Walczył z czasem i wygrał - Glik jedzie na mundial. Tylko Kamińskiego żal...
Zarówno lekarze we Francji, jak i w reprezentacji dali Kamilowi Glikowi zielone światło. Obrońca pojedzie na mundial.

fot. Pawel Relikowski / Polska Press
Gdy podczas obozu w Arłamowie, grając w siatkonogę, Kamil Glik nabawił się kontuzji, Polakom zadrżały serca. Brak podstawowego stopera i jednego z najlepszych obrońców w kraju byłby ogromną stratą dla drużyny Adama Nawałki przed najważniejszym turniejem.
Mimo pesymistycznych diagnoz zawodnik AS Monaco nie zamierzał się jednak poddawać. Choć zwiastowano kilka tygodni przerwy, już siedem dni po odniesieniu urazu barku defensor pomyślnie przeszedł badania we Francji. Jego klubowi lekarze Philippe Kuentz i Pascal Boileau dokładnie zbadali zawodnika, po czym stwierdzili pełen zakres ruchu i zgodzili się na jego wyjazd do Rosji.
Późnej pałeczka była tylko po stronie lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego, który we wtorek również dał zielone światło. - W związku z tym, że Francuzi zadecydowali o braku operacji, wybraliśmy najlepszego fizjoterapeutę na Śląsku i on jak najszybciej starał się uruchomić Kamila - tłumaczył Jaroszewski.
Szybka poprawa stanu zdrowia Glika to w dużej mierze efekt ciężkiej pracy. Trenował po kilka razy dziennie, przechodząc błyskawiczną rehabilitację. Jak sam deklaruje, na tę chwilę jest gotów wrócić do treningów biegowych i tych niewymagających kontaktu z przeciwnikiem. Na pełną dyspozycję będzie trzeba najpewniej poczekać jeszcze kilka dni. Podobnie zresztą jak na występ w meczu.
Jeżeli nie zdarzy się kolejny cud, w starciu z Senegalem Nawałka będzie musiał poradzić sobie bez niego. Sytuacja powinna ulec zmianie przed drugim meczem, w którym Biało-Czerwoni zmierzą się z Kolumbią. Po tym, jak szybko obrońca Monaco doszedł do zdrowia, można być dobrej myśli.
Szczęście Glika nieszczęściem Marcina Kamińskiego. W związku z powrotem do zdrowia starszego kolegi obrońca VfB Stuttgart opuści zgrupowanie i turniej obejrzy z domu. Po tym, jak Glik odniósł uraz, były piłkarz poznańskiego Lecha okazał się jego naturalnym zastępcą. Razem z resztą drużyny dokończył obóz w Arłamowie, znalazł się w kadrze na mecz z Chile, odebrał szyty na miarę garnitur, a nawet wziął udział w przedmundialowej sesji fotograficznej.
Przez cały ten czas mógł marzyć o debiucie na mistrzostwach świata. Teraz wie, że poczeka na niego co najmniej cztery lata.
„Trzeba podziękować Marcinowi Kamińskiemu, który był z drużyną przez ostatni tydzień, trenował i był gotowy na wyjazd. Dzięki Marcin!” - napisał na Twitterze rzecznik reprezentacji Jakub Kwiatkowski.
- Pamiętajmy, że jedziemy na mundial i wszyscy muszą być w pełnej gotowości - zapowiadał Nawałka. Jest więc pewne, że Glik nie uda się do Rosji jedynie za zasługi.








