Radzewicz dla Ekstraklasa.net: Na rozliczenia jeszcze przyjdzie czas
Arka Gdynia bezbramkowo zremisowała w Brzesku z Okocimskim i straciła szansę na nawiązanie kontaktu z czołówką pierwszoligowej tabeli. - Zbieramy punkt do punktu i liczymy, że to wystarczy do awansu - komentował po meczu kapitan Arki, Marcin Radzewicz.
fot. Piotr Kwiatkowski/Ekstraklasa.net
To już kolejny raz, kiedy rywale odnotowują korzystne dla Arki wyniki, a wy sami nie możecie sobie pomóc wygrywając swoje mecze.
Niestety, tak bywa. Na boiskach pierwszoligowych dominuje fizyczna walka i gra się bardzo trudno, chociaż w Brzesku nie było aż tak źle, jak gdzieniegdzie bywa. Oczywiście, że nie straciliśmy bramki, ale i nie byliśmy w stanie żadnej zdobyć. Jedynym pozytywem tego meczu jest to, że nie przegraliśmy. Powoli zbieramy punkt do punktu, punkt do punktu... Liczymy, że na końcu sezonu wystarczy nam to do awansu.
Pucharowa przygoda Arki może imponować, jednak kibice w Gdyni najbardziej liczą na awans do ekstraklasy. Wasze ostatnie spotkania wyglądają tak, jakbyście podmęczeni pucharem nie byli w stanie dotrzymać kroku rywalom z czołówki tabeli.
Na dzień dzisiejszy trudno stwierdzić, czy puchary nam zaszkodziły. Na rozliczenia przyjdzie czas za dwa miesiące, po naszym ostatnim meczu.
Dziwnie było oglądać Arkę grającą z kontrataku, cofniętą do obrony, zdominowaną przez Okocimskiego - a tak przecież było w drugiej połowie. Takie były założenia trenera czy pressing "Piwoszy" tak podziałał na Wasz zespół?
Trzeba powiedzieć, że nie taka była nasza taktyka na to spotkanie - Okocimski nas przycisnął i tyle. Nie było żadnych narad o tym, żebyśmy całą drużyną się cofnęli. Gospodarze zagrali dobrze i było widać gołym okiem, że walczą tutaj o trzy punkty.
W ciągu minionego tygodnia byliście "osieroceni" przez trenera Pawła Sikorę i większość zajęć prowadził jego asystent. Czy przez ostatnie dni zabrakło kontaktu ze szkoleniowcem?
Nie, w ogóle to na nas nie wpłynęło. Obojętnie, czy pracujemy z trenerem Sikorą czy trenerem Wilczyńskim, podchodzimy do naszej pracy tak samo. Praca drugiego trenera jest zawsze kontynuacją koncepcji pierwszego i zajęcia wyglądają identycznie, jak te z głównym szkoleniowcem.
Jakub Miszczuk popełnił dzisiaj kilka błędów, które mogły kosztować Arkę punkty. Biorąc pod uwagę jego świetną formę z ostatnich spotkań, dzisiejszy brak koncentracji budzi wątpliwości.
Każdy popełnia błędy, z których potem należy wyciągać wnioski. Trzeba pamiętać, że w końcówce Miszczuk dwukrotnie nas uratował i pomógł nam na tyle, że nie mam do niego żadnych pretensji.
W Brzesku rozmawiał Jakub Podsiadło / Ekstraklasa.net