Andrzej Kretek, trener ŁKS, po meczu z Polonią: Nie jestem Harry Potter
Andrzej Kretek, nowy trener Łódzkiego Klubu Sportowego, nie zdołał jeszcze sprawić, by jego podopieczni zaczęli wygrywać i zdobywać komplet punktów. Nie można jednak zapominać, że z zespołem pracuje od dwóch tygodni. Jak sam podkreśla, nie można wszystkiego zrobić od razu i potrzeba trochę czasu, zwłaszcza przy tak napiętym terminarzu.
fot. Jareczek
Po raz kolejny pana podopiecznym nie udaje się wygrać.
Stworzyliśmy dość ciekawe widowisko. Szkoda tego błędu przy straconej bramce, bo Polonia w drugiej połowie miała chyba tylko tą jedną sytuację. Uczulałem swoich zawodników, że rywal jest groźny przy stałych fragmentach gry. Musimy przede wszystkim sami wykorzystywać to co mamy. Nie ma wiele czasu na pracę, ale myślę, że z czasem będzie lepiej.
Jak wygląda przygotowanie fizyczne zawodników? Mieliśmy takie wrażenie, że w pewnym momencie jakby opadli z sił...
Nie chcę się wypowiadać co można zrobić w tydzień. Jak wygląda zespół to widać, ale myślę, że jest zaangażowany, walczy, a to jest najważniejsze. Nie podajemy się, mecze są widowiskowe. Tyle że jak sami nie zdobędziemy bramki to przeciwnik zaraz to wykorzysta, a my staramy się to odrobić. I zupełnie niepotrzebnie, bo można było wygrać z Polonią 1:0.
Tyle że piłka nożna to nie jest sport widowiskowy. Trzeba zdobywać gole, żeby zdobywać punkty.
No tak, ale jak nie mam czterech ofensywnych zawodników, to przecież ja sam nie pójdę strzelać. Musimy się uzbroić w cierpliwość, bo zarówno Kamil Cupriak jak i Adrian Kasztelan są po kontuzji. Nie da się wszystkiego zrobić z dnia na dzień. Ja nie jestem Harry Potter, czarodziej, że wezmę różdżkę i oni od razu zagrają jak Liverpool. Potrzeba czasu.
Nie jest pan trochę załamany grą zespołu zarówno w Sieradzu jak i przeciwko Polonii?
Nie. Myślę, ze gramy lepiej, stwarzamy sytuacje, próbujemy grać od tyłu i wyprowadzać piłkę. Trudno mi teraz na gorąco oceniać grę, bo podczas meczu jestem cały w niego zaangażowany, a potem na spokojnie oglądam na wideo. Tak też analizowałem spotkanie z Wartą i było kilka naprawdę ciekawych akcji, a pamiętajmy, że nie można wszystkiego zrobić od razu.
W niedzielę zespół się nie załamał stratą bramki i walczył do końca, co przyniosło efekt.
To, że zespół ma charakter bardzo cieszy, bo jest to podstawa do budowania gry, jeżeli w każdej minucie walczymy o zwycięstwo. Wiadomo, że nie rzucimy się na przeciwnika takiego jak Polonia, która stanęła całym zespołem na swojej połowie i grała typowo na kontrę, jak to się mówi, autobusem. Mimo to stworzyliśmy jednak kilka ciekawych akcji i pozostaje kwestia ich wykorzystania, co myślę, ze przyjdzie z czasem.
Na regenerację sił nie ma za wiele czasu, bo kolejne spotkanie już za chwilę...
To prawda. Mamy spotkania w środę, później jeszcze w sobotę, więc co możemy zrobić. W poniedziałek rozruch, we wtorek rozruch i już mecz. Jedziemy wygrać, a co wyjdzie zobaczymy. Niektórzy zawodnicy jeszcze pracują, kilku w poniedziałek nie będzie bo mają zajęcia. To jest trzecia liga i takie są realia, a nie da się wszystkiego zrobić na raz.
Zmienia pan ustawienie, szuka dogodnych pozycji dla zawodników. Dzisiejsze spotkanie pokazało, że dla Sarafińskiego dobry by był może jednak środkowy pomocnik?
Grał w środku pomocy w Sieradzu, ale próbujemy różnych ustawień by zobaczyć, które będą się sprawdzać. W ubiegłą środę miał w czterdziestej drugiej minucie sytuację sam na sam i ze środka jej nie wykorzystał, źle się do tego zabrał. W meczu z Polonią, która ma wysokich obrońców, takich jak na przykład Piotr Tyburski, dość dobrze mi znany, wydawało mi się, że mały i zwrotny Sarafiński sobie z nim poradzi. Taktykę ustawiamy pod konkretnego przeciwnika z którym gramy i także na miarę naszych możliwości. Nie możemy wymyślić armaty, ponieważ nie mamy tylu ludzi.
Czego pana zdaniem brakuje, by ŁKS zaczął w końcu wygrywać?
Wykorzystania sytuacji które mamy i to byłoby wystarczająco. Z czasem, mam nadzieję, jak będziemy wygrywać, ta gra będzie coraz lepsza i o to chodzi. Widzicie państwo, my nie stawiamy autobusu i nie próbujemy murować własnej bramki. Walczymy różnymi sposobami o zwycięstwo, ale nadal kilkoro zawodników jak Tomasz Kowalski czy Artur Golański ma kontuzje, nie trenują normalnie, więc tak mówiłem, nie da się szybko zrobić wszystkiego naraz.
Minęło już dziesięć kolejek, łodzianie mieli walczyć o awans ale szanse są już chyba znikome...
My walczymy o każdy mecz. Nie ma co wybiegać tak daleko do przodu. najpierw trzeba to wszystko tak poprzestawiać, żeby to jakoś wyglądało. Mam nadzieję, że jest lepiej, ale mi jest trudno to ocenić samemu.
Do straty gola było nie najgorzej.
Tak, ale była to bramka z niczego. Piłka nożna to gra błędów i im mniej ich popełnimy, tym będzie lepiej.
Szymon Salski znów trochę nie dopilnował przeciwnika...
Ale ja już nie mam jak gdyby defensywnych zawodników... Zagrał dobry mecz. Każdy popełnia błędu, to są ludzie i będą je popełniać. Oby tylko ich konsekwencją nie były bramki.