Wszystko zaczęło się od kontry... Górnika, którą mógł i powinien lepiej rozprowadzić Przybylski. Piłkę przejęli jednak zawodnicy Znicza. Wystarczyło jedno prostopadłe podanie do Jagiełły z głębi pola, skrzydłowy Znicza wrzucił idealnie w punkt, gdzie był Kita, a nie było obrońców z Zabrza. Po uderzeniu głową futbolówka wturlała się za linię pod pachą Kasprzika.