menu

„Musimy zapomnieć, że jesteśmy kolegami”. Kumple z Bratysławy gotowi na starcie w Zabrzu

13 marca 2015, 11:25 | Przemysław Drewniak

Trzy razy świętowali razem mistrzostwo Słowacji, teraz staną naprzeciwko siebie w Ekstraklasie. Erik Grendel i Kristian Kolcak zapomną na moment o łączącej ich przyjaźni w sobotnie popołudnie, gdy Górnik Zabrze zmierzy się u siebie z Podbeskidziem Bielsko-Biała. I jak zapewniają, nie będzie to łatwe zadanie.

Erik Grendel i Kristian Kolcak  po raz pierwszy zmierzą się w Ekstraklasie
Erik Grendel i Kristian Kolcak po raz pierwszy zmierzą się w Ekstraklasie
fot. Polskapresse

Kolcak to wychowanek dwóch bratysławskich klubów – Interu i Slovana. Do tego drugiego trafił w wieku 15 lat i z krótką przerwą na wypożyczenie do Dubnicy występował tam przez 10 lat. Tym bardziej musiał go boleć rozpad drużyny, która zdominowała słowacką ligę i wywalczyła awans do fazy grupowej Ligi Europy. – Właściciele są skonfliktowani z kibicami, co wpływa na finanse i atmosferę w klubie. Doszło do tego, że fani zaczęli nas zastraszać – wyjaśnia Kolcak, porównując sytuację Slovana do tej, w której jest obecnie bydgoski Zawisza. Po odejściu kilku kluczowych zawodników, m.in. Kolcaka i Grendela, Slovan wypadł ze ścisłej czołówki Corgoń Ligi i traci do zajmującej pozycję lidera Żyliny już trzynaście punktów.

Podobnymi motywami przy odejściu ze Slovana kierował się Erik Grendel. Jego kolega trafił do polskiego klubu nieco wcześniej, ale jak zapewnia pomocnik Górnika, jego wybór nie miał żadnego wpływu na ostateczną decyzję. - Nie kierowałem się jego przykładem. Wraz z menedżerem stwierdziłem, że Polska to dobry kierunek i po negocjacjach z Górnikiem udało się dojść do porozumienia. W Zabrzu mi się podoba, ale jeszcze nie wiem, jaka będzie moja przyszłość. Wszystko wyjaśni się latem, gdy skończy się moja umowa ze Slovanem – mówi Grendel, który tak jak Kolcak jest wypożyczony z Bratysławy do końca sezonu.

Co ciekawe, niewiele brakowało, a obaj znów znaleźliby się w tej samej drużynie. Przed zawarciem umowy z Podbeskidziem Kolcak prowadził rozmowy również z władzami Górnika. Ostatecznie Słowak postawił na Bielsko-Białą i klub ze stabilniejszą sytuacją finansową. Sam przyznaje, że wpływ na wybór drużyny „Górali” miały też inne czynniki. – Można szybciej dojechać na Słowację. Gdy tylko mam kilka dni wolnego, zabieram narzeczoną i jedziemy do Bratysławy. W drużynie jest również wielu moich rodaków, co pomogło mi w aklimatyzacji.

Przed sobotnim starciem w Zabrzu obaj zawodnicy wymienili się już SMS-ami, w których zabrakło jednak uszczypliwości. - Cały czas utrzymujemy ze sobą kontakt. Graliśmy w Slovanie przez pięć lat i zdążyliśmy się dobrze poznać zarówno na boisku, jak i prywatnie. Nasze rodziny często się spotykają, zatem nie będzie nam łatwo po raz pierwszy zmierzyć się ze sobą w przeciwnych drużynach. W sobotę będziemy musieli na chwilę zapomnieć, że jesteśmy dobrymi kolegami – mówi Grendel. – To nie będzie łatwe wyzwanie, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni do rywalizowania między sobą. Obie drużyny chcą jednak zdobyć w tym meczu trzy punkty i to jest dla nas najważniejsze – zapewnia Kolcak.

Nie jest jednak pewne, czy słowaccy koledzy będą mieli okazję do stoczenia bezpośrednich pojedynków. O ile występ Grendela od pierwszej minuty spotkania jest pewny, to obecność Kolcaka w podstawowej jedenastce bielszczan już niekoniecznie. Trener Leszek Ojrzyński wciąż nie może znaleźć dla niego optymalnej roli na boisku. W ostatnich trzech meczach Kolcak za każdy razem wystąpił na innej pozycji, co niekorzystnie wpływa na pewność w jego poczynaniach. W ostatnim meczu ligowym z Koroną Kielce (2:2) grając na prawej obronie Słowak miał problemy z upilnowaniem bocznych pomocników rywali i popełnił błąd przy drugiej straconej bramce. Możliwe, że tym razem Ojrzyński posadzi go na ławce rezerwowych. – Kristian to piłkarz, którego ceni sobie każdy szkoleniowiec. Jest uniwersalny, zatem może występować na kilku różnych pozycjach. Dla trenera do duży komfort i jestem pewien, że Podbeskidzie będzie miało z niego dużo pożytku – broni swojego kolegi Grendel.

Pomocnik Górnika nie miał jeszcze okazji do świętowania zwycięstwa przy Roosevelta – Górnik po raz ostatni wywalczył trzy punkty u siebie w sierpniu ubiegłego roku, gdy pokonał imiennika z Łęcznej (2:0). Grendel ma nadzieję, że w sobotę jego drużyna przełamie niekorzystną passę. - Chcemy wreszcie skończyć tę niekorzystną passę i odnieść zwycięstwo w Zabrzu, ale czeka nas trudne zadanie. Analizowaliśmy grę Podbeskidzia, ta drużyna prezentuje dużą jakość. Gra mądrze, bardzo fizycznie, więc musimy się temu przeciwstawić i zagrać podobnie.

Sobotni mecz jest dla obu drużyn ważny w kontekście walki o grupę mistrzowską – Górnik zajmuje piąte miejsce i ma dwa punkty przewagi nad siódmym Podbeskidziem. W ostatnich dwóch kolejkach drużyny z Zabrza i Bielska-Białej nie wygrywały, przez co stopniała ich przewaga nad zespołami z drugiej części tabeli. - Zdobywając trzy punkty, ułatwimy sobie sytuację. Najlepiej by było, gdyby za miesiąc oba zespoły znalazły się w grupie mistrzowskiej. Wtedy spotkamy się z Kristianem jeszcze raz – kończy Grendel.