III liga. Soła Oświęcim chce odczarować swój stadion, ale Trzebinia potrzebuje punktów
Wydarzenie świątecznej kolejki w grupie południowo-wschodniej III ligi piłkarskiej będą derby zachodniej Małopolski, w Oświęcimiu, w których miejscowa Soła podejmie MKS Trzebinię Siersza. W pierwszym meczu oświęcimianie przegrali 1:5.
fot. Fot. Jerzy Zaborski
Dzisiaj sytuacja obu ekip jest diametralnie inna od tej z rundy jesiennej. Teraz Soła plasuje się na 8. miejscu i chce się przebić do czołówki natomiast trzebinianie muszą się martwić o utrzymanie. Są na 15. pozycji, czyli ostatniej gwarantującej byt. Mają tylko dwa punkty przewagi nad otwierającym strefę spadkową Spartakusem Daleszyce.
- Na pewno rozmiary jesiennej porażki siedzą nam gdzieś głęboko za skórą – podkreśla Sebastian Stemplewski trener Soły. - Mecz w Trzebini przypadł na nasz słabszy jesienny okres, a na szczytową formę trzebinian, którzy we wrześniu ubiegłego roku gromili wszystkich rywali w pokaźnych rozmiarach. Nie jesteśmy zbyt pamiętliwi, ale w derbach interesuje nas zwycięstwo. Wystarczy jedną bramką. Takie wygrane chyba lepiej smakują od strzeleckich fajerwerków.
Dla Soły Oświęcim wiosną własne boisko nie jest atutem. Rozegrała na nim trzy spotkania, notując remisy z Garbarnią Kraków (1:1) Podlasiem Biała Podlaska (0:0) i porażkę z Motorem Lublin (1:3). Poza Podlasiem, rywale byli z tzw. górnej półki, ale ekipa złożona z Białej Podlaskiej, oparta w całości na wychowankach, konsekwencją w grze sprawiła wiele kłopotów oświęcimianom.
- Wydaje mi się, że szybkie trafienie może odebrać rywalom ochotę do walki. Z ich dotychczasowych wyników widać jednoznacznie, że mają kłopoty ze strzelaniem goli – zwraca uwagę trener Soły. - Zdobycie dwóch bramek może przesądzić o naszej wygranej. To jednak teoria. Wiadomo, że derby rządzą się swoimi prawami.
Dwa lata temu, podczas pierwszego pobytu trzebinian w trzeciej lidze, ale wtedy w układzie małopolsko-świętokrzyskim, kiedy mieli znacznie słabszy skład od obecnego, przegrali w Oświęcimiu tylko 0:1. W obecnej kadrze "żółto-czarnych” nie brakuje kilku doświadczonych zawodników, jak choćby z Dariuszem Gawęckim na czele. Kilku innych piłkarzy ma także krakowskie korzenie, czyli: Bartosz Jagła, Marek Mizia, Jakub Ochman czy Mateusz Stanek.
W Oświęcimiu zabraknie pauzującego za nadmiar żółtych kartek Mateusza Wawocznego.
MKS Trzebinia Siersza po wygranej na własnym boisku nad Unią Tarnów (1:0) nie poszedł za ciosem, wracając do smutnej rzeczywistości kolekcjonowania porażek. Zdarzyły się one w Białej Podlaskiej z Orlętami (1:2) i na własnym boisku z Resovią (0:1).
- Na pewno musimy uważać na stałe fragmenty oświęcimian, bo mają je dopracowane, podobnie jak rzeszowianie – zwraca uwagę Maciej Antkiewicz, trener trzebinian. - Mimo uczulenia zawodników, w każdym meczu zdarza nam się krótki przestój. Oby tylko rywale nie potrafili tego wykorzystać. Myślę, że czeka nas podobny bój do tego, jaki stoczyliśmy przeciwko Resovii. Oświęcimianie także mają mocniejszy fizycznie zespół od naszego.
Od początku wiosny trzebiński szkoleniowiec wystawia do walki niemal tych samych zawodników, co wynika ze skromnej kadry. Musi zatem zacząć racjonalnie gospodarować siłami graczy wychodzących w podstawowym składzie. - Być może na Sole dokonam pewnych korekt, bo wszyscy sumiennie pracują na treningach, więc także muszą dostać swoją szansę, żeby czuć się potrzebni – analizuje Antkiewicz. - Może ktoś na głodzie gry będzie derbowym odkryciem.
Ewentualne zmiany w wyjściowej kadrze mogą zaowocować przesunięciami zawodników na inne pozycje niż dotychczas występują. Być może korzystniejszy dla MKS będzie wariant z ustawieniem w ataku Marka Mizi, co było próbowane pod koniec meczu z Resovią i to właśnie Mizia posłał piłkę do siatki, ale sędzia gola nie uznał, dopatrując się spalonego. - Na pewno musimy w Oświęcimiu zapunktować, bo sytuacja staje się niebezpieczna. Możemy trafić do strefy spadkowej, nad którą mamy tylko dwa punkty przewagi, a z niej trudno będzie się wydostać. Już teraz widać na boisku nerwowość u zawodników, bo przychodzi im walczyć pod presją wyniku.