menu

Piłkarze Podbeskidzia po meczu z Cracovią: nie kładźcie wieńców na naszych grobach

21 października 2013, 19:34 | Przemysław Drewniak

- Ludziom, którzy kładą już wieńce na naszych grobach zalecam, żeby wstrzymali się ze swoimi tezami. Rok temu też wszyscy nas skreślali, ale my lubimy takie sytuacje i jeszcze utrzemy nosa sceptykom – zapewniał po przegranym meczu z Cracovią obrońca Podbeskidzia Bielsko-Biała, Bartłomiej Konieczny.

Oceniamy graczy Podbeskidzia za mecz z Cracovią: udany debiut Bartlewskiego

Po porażce w Krakowie piłkarze Podbeskidzia nie ukrywali rozgoryczenia. Chociaż rozegrali jeden z lepszych meczów w tym sezonie, przy trafieniach rywali popełniali błędy w obronie, które zamknęły im drogę do zwycięstwa. Ich zdaniem kluczowe dla losów spotkania były jednak niewykorzystane sytuacje z drugiej połowy. - Do pewnego momentu wszystko się nieźle układało. Prowadziliśmy, a w drugiej połowie mieliśmy jeszcze trzy stuprocentowe sytuacje. Żadnej nie wykorzystaliśmy, a Cracovia nagle oddała dwa strzały z dystansu i wyszła na prowadzenie. Ale cóż, taki jest futbol – żałował Tomasz Górkiewicz, który w pierwszej połowie faulował w polu karnym Marcina Budzińskiego. – Jedenastka była ewidentna. Pociągnąłem rywala za koszulkę, sędzia słusznie przerwał grę – przyznał obrońca „Górali”.

Mimo tego, że to Cracovia jako pierwsza wyszła na prowadzenie, Podbeskidzie szybko zdołało się podnieść i strzelić wyrównującą bramkę. Bielszczanie zaimponowali wysokim i agresywnym pressingiem, który zaskoczył piłkarzy „Pasów”. - Spodziewaliśmy się, że przewaga w posiadaniu piłki będzie po ich stronie, więc chcieliśmy to zneutralizować. Momentami wychodziło nam to nawet bardzo dobrze, wygrywaliśmy 2:1. Czego zabrakło, by utrzymać ten wynik? Skuteczności i większej koncentracji – wylicza Bartłomiej Konieczny, po czym dodaje: – Musimy uderzyć się w pierś, bo nie możemy tracić tylu goli i przegrywać, gdy strzelamy dwie bramki na wyjeździe.

Dla stopera Podbeskidzia był to pierwszy mecz po kilkutygodniowej pauzie spowodowanej kontuzją. Wąska kadra zespołu sprawiła, że z niedoleczonymi urazami musieli już w tym sezonie występować Fabian Pawela, Piotr Malinowski czy Damian Chmiel. Konieczny zapewnia, że w jego przypadku jest inaczej. - Wszystko jest w porządku. Przed meczem z Cracovią rozegraliśmy dwa sparingi, które dały mi bardzo dużo. Jestem w pełni gotowy do gry, wracanie na boisko po kontuzji to dla mnie żadna nowość.

Dla bielskich kibiców to jednak marne pocieszenie, bo nawet z doświadczonym Koniecznym Podbeskidzie dopuściło do straty czterech bramek. Czy zatem w Bielsku mogą po takim spotkaniu szukać jakichkolwiek pozytywów? - Zdecydowanie tak. Było kilka pozytywnych akcentów, które zaprocentują w następnych spotkaniach. A ludziom, którzy kładą już wieńce na naszych grobach zalecam, żeby wstrzymali się ze swoimi tezami. Rok temu nasza pozycja była podobna, wszyscy nas skreślali i nie dawali nam żadnych szans. Ale my lubimy takie sytuacje i myślę, że jeszcze nie raz utrzemy nosa tym wszystkim sceptykom – zapowiada Konieczny.

Jednym z powodów do optymizmu po meczu z Cracovią jest niewątpliwie postawa Sebastiana Bartlewskiego. 19-letni napastnik rozegrał w niedzielę swój pierwszy mecz w Ekstraklasie, bo wcześniej Podbeskidzie nie mogło się dogadać z jego macierzystym klubem, Arką Gdynia, co do wysokości ekwiwalentu za wyszkolenie. W piątek PZPN wyjaśnił sprawę (przyznał rację klubowi z Pomorza, który ma otrzymać od Podbeskidzia 152 tys. złotych) i Bartlewski w końcu mógł zadebiutować. Zaliczył asystę przy pierwszej bramce i miał swój udział także przy drugim trafieniu „Górali”, ale po końcowym gwizdku nie był do końca zadowolony ze swojej postawy. – To nie był mój najlepszy mecz, stać mnie na dużo więcej. O tym, że zagram, dowiedziałem się dopiero w sobotę, ale nie towarzyszyła mi żadna trema, noc spokojnie przespałem – zapewnił Bartlewski. Napastnik Podbeskidzia był mocno zawiedziony końcowym rezultatem. – Sam nie wiem jak to się stało, że straciliśmy aż trzy bramki. Gdybym wykorzystał swoją sytuację z drugiej połowy, być może wyjeżdżalibyśmy stąd z trzema punktami – żałował.

W najbliższej kolejce Podbeskidzie czeka mecz u siebie z Ruchem Chorzów. Spotkanie odbędzie się już w czwartek, zatem nie będzie wiele czasu na regenerację sił. - W takiej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, nie możemy szukać wymówek. Teraz skupiamy się już na czwartkowym meczu z Ruchem, bo jeśli chcemy opuścić ostatnie miejsce, musimy zacząć wygrywać u siebie – stwierdził Górkiewicz. Czwartkowy pojedynek rozpocznie się o godzinie 16:00.


Polecamy