menu

MŚ 2018. Nawałka raczej nie zaskoczy przy powołaniach na mundial w Rosji tak, jak zrobili to kiedyś Engel, Janas, albo Piechniczek

10 maja 2018, 12:12 | AIP

W piątek 11 maja Adam Nawałka ogłosi szeroką kadrę na mistrzostwa świata w Rosji. Wszystko wskazuje na to, że tym razem obejdzie się bez wielkich kontrowersji przy powołaniach.


fot. Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Na liście nazwisk, która wyciekła do mediów, co poniektórych zdziwić może co prawda obecność [b]Sławomira Peszki[/b]. Nie od dziś wiadomo jednak, że piłkarz Lechii Gdańsk jest w naszej reprezentacji odpowiednikiem Christophe’a Dugarry’ego, któremu zarzucano, że dostaje powołania, bo jest najlepszym kumplem Zinedine’a Zidane’a. Brak [b]Adriana Mierzejewskiego i Kamila Wilczka[/b] również nie zaskakuje (choć ten ostatni kapitalnie spisywał się w kwietniu w klubie). Podobnie jak to, że do Rosji może nie pojechać A[b]rtur Jędrzejczyk[/b].
fot. Karolina Misztal
Za kadencji poprzedników Nawałki nie brakowało za to kontrowersji. Zwłaszcza u [b]Jerzego Engela i Pawła Janasa[/b]. Pierwszemu udała się sztuka nie lada, bo awansował z Polską na mundial (w 2002 r.) po 16 latach przerwy. W dodatku w świetnym stylu, pozwalającym mieć nadzieję na dobry wynik również w Korei i Japonii. Skończyło się na trzech meczach w fazie grupowej, a zdaniem wielu jedną z przyczyn było pominięcie w kadrze na mundial [b]Tomasza Iwana[/b]. Teoretycznie była to decyzja merytorycznie do obronienia, bo podstawowy przez większą część eliminacji skrzydłowy (obecnie dyrektor reprezentacji u Nawałki) był wówczas tylko rezerwowym w Austrii Wiedeń. Piłkarze mówili jednak później, że decyzja Engela popsuła atmosferę w drużynie (po latach przyznał to również selekcjoner). Tym bardziej że zamiast Iwana na turniej pojechał mający wcześniej jeden raptem mecz w kadrze Paweł Sibik.
fot. Piotrhukalo
Zabrakło za to będących przed mundialem w kapitalnej formie [b]Artura Wichniarka i Kamila Kosowskiego[/b]. Oni również nie ukrywali rozczarowania.
fot. fot. jacek koziol / polskapresse
Cztery lata później kij w mrowisko włożył również [b]Paweł Janas[/b], nie zabierając do Niemiec [b]Tomasza Frankowskiego, Jerzego Dudka, Tomasza Kłosa i Tomasza Rząsy[/b]. Merytorycznie (pierwszy był bez formy, drugi siedział na ławce w klubie itd.) znów dałoby się to wytłumaczyć, jednak... - Już mniejsza z tym, że nie dostaliśmy powołania, najgorszy był sposób komunikacji. Dzień przed ogłoszeniem rozmawialiśmy z asystentami, żegnaliśmy się, mówiąc, że widzimy się za kilka dni na zgrupowaniu we Wronkach. Dzień później dowiedziałem się, że nigdzie nie jadę z paska informacyjnego w telewizji - wspominał na naszych łamach Dudek.
fot. Andrzej Banas
Dwa lata później [b]Leo Beenhakker[/b] nie zabrał na mistrzostwa Europy jednego ze swoich najlepszych napastników [b]Radosława Matusiaka[/b]. Znów powodem była forma, bo strzelec bramek w eliminacyjnych meczach z Serbią i Belgią po opuszczeniu GKS-u Bełchatów najpierw nie poradził sobie we włoskim Palermo, a później w holenderskim Heerenveen. Ostatnie miesiące przed Euro 2008 spędził na wypożyczeniu w Wiśle Kraków, gdzie również miał problemy z miejscem w składzie. Powody zatem były... Mimo wszystko część kibiców uznało decyzję holenderskiego szkoleniowca za błąd. Piłkarz również. Zasłużyłem przynajmniej na ławkę. Z całym szacunkiem dla Tomka Zahorskiego, który został za mnie powołany, to nawet w najlepszej formie nie byłby lepszy ode mnie - przyznał po latach w rozmowie ze "Sport.pl".
fot. Grzegorz Jakubowski / Polskapresse
Euro 2012 w telewizji obejrzeli Artur Boruc i Michał Żewłakow. Obaj zostali wcześniej skreśleni ze względów dyscyplinarnych. Konkretnie za picie wina na pokładzie samolotu, podczas powrotu ze zgrupowania kadry w USA. W przypadku pierwszego z wymienionych była to już nawet recydywa, bo alkoholowy wybryk przytrafił mu się jeszcze za kadencji Beenhakkera. Nie brak było jednak opinii, że był to tylko pretekst, bo ci dwaj znani byli z tego, że mówią głośno co myślą, a Franciszek Smuda obawiał się o swój autorytet, nadszarpnięty mocno porażkami w meczach towarzyskich. Zwłaszcza 0:6 z Hiszpanią tuż przed mundialem w RPA i 0:3 z Kamerunem w Szczecinie latem 2010 roku. To właśnie przed tamtym meczem Żewłakow ostro skrytykował w mediach postawę swoich młodszych kolegów i stwierdził, że reprezentacja Smudy gra na poziomie III ligi kambodżańskiej.
fot. Bartek Syta
Żalu do Smudy nie ukrywał również odstrzelony w ostatniej chwili (był w szerokiej kadrze na ME) Kamil Glik. - Zadra pozostała. Byłem w formie. Zasłużyłem na powołanie. Takie prawo selekcjonera, że mnie pominął. Przeżyłem to, po czasie mi przeszło. Pozbierałem się - powiedział później w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
fot. Bartek Syta
Kontrowersji nie brakowało również w przeszłości. Swoje sympatie i antypatie mieli i Jacek Gmoch i Antoni Piechniczek. Pierwszy nie zabrał na mundial do Argentyny (1978 r.) Lesława Ćmikiewicza. Drugi cztery lata później "odstrzelił" Antoniego Szymanowskiego i Jana Tomaszewskiego. Pierwszy nie chciał grać na boku obrony (tylko na środku), a drugi sam zrezygnował na wieść, że przegrał rywalizację o miejsce w bramce z Józefem Młynarczykiem. Z kadry na mundial w 1986 r. zniknęli w ostaniej chwili napastnik Krzysztof Baran i pomocnik Waldemara Prusik. Co ciekawe jednak, w nagrodę za wzorową pracę na zgrupowaniu polecieli z kadrą do Meksyku, choć tylko w roli turystów. Nie poleciał Dariusz Wdowczyk, choć był już wtedy jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) lewym obrońcą w Polsce. Powodem miał być wywiad, którego razem z kolegą z Legii Dariuszem Kubickim (prawy obrońca) udzielili magazynowi "Sportowiec". Nosił wymowny tytuł "Dwóch w szalupie, a piłkarze narzekali w nim na selekcjonera, który ich zdaniem za nadto faworyzuje graczy ze Śląska.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
1 / 9

Polecamy