menu

Aleksander Ślęzak z ŁKS po meczu z Wartą: Postawiliśmy wszystko na jedną kartę

13 maja 2014, 17:53 | Monika W.

Po zremisowanym w ostatnich sekundach spotkaniu z Wartą Działoszyn, zawodnicy Łódzkiego Klubu Sportowego schodzili z boiska z nietęgimi minami. Aleksander Ślęzak, strzelec kontaktowej bramki dla ŁKS przyznał, że nie udało się zrealizować tego, co było zakładane przed meczem.

Aleksander Ślęzak tuż przed końcem pierwszej połowy przywrócił nadzieje na zdobycie punktów w meczu z Wartą Działoszyn, wykorzystując nieodpowiedzialne zachowanie rywala i strzelając kontaktową bramkę.
Aleksander Ślęzak tuż przed końcem pierwszej połowy przywrócił nadzieje na zdobycie punktów w meczu z Wartą Działoszyn, wykorzystując nieodpowiedzialne zachowanie rywala i strzelając kontaktową bramkę.
fot. Jareczek

Aleksander, jak podsumujesz spotkanie z Wartą Działoszyn?
Można powiedzieć, że to co zakładaliśmy sobie przed meczem nie zostało zrealizowane w stu procentach. Popełniliśmy dwa trzy błędy, których konsekwencją były stracone przez nas bramki i później nadrabiać stratę. Wynik na pewno nie jest dla nas satysfakcjonujący i na pewno boli, zwłaszcza przed własną publicznością. No, ale głowa do góry i skupiamy się na następnym meczu.

Skuteczność Was dzisiaj zawiodła. Pierwszym celnym uderzeniem było dopiero to, dzięki któremu zdobyłeś bramkę...
Mieliśmy dogodne sytuacje, które mogliśmy zakończyć strzałem, ale tego nie robiliśmy i przez to też nie udało się nam zwyciężyć.

Czym jest spowodowana Wasza słaba postawa? Presja kibiców...?
Moim zdaniem to jest kwestia młodego składu. Niektórzy z zawodników pierwszy raz grają w seniorskiej piłce. Każdy z nas nad sobą pracuje, chce robić postępy, wyjść na boisko, dać z siebie sto procent i nie zwracać uwagi, gdy publiczność krzyczy swoje, nazwijmy to, "nieprzyjemne przyśpiewki". Powinniśmy stworzyć sobie więcej sytuacji i je wykorzystać, ale też nie jest łatwo, gdy drużyna, tracąc jednego zawodnika i prowadząc 2:1, całym zespołem broni się we własnym polu karnym. Wybijają piłkę, po którą my musimy biec i ponownie atakować, na co tracimy sporo siły.

Podjęliście ryzyko w ostatnich sekundach i się opłaciło.
Jak najbardziej, zaryzykowaliśmy, zostaliśmy z tyłu tylko dwójką obrońców. Myślę, że pod koniec spotkania zasłużyliśmy na remis, przycisnęliśmy rywala, wyszliśmy wyżej i postawiliśmy wszystko na jedną kartę.

Dowiedz się także, co do powiedzenia po niedzielnym meczu miał Grzegorz Bodnar, trener Warty: Możemy wracać do siebie z podniesioną głową

Notowała: Monika W.


Polecamy