Remis Chelsea w Kijowie. "The Blues" muszą walczyć o awans [ZDJĘCIA]
Chelsea Londyn dość niespodziewanie tylko bezbramkowo zremisowała z Dynamem Kijów w meczu 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Przede wszystkim nie przegrać - tak można streścić taktykę obu drużyn w tym meczu, co zresztą oddaje sam wynik. To był brzydki, nudny mecz, w którym mogliśmy oglądać niewiele akcji i zero goli. Ciężko nawet wskazać drużynę lepszą, po prostu obie zawiodły, tak jakby z góry były nastawione na remis.
Mourinho ewidentnie chce zacząć odbudowę drużyny od defensywy, ponieważ w tym sezonie aż osiem razy Chelsea traciła w spotkaniu przynajmniej dwie bramki. Mając na uwadze świetną grę obronną z zeszłego sezonu, ta liczba jest zatrważająca. To jak na razie mu się udaje, bo nareszcie Chelsea zachowała dwa czyste konta z rzędu. Tylko co z tego, jeśli w ataku kompletnie zawodzi. Nie chodzi nawet o skuteczność, po prostu nie ma sytuacji, które piłkarze mogliby wykańczać. „The Blues” liczą w ataku na świetne, aczkolwiek w dłuższej perspektywie rzadko kończące się sukcesem, strzały z dystansu i rzutów wolnych lub prezenty od przeciwników (jak w spotkaniu z Aston Villą).
Chelsea miała oczywiście swoje szanse na zdobycie bramki. Najpierw w 9. minucie Hazard uderzył z narożnika pola karnego, ale bramkarz czubkami palców wybił piłkę na słupek. Chwilę później świetnie dryblował Matić, który w kluczowym momencie akcji spudłował. Natomiast po zmianie stron bliski szczęścia był Willian, po strzale, a jakże, z rzutu wolnego, ale piłka uderzyła w poprzeczkę. Mourinho za to znów zapewne będzie narzekał na sędziów, gdyż w pierwszej połowie miała miejsce kontrowersyjna sytuacja, kiedy Fabregas przewrócił się w polu karnym Dynama.
Powiedzieć jednak, że goście w tym meczu przeważali byłoby dla zawodników z Kijowa krzywdzące. Oprócz wspomnianych akcji świetnie wywiązywali się ze swoich zadań obronnych, a przez większość meczu to oni mieli piłkę przy nodze. Nie potrafili tylko tego posiadania przełożyć na sytuacje. Najwięcej zagrożenia stwarzali strzałami z dystansu (próby Buyalskiego bronił Begović, a strzał Vidy poleciał tuż nad okienkiem) czy po błędach obrońców Chelsea. Żadnej z nich nie dałoby się jednak nazwać stuprocentową.
Na pierwszym miejscu w grupie, z siedmioma punktami, jest FC Porto, które wygrało z Maccabi. Dynamo plasuje się na drugiej pozycji, oczko nad Chelsea. Chociaż awans „The Blues” wciąż wydaje się niezagrożony, to miejsce na jakim się znajdują, mając na uwadze, że byli zdecydowanymi faworytami grupy, mówi samo za siebie.