeszcze po ligowych boiskach. Co więcej, zdarza mu się nawet zagrać na stoperze bardzo poprawne zawody, co tylko chyba podkreśla magiczny poziom naszego krajowego podwórka.

Było już o kolanach, więzadłach, Achillesach, naderwanych mięśniach i innych tym podobnych kontuzjach. „Uraz” jaki dopadł wychowanka Alitu Ożarów nazywa się… NADWAGA (ostatnie zdjęcie w galerii).

Kiedy miał 26 lat trafił do Górnika Zabrze. Cóż, działacze chwilę potem marzyli tylko i wyłącznie o jak najszybszym rozwiązaniu z nim kontraktu. Niestety dla nich Strąk pieniążki liczyć umiał i zamiast odszkodowania wolał spokojnie pobierać miesięcznie kwotę oscylującą w wysokości 50 tysięcy złotych. Z powodu kilku wcześniejszych urazów zupełnie stracił formę i został przetransportowany do B-klasowych rezerw.

Kilogramów przybywało, i tak zamiast piłkarskiego rozwoju były zawodnik krakowskiej Wisły powoli… puchł.

Zobaczcie inne artykuły autora:

Więcej tutaj ---> Bartosz Michalak


Polecamy