menu

Oceniamy Podbeskidzie za mecz z Zawiszą: Chmiel i Pesković bohaterami "Górali"

10 sierpnia 2014, 22:23 | Przemysław Drewniak

Jeden swoimi interwencjami kilka razy ratował Podbeskidzie przed utratą bramki. Drugi zaliczył asystę, a w doliczonym czasie gry strzelił gola na wagę trzech punktów. Michal Pesković i Damian Chmiel zapracowali na miano bohaterów, a także na najwyższe wśród "Górali" oceny za występ w meczu z Zawiszą w Bydgoszczy.

Michal Pesković - 7: Gdyby nie on, Podbeskidzie nie wywiozłoby z Bydgoszczy ani jednego punktu. Gdyby nie jego interwencje, Rafael Porcellis czy Jorge Kadu już w pierwszej połowie mogliby przesądzić o losach meczu. Ale wreszcie, gdyby nie jego fatalne wybicie piłki z 36. minuty, bielszczanie mogliby schodzić na przerwę z czystym kontem. Fakty są jednak takie: Podbeskidzie wygrało, a Pesković uratował je przed utratą kilku goli, więc miano bohatera meczu jak najbardziej mu się należy.

Tomasz Górkiewicz - 4: Defensywa Podbeskidzia nie prezentowała się w Bydgoszczy najlepiej, co dotyczy każdego zawodnika tej formacji. W drugiej połowie Górkiewicz ograniczył jednak błędy, a wszelkie niedoskonałości nadrabiał zdwojoną ambicją.

Bartłomiej Konieczny - 4: Tak jak cała drużyna, zaliczył dwie różne połowy. W pierwszej źle się ustawiał, przegrywał pojedynki główkowe i nie przypominał samego siebie. Po zmianie stron nieco się poprawił i był już pewniejszy w swoich interwencjach.

Dariusz Pietrasiak - 4:
Dekoncentracja towarzyszyła mu głównie w pierwszej połowie, gdy kilkukrotnie rywale uciekali mu zbyt łatwo. W drugiej połowie Pietrasiak z Koniecznym grali ostrożniej i bliżej siebie, dzięki czemu Zawiszy już nieco trudniej było się przedostać pod bramkę "Górali".

Adam Pazio - 5: Wielokrotnie pozostawiał rywalom zbyt wiele miejsca po swojej stronie i zbyt rzadko włączał się do akcji ofensywnych. Częściej robił to w drugiej połowie i dzięki temu Podbeskidzie zdobyło zwycięskiego gola - Pazio zaliczył wówczas asystę drugiego stopnia.

Damian Chmiel - 7: Na dobre rozkręcił się w drugiej połowie, gdy stawiał stempel niemal na każdej składnej akcji Podbeskidzia. Przy golu Kołodzieja zaliczył asystę, a w doliczonym czasie gry sam rozstrzygnął o losach meczu. Na samym początku sezonu to nie ściągnięci do drużyny Patejuk i Demjan, a Chmiel jest najważniejszym zawodnikiem "Górali".

Anton Sloboda - 5: Również zaliczył dwie różne połowy, bo w tej drugiej grał z dużym zaangażowaniem, dzięki czemu zaliczył sporo odbiorów i potrafił wypracować kolegom dobre okazje w polu karnym rywali.

Maciej Iwański - 4:
Niezbyt udany występ najbardziej doświadczonego wśród pomocników Podbeskidzia. Nie uniknął groźnych dla drużyny strat i niedokładnych zagrań. Także stałe fragmenty gry wykonywał tym razem słabiej niż w poprzednich meczach.

Sylwester Patejuk - 5: Włożył w ten mecz sporo sił, w drugiej połowie na boisku było go pełno, ale z efektami jego starań było już gorzej. Momentami miał problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji czy dokładnością w zagraniach. Widać, że do najlepszej formy jeszcze mu trochę brakuje.

Dariusz Kołodziej - 6: W pierwszej połowie, poza strzałem w słupek, był niemal zupełnie niewidoczny, ale po zmianie stron grał już jak "Koło" z dawnych lat. Strzelił bramkę (prawą nogą!), dobrze rozdzielał piłki w środku pola i był nawet bliski kolejnego trafienia. Wydaje się, że w porównaniu do poprzedniego sezonu jest lepiej przygotowany kondycyjnie.

Krzysztof Chrapek - 4: Nie radził sobie z wysokimi obrońcami Zawiszy, choć jakość posyłanych do niego podań pozostawiała też wiele do życzenia.

Rezerwowi:

Bartosz Śpiączka - 6: Pierwsza z trafionych zmian Leszka Ojrzyńskiego. Śpiączka zadebiutował w Podbeskidziu bardzo udanie - poprawił jakość gry ofensywnej, wiedział kiedy ma przytrzymać piłkę, a kiedy szybko odegrać. Często atakował ze skrzydła, gdzie pokazał, że dobrze czuje się w pojedynkach 1 na 1. Należy też pamiętać, że wziął udział w akcji bramkowej na 1:1.

Piotr Malinowski - 5: Tym razem dostał tylko niespełna 20 minut gry, ale zrobił swoje. Kilka razy zakręcił obrońcami Zawiszy, choć w jego akcjach brakowało kropki nad "i". Ale to już jego stały kłopot.

Frank Adu Kwame
grał zbyt krótko, by go ocenić, choć obok jego sześciominutowego występu nie można przejść obojętnie. Leszek Ojrzyński wprowadził go na boisko tym razem jako pomocnika, co poskutkowało w akcji bramkowej na 2:1 - Adu asystował przy trafieniu Chmiela.


Polecamy