Legionistom strzelać nie kazano? Piłkarze znów przegrali, kibice tracą cierpliwość do Romeo Jozaka
Lotto Ekstraklasa. Legia nadal bez formy. Po bezbarwnym występie w Gdyni zespół Romeo Jozaka przegrał z Arką 0:1. Kibice tracą już cierpliwość, a zapowiadanej przez Chorwata lepszej gry piłkarzy jak nie było, tak nie ma.
fot. Przemyslaw Swiderski
Myślę, że w ciągu miesiąca osiągniemy taki poziom, jaki chcemy reprezentować - zapowiadał przed wznowieniem rozgrywek po przerwie zimowej trener Legii Romeo Jozak. Był 8 lutego. - Przewidujemy, że zawodnicy dojdą do pełni formy w ciągu miesiąca. Z każdym dniem rośniemy, niedługo osiągniemy pełną dyspozycję - przekonywał... 29 dni później, przed meczem z Lechią Gdańsk.
W międzyczasie Chorwat wyrażał też nadzieję, że moment szczytowej formy drużyny przypadnie na lipiec i sierpień, kiedy będzie walczyć w eliminacjach do europejskich pucharów. Słabszą grę tłumaczył nieprzewidzianymi okolicznościami takimi jak kartki, kontuzje czy choroby.
Od spotkania z Lechią minęły jednak trzy tygodnie, a jego drużyna zamiast grać coraz lepiej, dołuje. O ile do czasu w większości meczów widać było choćby przebłyski formy, o tyle dwa ostatnie były jedną wielką katastrofą. Przed przerwą reprezentacyjną legioniści przegrali w kiepskim stylu z Wisłą Kraków (0:2). W sobotę mieli odegrać się w Gdyni. Tymczasem po fatalnym spotkaniu, w którym oddali... jeden celny strzał na bramkę rywali (autorstwa stopera, Michała Pazdana) przegrali z Arką 0:1.
- Przez dwa ostatnie tygodnie borykaliśmy się z głębokim kryzysem, a ten mecz jeszcze go pogłębił. Czekają nas poważne rozmowy, musimy spróbować to odwrócić. Jestem trenerem. Moje słowo jest ostateczne i to ja odpowiadam za wyniki. Nie uciekam od odpowiedzialności, ponieważ to ja podejmuję każdą decyzję - przyznał po meczu w Gdyni Jozak, który po raz pierwszy głośno powiedział o kryzysie.
Problemów na pewno nie brakuje. Mówi się, że część polskich zawodników jest niezadowolona z mocnej pozycji w składzie zawodników ściągniętych przez Chorwata. Michał Kucharczyk, który nie potrafił ukryć swojej frustracji, został odesłany do rezerw.
Z zawodników, którzy przyszli do klubu zimą, chwalić można na razie tylko Williama Rémy’ego. Najgorzej wygląda sytuacja w ofensywie. Od odejścia w połowie poprzedniego sezonu Nemanji Nikolicia i Aleksandara Prijovicia władze klubu bezskutecznie próbują znaleźć napastnika z prawdziwego zdarzenia. Tomasa Necida (sześć meczów, jeden gol w ekstraklasie), Daniela Chimy Chukwu (4/0) i Armando Sadiku (17/2) w klubie już nie ma, wypożyczono też Vamarę Sanogo, który w lidze nawet nie zadebiutował. 35-letni Eduardo zagrał w siedmiu meczach, ale wciąż czeka na gola. Wszyscy razem wzięci zdobyli o osiem bramek mniej od Jarosława Niezgody, który szansę dostał po rocznym wypożyczeniu do Ruchu Chorzów.
Mając problemy ze strzelaniem goli trudno wygrywać mecze. A drużyna Jozaka nie potrafi ich też remisować. Pod wodzą Chorwata w spotkaniach ligowych Legia ma bilans 12 zwycięstw, dwóch remisów i siedmiu porażek (bramki 30:20). Jego poprzednik Jacek Magiera nie przegrał tyle razy w 35 meczach ekstraklasy (23-7-5, bramki 71:27).
Nie wszystko jeszcze stracone, do końca sezonu pozostało osiem kolejek, a do liderującej Jagiellonii (przegrała 0:1 w Lubinie) Legia traci trzy punkty. Po niedzielnych meczach stołeczny klub wyprzedził jednak także Lech, który pokonał w Krakowie Wisłę 3:1. Wielce prawdopodobne, że w finałowej fazie sezonu legionistów czekać będą wyjazdy i do Białegostoku i do Poznania.
Pytanie, czy Chorwat, który nigdy wcześniej nie trenował pierwszej drużyny seniorów, będzie potrafił wstrząsnąć drużyną i oszukać przeznaczenie. Kibice tracą już do niego cierpliwość. „Prawda jest taka, nie chcemy tutaj Jozaka” - skandowali w Gdyni. Powalczyć o odzyskanie ich zaufania Legia może już we wtorek. W Zabrzu zagra z Górnikiem pierwszy półfinał Pucharu Polski. W sobotę drużyna zakończy fazę zasadniczą ekstraklasy meczem z Pogonią.
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Szwoch: Czuliśmy się mocni przed Legią