Tomasz Brzyski (Motor Lublin): Nie możemy tak głupio tracić bramek
Rozmawiamy z Tomaszem Brzyskim, doświadczonym obrońcą Motoru Lublin, który w środę przyczynił się do zwycięstwa żółto-biało-niebieskich 4:2 nad Czarnymi Połaniec, strzelając dwie efektowne bramki.
fot. fot. Wojciech Szubartowski
Za nami ciekawe widowisko na Arenie Lublin. Sześć goli i walka do końca sprawiły, że kibice chyba mogli być zadowoleni po środowym meczu?
Kibice tak, ale my nie do końca, bo wiadomo, że trochę skomplikowaliśmy sobie sytuacje. Przegrywaliśmy 1:2, ale pokazaliśmy charakter do końca i udowodniliśmy, że potrafimy wygrywać oraz strzelać bramki. Najważniejsze jest to, że mamy trzy punkty i się cieszymy, bo chcieliśmy dogonić czołówkę tabeli.
Takie mecze budują drużynę?
Pewnie, że tak. Zwłaszcza młodych chłopaków, których mamy w składzie. To na pewno podbuduje każdego z osobna i całą drużynę.
Rywale też pokazali się z dobrej strony i przez długi czas chcieli grać w piłkę. Potem tylko trochę za często się przewracali...
(śmiech). Przewracali się, ale widać, że jeżeli ktoś przyjeżdża na Arenę Lublin to chce się pokazać z jak najlepszej strony. To fajny stadion, z fajną atmosferą i murawą, więc każdemu chce się grać i podobnie było z Czarnymi. My dobrze zaczęliśmy, ale później jak zwykle przespaliśmy kilka minut i straciliśmy bramkę. Później wyrównaliśmy, ale najważniejsze, że skończyło się zwycięstwem i trzy punkty zostają tutaj.
Coś szczególnego działo się w szatni w przerwie? Wyszliście na drugą połowę bardzo zmobilizowani.
Powiedzieliśmy sobie, że nie możemy tak głupio tracić bramek oraz, że trzeba wyjść i pokazać charakter, by wygrać ten mecz. Pokazaliśmy ten charakter, bo walczyliśmy do 90. minuty, zwyciężyliśmy i to cieszy.
Nie straciliście za dużo sił? W sobotę czeka was kolejny mecz z teoretycznie trudniejszym rywalem, Hutnikiem Kraków?
Może i trudniejszy, a może będzie się łatwiej grało. Wiadomo, że jest to beniaminek, ale my na to nie patrzymy i jedziemy tam po trzy punkty.
Nadal macie nad czym pracować, bo wciąż nie unikacie problemów w obronie...
Nawet jakbyśmy wygrali po 10:0, to i tak mielibyśmy nad czym pracować (śmiech). Trzeba cały czas pracować nad każdym elementem, żeby poprawiać swoją grę, nawet jak się ma 36 lat, to człowiek zawsze się uczy, czy jest starszy, czy nie.
W tym wieku jeszcze chyba można zostać królem strzelców, jak się okazuje...
Nie przesadzajmy, jestem obrońcą, a nie napastnikiem (śmiech). Miło, że strzelam bramki, ale bardziej cieszy mnie to, że drużyna wygrywa. To bez znaczenia czy będę strzelał ja, czy inni, bylebyśmy wygrywali.
A jaki jest pański najlepszy dorobek strzelecki w jednym sezonie?
Dokładnie to nie pamiętam, może z pięć bramek w Ekstraklasie i około 10 goli jeszcze w czwartej lidze.
Czyli trofeum dla króla strzelców ładnie by wyglądało w gablotce?
Proszę mi nie zadawać takich pytań. (śmiech). Wolałbym, żeby lepiej Konrad Nowak został królem strzelców. W sumie to nieważne, kto będzie najwięcej strzelał, tylko ważne, żebyśmy zrobili awans do II ligi.