Mariusz Wilkowiecki, trener Widoku, po meczu z ŁKS: Zawsze namawiam swoich zawodników, żeby grać o wszystko
Na zakończenie przygody z czwartą ligą, Łódzki Klub Sportowy pokonał Widok Skierniewice. Drugi z beniaminków bliski był wywalczenia trzeciego miejsca, które po wycofaniu się paradyżan gwarantowało awans, ostatecznie jednak musi się zadowolić piątą pozycją w tabeli. Jak przyznał po meczu trener Widoku, Mariusz Wilkowiecki, chociaż nie zakładano przed sezonem walki o wyższą klasę, czuje mały niedosyt.
fot. kwadrans_po
W dzisiejszym spotkaniu łodzianie grali już, można powiedzieć, o pietruszkę, ale pana zespół miał jeszcze o co walczyć...
Nie sądzę, że grali o pietruszkę, zwłaszcza że spędziłem w Łódzkim Klubie Sportowym dwadzieścia lat i znam zawodników, ich poziom i ambicje. Też mieli swój cel do spełnienia, żeby przejść przez rundę wiosenną bez porażki, stąd wydaje mi się, że ten mecz miał swoją rangę. My tak samo zakładaliśmy sobie walkę do końca, bez kalkulacji, choć oczywiście mieliśmy świadomość, że istnieje cień szansy na zajęcie trzeciego miejsca w tabeli. Dodatkowo chcieliśmy też zaprezentować swój poziom szkolenia.
Gdyby miał pan ocenić ostateczne rozstrzygnięcia w czwartej lidze, to chyba się pan zgodzi, że awansowały drużyny, które rzeczywiście zaprezentowały się najlepiej.
No tak, na to wskazywała i punktacja, i spotkania rozegrane z przeciwnikiem, bo graliśmy dwukrotnie zarówno z ŁKS-em jak i Paradyżem, z którym na wyjeździe zabrakło nam szczęścia w końcówce meczu i zremisowaliśmy. Poziom pojedynków z łodzianami też był dobry, zwłaszcza na jesień i teraz, mniej więcej do sześćdziesiątej minuty, ponieważ mieliśmy swoją szansę tuż po przerwie na podwyższenie prowadzenie i może to my cieszylibyśmy się po ostatnim gwizdku sędziego. Niemniej jednak czy to po rykoszetach, z odrobiną szczęścia, ale i dzięki grze do końca to nasi przeciwnicy wygrali spotkanie.
Jak pan oceni nowy zespół Łódzkiego Klubu Sportowego?
Znam tych zawodników i nawet jeden z moich wychowanków strzelił dzisiaj wyrównującą bramkę. Mówię o Łukaszu Adamskim, który spędził u mnie w drużynie minimum osiem lat i cieszę się, że walczył, by w jakiś sposób przekonać wszystkich swoją ambicją, chęciami i wolą walki, ze zasłużył na miejsce w składzie. Wiadomo, że zespół potrzebuje teraz przebudowy i stąd myślę, że drużyna gości miała dzisiaj coś do udowodnienia.
Czy jako osoba związana przez tak długi czas z ŁKS-em uważa pan, że to początek odbudowy klubu?
Myślę, że to była dobra decyzja, że zespół przystąpił do budowania wszystkiego od początku i klub będzie stopniowo dojrzewał do swoich wielkich walorów, czego mu życzę, jako że, tak jak wspominałem, spędziłem w Łodzi dwadzieścia lat jako zawodnik i jako trener. Cały czas w sercu mu kibicuję, bo tam się wychowałem i wszystkich znałem. Myślę że krok po kroku, zobaczymy jak teraz drużyna będzie sobie radziła w trzeciej lidze, która jest zupełnie inną klasą rozgrywkową.
Pana zespół powalczy w przyszłym sezonie o awans?
Przyznam, że chociaż byliśmy w gronie zespołów zmierzających ku awansowi, to jednak nie mieliśmy takich jasno postawionych celów, że walczymy o trzecią ligę. Byliśmy beniaminkiem czwartej, stąd zagraliśmy drapieżnie i chcieliśmy zobaczyć, jak to wszystko będzie w naszym wykonaniu wyglądało. Jako trener zawsze namawiam swoich zawodników, żeby grać o coś, o wszystko, dlatego czujemy jakiś niedosyt. Jesteśmy jednak w tej klasie rozgrywkowej zaledwie rok czasu, stąd też trzeba docenić to, co pozwoliło nam zająć miejsce w czołówce.
Wiadomo panu coś o organizacji dzisiejszego spotkania? Stadion wydawał się idealny, by przyjąć łódzkich kibiców, a jednak weszli tylko miejscowi i to też w bardzo ograniczonej licznie...
Na tym obiekcie jesteśmy gośćmi, gdyż klub ma swoją siedzibę na osiedlu Widok i korzystamy z wynajmu. Wydawało nam się, że nie będzie problemu, jeżeli sympatycy gości zajmą miejsce na całej trybunie, po przeciwległej stronie,gdzie bylibyśmy w bezpiecznej odległości jedni od drugich, a co pozwoliłoby obu stronom liczyć na wsparcie. Czekamy z utęsknieniem na przeproadzkę na nasz teren.
Czytaj także: Wojciech Robaszek po ostatnim meczu sezonu: Wiosną zaprezentowaliśmy się lepiej
Notowała: Monika W.