menu

„Świr” historia prawdziwa - najlepsze momenty Piotra Świerczewskiego [ZDJĘCIA, WIDEO]

11 lutego 2014, 11:05 | Bartosz Michalak

Jakże brakuje nam dzisiaj na boiskach T-Mobile Ekstraklasy piłkarza o charakterze choćby przypominającym ten słynnego Piotra Świerczewskiego. „Świra”, z którym nawet najkrótszy, pomeczowy wywiad mógł się okazać internetowym hitem. „Świra”, który w wieku 40 lat wygrał „Turbokozaka”. Ale przede wszystkim „Świra”, który był wybitnym polskim piłkarzem.

Piotr "Turbokozak" Świerczewski
fot. screen youtube
"Mamy Cię" z udziałem Piotra Świerczewskiego
fot. screen youtube
Piotr "Maserak" Świerczewski
fot. screen youtube
Casting na trenera w wykonaniu "Świra"
fot. screen youtube
"Mamy Cię" z udziałem Piotra Świerczewskiego
fot. screen youtube
- A co by było jakbym grał jeszcze nogami?! Wtedy byś przegrał...
fot. screen youtube
"Adams" na chaos! "Miętowy" powiedz mu! Na chaos, to już trzeba walić!
fot. screen youtube
"Jest naprawdę do dupy ten sędzia"
fot. screen youtube
1 / 8

Takim trzeba po prostu się urodzić. Nie da się udawać, że jest się wariatem. Szczególnie tym pozytywnym. Jeśliby tak spisać wszystkie anegdoty ściśle związane z Piotrem Świerczewskim pewnie powstałaby trylogia. Wiem o czym mówię, ponieważ kilka z nich udało mi się kiedyś usłyszeć w trakcie rozmowy z Piotrem Piechniakiem. Takich historii można słuchać i pewnie też o nich czytać w nieskończoność.

Tak więc: „Siadamy głęboko w fotelach, zapinamy pasy i startujemy!”

Niedawno pojawiły się informacje jakoby były kapitan Olympique Marsylia miał wziąć udział w kolejnej edycji… „Tańca z gwiazdami”. Cóż, poniższy taneczny show „Świra” dość poważnie stawia go w gronie faworytów tego programu.

Zostawmy jednak taniec! Piotr Świerczewski to przede wszystkim przyszły trener reprezentacji Polski. Kto jak nie właśnie „Świr” mógł szukać roboty za pośrednictwem telewizji Orange Sport, w której w towarzystwie swojego pieska starał się przekonać do siebie prezesów największych klubów w Polsce. Nawet samego Józefa Wojciechowskiego, z którym nomen omen „Świr” ma więcej spraw sądowych, niż niejeden napastnik Ekstraklasy bramek na koncie.

Kiedy już znalazł pracę, w Lublinie jako szkoleniowiec miejscowego Motoru, coś najwyraźniej poszło nie tak… Ja tych ludzi nie szanuję. To zwykłe świnie. Na takich trzeba pluć, obchodzić ich z daleka, bo śmierdzą - skromnie powiedział na odchodne.

Jedni go kochają, drudzy chcą skarżyć do sądu. W sądzie jednak ludzie z nim większych szans na wygraną raczej nie mają. W końcu kto jak kto, ale człowiek z takimi kontaktami jak Piotr Świerczewski z niejednej sytuacji podbramkowej może wyjść obronną ręką.

Takową wyszedł także w trakcie „Turbokozaka”. Mimo 40-lat na karku przyćmił swoimi technicznymi umiejętnościami polskich, wydawałoby się czynnych, ligowców. Jak zobaczycie poniżej, autorski program Andrzeja Twarowskiego, który co ciekawe nazwę zagarnął od… Patryka Małeckiego, który swego czasu miał w zwyczaju nazywać siebie właśnie „Turbokozakiem”, został stworzony właśnie dla „Świra”.

Aż tak dobrze byłemu reprezentantowi Polski nie poszło w trakcie gry w siatkonogę z Marcinem Robakiem. Pewny swego „Świr” przegrał z kretesem, od razu tłumacząc się, że zrobił to na potrzeby telewizji. Dumny z siebie „Robaczek”, który przede wszystkim wykańczał swoje akcje uderzeniami głową, rzucił jeszcze: A co by było jakbym grał jeszcze nogami?! - Wtedy byś przegrał - w swoim stylu skwitował go miłośnik francuskiej piosenkarki Alizee.

Innym razem „Świr” skwitował sędziów meczu Wisła-Korona, którzy najpierw nie uznali mu pięknej bramki:

A następnie zdenerwowali swoją nieporadnością. Film pt. Jest naprawdę do dupy ten sędzia:

W końcu Świerczewski nie wiadomo z jakich powodów na pojedynek próbował wyzwać samego Marcina „El Tostesterona” Najmana. Jaka szkoda, że ten kategorycznie odmówił…

Ale nie róbmy z tego naszego "Świra" takiego nerwusa. Kto jak nie on mógł wziąć udział w programie Szymona Majewskiego „Mamy Cię”? I to dwukrotnie! Najpierw jako ten wkręcony przez de facto innego pozytywnego człowieka, Tomasza Iwana, a następnie jako ten wkręcający.

Przez „Świra” wkręcona została aktorka Anna Przybylska. Powiemy tak: gdyby wstawić w miejsce Piotra Świerczewskiego obojętnie kogo innego, od razu zostałby on rozszyfrowany. W końcu kto jak nie „Świr” mógł kilkukrotnie chować się pod stołem przed jakimś dziadkiem w kapeluszu?

To już koniec opowieści o Piotrze Świerczewskim, którego aż dziw, że żadna stacja telewizyjna nie zatrudniła jeszcze jako piłkarskiego eksperta. Czy życie "Świra" to dobry materiał na książkę? Zdecydowanie tak. Zapewniam, że wyżej wymienione historie to tylko i wyłącznie wierzchołek tej, jakby to ująć, oficjalnej góry lodowej...

POLECAMY:

Kontakt z autorem


Polecamy