menu

Valencia po raz drugi rozniosła Rapid. Austriacy nawet bez honorowego gola [RELACJA, ZDJĘCIA]

25 lutego 2016, 20:50 | Kaja Krasnodębska

W rewanżowym meczu 1/16 Ligi Europy, Rapid Wiedeń przegrał u siebie z Valencią 0:4. W pierwszy spotkaniu Hiszpanie wygrali aż sześcioma bramkami.

Fakt, iż zwycięzcą całego dwumeczu zostanie Valencia, znany był już na długo przed premierowym gwizdkiem. Bardzo wysokie zwycięstwo Nietoperzy z pierwszego starcia praktycznie przesądziło o tym, kto znajdzie się w 1/8 finału Ligi Europy. Dlatego też na stadionie w Wiedniu nie można się było spodziewać ani ogromnych emocji do ostatniej minuty ani najlepszych składów wybiegających na murawę. W końcu dla obu zespołów w tej chwili większe znaczenie będą miały weekendowe starcia w rodzimych ligach.

Z pierwszym gwizdkiem na boisku znaleźli się więc rzadziej oglądani gracze. Najmłodszym wśród tych wybiegających w pierwszym składzie okazał się Maximilian Woeber. Dla niespełna 18-letniego obrońcy był to debiut w pierwszej drużynie Rapidu. Jak można się było spodziewać, spotkanie rozpoczęło się bardzo niepozornie. Oba zespoły grały bardzo zachowawczo, spokojnie wymieniając podania w środku boiska i nie zapędzając się na połowę rywali. Przez pierwszy kwadrans żaden z bramkarzy nie miał zbyt wiele pracy. Przewagę miała Valencia, lecz nie wykorzystywała jej na zintensyfikowane ataki.

Podopieczni Gary’ego Nieville’a dopiero się jednak rozkręcali. Z upływem kolejnych minut coraz częściej atakowali bramkę Richarda Strebingera. Szczęścia szukali najczęściej Alvaro Negredo, Danilo czy Sofiane Feghouli. Do przerwy nie zdołali jednak umieścić piłki w siatce. Kilka strzałów oddali także piłkarze Rapidu, lecz żaden z nich nie wymagał trudniejszej interwencji od Matthew Ryana. Pierwsza połowa zakończyła się więc bezbramkowo.

Początek drugiej części gry wyglądał bardzo podobnie do tego, co zawodnicy obu drużyn zaprezentowali przed przerwą. Tempo gry nie należało do najszybszych, ale zgromadzeni na trybunach kibice mieli okazję podziwiać akcje z obu stron. Przez dłuższy czas piłka nie lądowała jednak w siatce.

To zmieniło się dopiero w 59. minucie, gdy po doskonałą piłkę w pole karne zagrał Javi Fuego. Hiszpan skierował ją w stronę Rodrigo, który lobem pokonał Richarda Strebingera. Na kolejne trafienie nie trzeba było czekać długo. Chwilę później prostopadłym zagraniem między defensorów Rapidu popisał się Danilo. Tam na futbolówkę czekał już Feghouli, który nie miał innego wyjścia, jak tylko umieścić ją w siatce.

Dwa szybko stracone gole wyraźnie przybiło gospodarzy. Zwolnili obroty i wydawali się już tylko oczekiwać ostatniego gwizdka. Ich szkoleniowiec zdecydował się dokonać dwóch szybkich roszad. Wszak nie miał innej możliwości na wpłynięcie na zachowanie swoich piłkarzy. Nie można jednak powiedzieć jakoby przyniosły one zamierzony efekt, gdyż w 72. minucie austriacki golkiper zmuszony był po raz trzeci wyciągać piłkę z własnej bramki. Tym razem na listę strzelców wpisał się Pablo Piatti, który wykorzystał niezłe podanie Feghouliego.

Wynik 3:0 uspokoił obie drużyny. Pewni zwycięstwa Hiszpanie mogli obniżyć obroty, a tak niekorzystny rezultat do ataków nie zachęcał także gospodarzy. Nic nie wskazywało na to, by w tym spotkaniu miały paść jeszcze jakieś bramki. W 88. minucie ostateczny wynik ustalił jednak Ruben Vezo. Piłkarz Valencii najwyżej wyskoczył do nadlatującej z rogu piłki i zdobył dziesiątą bramkę dla Nietoperzy w tym dwumeczu.


Polecamy