menu

Tomasz Brzyski (Motor Lublin): Chętnie przekażę swoje doświadczenie

15 lipca 2018, 21:24 | KK

Rozmawiamy z Tomaszem Brzyskim, który pod koniec czerwca podpisał kontrakt z trzecioligowym Motorem Lublin. 36-letni obrońca jest obecnie naj-bardziej utytułowanym i doświadczonym zawodnikiem lubelskiej drużyny. Na swoim koncie ma bowiem cztery mistrzostwa kraju z Legią Warszawa, 298 występów w ekstraklasie oraz siedem meczów w reprezentacji Polski.


fot. fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu

fot. fot. Tomasz Lewtak / motorlublin.eu
1 / 2

Sporo się zmieniło w mieście, odkąd pan wyjeżdżał z Lublina blisko 20 lat temu?

Bardzo dużo się zmieniło i to na plus. Przede wszystkim drogi i stadiony, bo to u nas szwankowało.

Podobno już przed rokiem było blisko, żeby wylądował pan w Motorze?

Rzeczywiście, ale jeszcze chciałem spróbować swoich sił w ekstraklasie i miałem stamtąd kilka propozycji. A teraz nadszedł czas na zmianę. Tak naprawdę to rodzina przekonała mnie do tego, żebym wrócił na stare śmieci, bo mój syn idzie do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Nie chciałem ciągać go po kraju i zmieniać mu często szkół, więc postanowiliśmy z rodziną, że wrócimy do Lublina i pomogę Motorowi w walce o II ligę.

Zawodnik, który rozegrał blisko 300 spotkań w najwyższej klasie rozgrywkowej, przychodzi na czwarty poziom rozgrywkowy. Czego się pan spodziewa?

Jestem profesjonalnym zawodnikiem. Zarówno w ekstraklasie, jak i w III lidze są takie same, zielone boiska, piłka i gra się jedenastu na jedenastu. Wiadomo, że trzeba będzie więcej biegać, bo w niższych ligach dominuje gra fizyczna, na którą należy się przestawić. Myślę, że sobie z tym poradzę.

Nawiązując do boisk, to murawy na tym poziomie rozgrywkowym bywają różne i piłkarze Motoru tłumaczyli tym często swoje kłopoty w meczach wyjazdowych...

Zgadza się. Wiedziałem, że takie pytanie padnie, bo słyszałem już o boiskach trzecioligowych w tym regionie i okolicach. Trzeba będzie się przestawić, choć czasami i w Ekstraklasie były słabe boiska, które po zimie nie wyglądały zbyt fajnie. Zdarzało mi się na takich murawach trenować, więc myślę, że będę przygotowany.

Jak duch w drużynie u progu przygotowań do nowego sezonu?

Ciężko na razie powiedzieć, bo za nami dopiero pierwsze treningi, a w składzie jest dużo nowych zawodników. Póki co, poznajemy się. Mamy miesiąc do rozpoczęcia rozgrywek ligowych i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Trenerem Motoru został niedawno Mariusz Sawa, z którym znacie się jeszcze z boiska, z czasów wspólnej gry w Lubliniance niemal 20 lat temu.

Owszem, trenowaliśmy razem. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to nawet ćwiczyliśmy razem w parze. Miło, że znów się spotkaliśmy, choć tym razem w innych rolach - zawodnika i trenera.

Powierzono panu zdania, by wprowadzać młodzież Motoru w dorosły świat futbolu?

Na pewno tak. W rozmowie z prezesem Leszkiem Bartnickim zostałem poproszony o to, bym pokazał chłopakom drogę, którą przechodziłem. Ważne, by oni nie zbaczali z dobrej ścieżki, bo tylko wtedy można coś osiągnąć w piłce. Można powiedzieć, że trochę w futbolu osiągnąłem i wiem, jak to się robi. Jeżeli młodsi będą chcieli mnie słuchać, to chętnie przekażę swoją wiedzę i doświadczenie.

To trochę nietypowa sytuacja, że lublinianin dopiero w wieku 36 lat po raz pierwszy w karierze trafił do Motoru.

Akurat jestem z Czechowa i bliżej mi było do Lublinianki, gdzie stawiałem swoje pierwsze piłkarskie kroki. Bodajże już w wieku ośmiu lat zapisałem się do klubu z Wieniawy i dość szybko wyjechałem z Lublina, mając 20 lat.

Powrót do Lublina będzie wiązał się z dodatkową motywacją, by pokazać się rodzinie i znajomym na stadionie?

Mnie motywacji nigdy nie brakowało. Jak wychodzę na boisko, to chcę dawać z siebie sto procent. Będę biegał tyle, ile będę miał siły i starał się wypaść jak najlepiej w każdym meczu, by pomagać drużynie w zwycięstwach.

Kiedyś w jednym z wywiadów powiedział pan, że na koniec kariery chciałby zagrać chociaż jeden mecz w barwach Lublinianki. Ten plan jest dalej aktualny?

Tak będzie. Chcę skończyć karierę tam, gdzie ją zacząłem. Nieważne, czy to będzie jeden mecz, czy więcej. Chociaż pewnie jeden, bo wiadomo, że na razie jestem w Motorze i będę grał tu przez rok, a jeżeli awansujemy, to mój kontrakt zostanie przedłużony. Ale na pewno, nawet w wieku 40 lat, jakbym miał jeszcze siłę grać, to swój ostatni mecz chcę zagrać w Lubliniance.

A co później? Myślał pan już o tym, co robić po zawieszeniu butów na kołku?

Powoli o tym myślę, ale nie chciałbym zdradzać, czy to będzie trenerka, menedżerka czy sam otworzę jakiś biznes. Zobaczymy. Na razie skupiam się na tym, by grać w Motorze i osiągnąć nakreślony przed nami cel.

Czyli znowu walczycie o awans?

Nie chciałbym nic deklarować. Można powiedzieć, że nasza drużyna jest teraz budowana od podstaw. Dużo zawodników odeszło, sporo też dołączyło do drużyny, więc wiadomo, że potrzeba czasu, żeby to wszystko poukładać. Mam nadzieję, że trener Sawa szybko to pozbiera do kupy i będziemy walczyć o II ligę.


Polecamy