III liga: Soła w minutę straciła wszystko z Unią Tarnów [WIDEO, ZDJĘCIA]
Unia Tarnów po raz pierwszy w historii trzecioligowych występów pokonała Sołę Oświęcim, w dodatku na jej boisku. Stało się to w najbardziej odpowiednim momencie, bo dzięki tej wygranej tarnowianie wciąż są w grze o utrzymanie.
Sebastian Stemplewski, trener Soły Oświęcim
Autor: Jerzy Zaborski[/cs]
[cs]
Daniel Bartkowski, trener Unii Tarnów
Autor: Jerzy Zaborski[zaj_kat]
Nerwowej atmosferze na boisku winne były...korki drogowe, wynikające z remontu głównej drogi w Oświęcimiu. W związku z tym, na drogach dojazdowych do miasta tworzą się kilkukilometrowe korki, w których utknęli gości i sędziowska trójka. W związku z tym, mecz rozpoczął się z 45-minutowym opóźnieniem. Obserwator odmawiał sprowadzenia miejscowych arbitrów, którzy w trybie awaryjnym mieliby poprowadzić zawody. Goście w końcu dotarli na mecz, a na końcu trójka sędziowska z Brzeska.
- Trudno w takich ekstremalnych warunkach przygotować zespół do meczu. Przeprowadziłem z zespołem dwie rozgrzewki – pieklił się po spotkaniu Sebastian Stemplewski, trener Soły. - Jak mój zespół dojechał do Muszyny na ostatnią chwilę, to sędziowie tylko nas straszyli, byśmy szybko wchodzili do gry. U nas rywale mieli czas na rozgrzewkę. Trzeba było wziąć poprawkę na to, że mecz rozgrywany jest przed długim weekendem i można mieć kłopoty z dojazdem.
Od początku na boisku było gorąco. - Przemkowi Knapikowi w 1 minucie omal nie urwano nogi, a rywal dostał tylko żółtą kartkę. Jeśli jest brutalny faul, to czy jest początek meczu, czy końcówka, to sędzia nie powinien się zawahać pokazania czerwonej kartki – tłumaczył Stemplewski. - Sam też powinienem w końcówce dostać „czerwień”, ale nie panująca nad sytuacją na boisku sędzina doprowadziła do stanu wrzenia na boisku.
Trudno nie zgodzić się ze słowami trenera, skoro dwukrotnie na boisku omal nie doszło do totalnej rozróby pomiędzy zespołami. Skończyło się żółtymi kartkami po jednej ze stron.
Wróćmy jednak do meczu. Najpierw groźnie strzelali Artur Hebda (6 min) i Krzysztof Wrzosek (15 min).
Potem jednak dwie okazje mieli miejscowi. Najpierw z prawej strony dogrywał Przemysław Knapik, a z 10 m główkował Jakub Snadny (19 min). Potem zamienili się rolami, lecz Knapik trafił w słupek. Z kolei po rzucie rożnym wykonywanym przez Dawida Dynarka, Marcin Drzymont główkował tuż nad poprzeczką (30 min). - Wykorzystując część swoich sytuacji, powinniśmy ustawić sobie ten mecz – twierdził Stemplewski.
W 51 min Jakub Snadny był faulowany na prawej stronie przez Roberta Witka. Zagraną piłkę wypuścił Karol Dybowski, więc do siatki wepchnął ją Dawid Wadas.
W odpowiedzi Artur Biały strzałem po krótkim rogu szukał kontaktowego gola, lecz trafił w boczną siatkę. Z kolei po przeciwnej stronie boiska, po akcji Dynarka, z bliska główkował Knapik, lecz Dybowski wypchnął piłkę ponad poprzeczkę.
Wreszcie, po strzale Białego, piłka trafiła w rękę Wadasa i z karnego tarnowski napastnik dokończył swoje dzieło.
Minutę później, po zagraniu z lewej strony przez Andrzeja Wójcika, strzałem na wagę zwycięstwa popisał się Sebastian Zawrzykraj.
W 90 min po faulu Drzymonta na Białym, goście dostali drugiego karnego. Sam poszkodowany trafił jednak w poprzeczkę.
- Nie zagraliśmy może taktycznie najlepiej, ale mieliśmy trochę szczęścia. Obie strony miały po kilka okazji bramkowych, więc mecz mógł się podobać – ocenił Daniel Bartkowski, trener Unii.
Soła Oświęcim – Unia Tarnów 1:2 (0:0)
Bramki: 1:0 Wadas 51, 1:1 Biały 70 karny, 1:2 Zawrzykraj 71.
Soła: Koper – Furtak, Wadas, Drzymont, Jamróz – Gleń, Dynarek, Szewczyk (86 Stemplewski), Hałgas (80 Szopa) – Snadny (83 Czapla), Knapik (80 Ząbek).
Unia: Dybowski – Pawlak, Bartkowski, Witek, Wójcik – Tyrka (58 Tyl), Kazik (58 Zawrzykraj), Hebda (68 Iwanek), Wrzosek – Drozdowicz (90+1 Więcek), Biały.
Sędziowała: Angelika Kuryło (Brzesko).
Żółte kartki: Drzymont, W. Jamróz, Stemplewski – Dybowski, Wójcik, Kazik, Drozdowicz, Zawrzykraj, Iwanek.
Widzów: 120.