Piotr Zasada (trener Motoru Lublin): Nigdy nie ma dobrego momentu na wprowadzanie młodzieży do składu
W środowy wieczór Motor Lublin pokonał 2:1 Wólczankę Wólka Pełkińska. Wielu kibiców lubelskiego zespołu cieszy to, że w ostatnich meczach seniorskiej drużyny żółto-biało-niebieskich coraz więcej szans gry dostają młodzieżowcy, który przez większość sezonu rywalizowali w Centralnej Lidze Juniorów. O wprowadzaniu młodych graczy do składu opowiedział na ostatniej konferencji prasowej trener Piotr Zasada, który ocenił także ostatni mecz ligowy i zdradził kulisy kilku decyzji personalnych.
fot. Lukasz Kaczanowski / Polskapress
Jak można podsumować środowe spotkanie z Wólczanką?
Ten mecz wymagał od nas przede wszystkim cierpliwości. Szybko zdobyta bramka pomogła nam trochę otworzyć to spotkanie, natomiast po straconym golu zaczęliśmy zwracać się do siebie plecami. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy tych sytuacji nie było za dużo i zrobił się taki obustronny chaos. Po zmianie stron mecz był bardziej otwarty. W jednym i drugim zespole były bardzo duże odległości. Nie sądzę, że wygrała drużyna, która miała więcej szczęścia, bo wydaje mi się, że zwyciężył zespół, który stworzył przede wszystkim więcej sytuacji. A w drugiej połowie klarownych okazji mieliśmy naprawdę sporo. W moim odczuciu Motor był lepszy o jedną bramkę, ale przeciwnik był bardzo trudny. Poza tym, u niektórych zawodników było widać zmęczenie po bardzo ciężkim spotkaniu w Chełmie. Ale na pewno po środowym meczu jest dużo więcej pozytywów. Pomijając bramkę Maksa Cichockiego, mieliśmy wreszcie trochę młodzieżowców, którzy pokazują, że w najbliższym czasie Motor będzie mógł na nich liczyć. Z tego na pewno jestem zadowolony, aczkolwiek trzeba też oddać słowa pochwały zawodnik starszym, którzy muszą też stanowić o odpowiednim środowisku dla młodych graczy, by w takim trudnym momencie stawiali pierwsze kroki w piłce seniorskiej.
Kamil Oziemczuk znalazł się drugi raz z rzędu poza meczową 18-tką. Czy to wynika z jego dyspozycji sportowej czy z innych czynników?
Jest kilku zawodników, których można było nie dostrzec w protokole meczowym. Sytuacja każdego jest inna. Jeżeli chodzi akurat o Kamila, to jego dyspozycja fizyczna w jakiej się obecnie znajduje po prostu uniemożliwia mu poruszanie się po boisku w tym samym tempie co pozostali zawodnicy.
Artur Gieraga nie doszedł jeszcze do siebie po kontuzji z meczu z Wisłą Sandomierz?
Arturowi w miniony piątek zdjęto szwy. Cały zeszły tydzień nie trenował, a przed środowym spotkaniem zaliczył dwa razy po pół jednostki, a to za mało, żeby trafić do kadry meczowej.
I to jest właśnie dobry moment, żeby wprowadzać do składu młodzież?
Odbiję piłeczkę i spytam, który moment jest dobry, żeby ich wprowadzać? W dodatku, w zespole walczącym o awans? Początek sezonu nie, bo trzeba "stukać" punkty. Środek sezonu nie, bo albo trzeba gonić albo uciekać. Końcówka sezonu nie, bo trzeba jeszcze o coś walczyć. Dlatego nie ma dobrego momentu. Uważam, że gdyby Motor nie miał już szans na awans na 3-4 kolejki przed końcem rozgrywek, to też nie byłby dobry moment na wprowadzanie młodzieży. Tacy zawodnicy muszą obecnie zmierzyć się właśnie z tym, co może czekać ich za rok o tej porze. To jest moje zdanie.
Ci zawodnicy jednak pokazali, że są gotowi się z tym mierzyć.
Już przed meczem z Chełmianką byłem zapytany czy jestem pewien, że to dobra decyzja puścić Maksymiliana Cichockiego w takim meczu na środku obrony. Wygraliśmy spotkanie, więc mam argument. Gdybyśmy przegrali, to opinia publiczna miałaby argument. Tak to mniej więcej działa. Zawodnicy są gotowi. Jedyna rzecz, jakiej nie są w stanie dać, to doświadczenie, którego nie mają, ale mogą go nabrać.
Mecz z Wólczanką dobrze się dla was zaczął, bo już w 5. minucie wyszliście na prowadzenie. Z czego jednak wynikało to, że niedługo potem oddaliście pole i rywal przejął inicjatywę?
Z mojej perspektywy to wyglądało tak, że Wólczanka przejęła inicjatywę przede wszystkim po bramce na 1:1. Może faktycznie było trochę tak, że nasza drużyna się nieco cofnęła. Może nie doszło do tego od razu po golu na 1:0, bo takich założeń nie było. Wyszło tak po prostu naturalnie, bo od pierwszego gwizdka było widać, że niektórzy zawodnicy, pomimo czterech dni odstępu, mieli jeszcze w nogach mecz z Chełmianką. Widać było to po chociażby Dimie Kozbanie, że jest jeszcze nie w pełni zregenerowany, podobnie Szymek Zgarda. Natomiast widać było również, że w drugiej połowie drużynę puściło. Przed przerwą też mieliśmy jedną-dwie sytuacje, które powinniśmy byli sfinalizować. To też jest tak, że przy skromnym prowadzeniu trzeba trochę grać ostrożnie i czasami zawodnik zaczyna kalkulować, mając zbyt wiele wyborów w głowie. To są rzeczy, które mają prawo pojawić się w tym momencie. Druga połowa to była dla nas przede wszystkim lekcja cierpliwości. Wiem, że są tutaj takie mecze i było ich sporo, które wyglądają jakby Motor walił trochę głową w mur. Ale w środę było widać, że Konrad Nowak nie mógł znaleźć drogi do bramki, Kamil Majkowski też miał swoje okazje. Po prostu czegoś zabrakło. Jednak, koniec końców drużyna potrafiła swojej bramki solidnie bronić do końca i wreszcie wepchnąć piłkę do bramki przeciwnika, co też trzeba chłopakom oddać.
Czy Andrzej Sobieszczyk wypadł ze składu z powodu kontuzji? Czy jego absencja będzie długa?
Andrzej doznał kontuzji na wtorkowym treningu. Wygląda to dosyć poważnie, bo już jest w Krakowie, gdzie będzie miał przeprowadzone badania diagnostyczne i najprawdopodobniej już go w tym sezonie nie zobaczymy.
Początkowo był awizowany w pierwszym składzie na ostatni mecz w Chełmie, ale ostatecznie w nim nie zagrał...
Mieliśmy w zeszłym tygodniu wirus grypy jelitowej w drużynie. Andrzej był jednym z tych graczy, których niestety ten wirus dopadł. Natomiast od początku tygodnia zawodnicy, którzy mieli problemy żołądkowe, uporali się z nimi. Z kolei Andrzej był szykowany do 18-tki meczowej na starcie z Wólczanką, ale dzień wcześniej, w nieszczęśliwych okolicznościach, doznał urazu kciuka i jest to na tyle poważne, że szykuje się dla niego dłuższa przerwa.