Motor Lublin – Lublinianka 4:1. Puchar Polski na szczeblu LZPN dla trzecioligowca
Nie było niespodzianki w środowym finale Pucharu Polski na szczeblu Lubelskiego Związku Piłki Nożnej. Na Arenie Lublin, w derbach Lublina, trzecioligowy Motor pokonał występującą szczebel niżej Lubliniankę 4:1. 7 czerwca (godzina 17.30) Motor w półfinale Wojewódzkiego Pucharu Polski, zmierzy się na wyjeździe z trzecioligową Chełmianką. W drugim półfinale, także 7 czerwca (godz. 17.30), czwartoligowa Tomasovia podejmie trzecioligowe Orlęta Radzyń Podlaski.
Marcin Sasal, trener Motoru dokonał kilku zmian w podstawowym składzie w porównaniu do ostatniego ligowego meczu swojej drużyny. Między słupkami stanął Mateusz Zając, na prawej obronie zagrał Michał Kowalczyk, a na lewej Patryk Szysz. Szansę na lewej pomocy dostał Slaven Jurisa, a na przeciwległej flance Kamil Stachyra. Poza tym na swoją nominalną pozycję defensywnego pomocnika powrócił Kamil Cholerzyński, ostatnio występujący na środku obrony.
Z kolei Grzegorz Białek, prowadzący Lubliniankę, od początku spotkania wystawił do gry byłych zawodników Motoru. Na murawie pojawili się Jakub Bednara, Jakub Kosiarczyk, Erwin Sobiech i Andrzej Gutek.
Pierwsze minuty meczu były spokojne. W 6. minucie strzelał Sobiech, ale Artur Gieraga zablokował piłkę głową i goście (Motor był gospodarzem finału) mieli tylko rzut rożny. 60 sekund później Kamil Oziemczuk pokonał Krystiana Krupę, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną napastnika żółto-biało-niebieskich. W 14. min, niecelnie z ponad 30 metrów uderzał Sobiech.
Motor uśpił Lubliniankę, bo w 15. min. zrobiło sie 1:0. Prostopadłą piłkę otrzymał Oziemczuk, ale wiedząc, że jest on na spalonym, przepuścił piłkę, do której dopadł Stachyra. „Kapi” ze spokojem minął golkipera czwartoligowca, a następnie skierował futbolówkę do pustej bramki. Tym samym Stachyra sprawił sobie prezent na obchodzone we wtorek 30-ste urodziny.
Przyjezdni mogli wyrównać w 16. min, ale zabrakło im szczęścia, ponieważ piłka po strzale z dystansu Dawida Skoczylasa, odbiła się od słupka.
Motor znów dał się wyszumieć rywalowi i ponownie zadał kolejny cios. Tym razem Krupę pokonał zza pola karnego Tomasz Tymosiak.
Za chwilę trzeciego gola zdobył Paweł Kaczmarek, ale sędzia ponownie dopatrzył się pozycji spalonej zawodnika Motoru.
W 28. min. było w zasadzie po meczu, kiedy to wynik podwyższył Jurisa.
Następnie bramkarze bronili uderzenia Tymosiaka i Jarosława Milcza. W 40. min, ładną „główką” w dogodnej sytuacji popisał się nie imponujący wzrostem Jurisa, ale Krupa zdołał odbić piłkę.
Po zmianie stron początkowo lekką przewagę miała Lublinianka, ale nic z niej nie wynikało. W 49. min, z rzutu wolnego uderzał Sobiech, ale zbyt lekko, żeby zaskoczyć Zająca. Za chwilę po dośrodkowaniu z prawej strony Juliena Tadrowskiego, poprzeczkę „ostemplował” rezerwowy Michał Paluch. W 57. min, kapitalnym długie podaniem do Jurisy posłał Stachyra, lecz bramkarz Lublinianki zdołał odbić piłkę po strzale chorwackiego pomocnika. W odpowiedzi, niezłą okazję zmarnował Paweł Kośka.
W 80 min., gola na 4:0 strzelił Paluch, a w doliczonym czasie gry końcowy wynik spotkania ustalił Bartłomiej Jezior.
Warto wspomnieć, że w 89. min. na murawie pojawił się Paweł Socha. Podstawowy bramkarz Motoru tym razem zagrał w… ataku. – To nie było lekceważenie przeciwnika. Julien doznał urazu i nie chcieliśmy ryzykować poważniejszej kontuzji. Wcześniej wprowadziłem na boisko wszystkich zawodników z pola, więc dlatego musiałem wprowadzić na boisko Pawła – wyjaśnia Sasal.
Grzegorz Białek (trener Lublinianki): Graliśmy otwartą piłkę i mieliśmy kilka szans do zdobycia kolejnych goli. Motor wykorzystał nasze błędy i nie ma co ukrywać, że był zespołem zdecydowanie lepszym. My na ile mogliśmy, staraliśmy się mu pokrzyżować szyki. To był fajny mecz. Szansę gry dostali wszyscy zawodnicy i pokazali się z niezłej strony. Teraz skupiamy się na walce o utrzymanie się w czwartej lidze.
Rozmawiamy z Kamilem Stachyrą, pomocnikiem Motoru
Zgodzisz się, że Wasza wygrana nie podlegała dyskusji?
(Kamil Stachyra): Tak. Rozegraliśmy niezłe zawody, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Motor po prostu musi wygrywać takie mecze.
Strzeliłeś gola, sprawiając sobie tym samym prezent na urodziny.
Nieważne, kto strzela, liczy się końcowy efekt. Chociaż nie ukrywam, że miło jest wpisać się na listę strzelców. Teraz skupiamy się na dalszej walce o ligowe punkty.
Wierzysz, że uda Wam się doścignąć Garbarnię Kraków?
Oczywiście. Do końca sezonu pozostało jeszcze parę kolejek i wszystko jest możliwe. Walka będzie trwać do końca.
W półfinale Wojewódzkiego PP zmierzycie się z Chełmianką, z którą przegraliście dwa ostatnie finały PP. Czas na rewanż?
Naszym celem jest zdobycie Pucharu na szczeblu wojewódzkim, a droga do tego wiedzie przez wyeliminowanie Chełmianki. Chcemy jej się odegrać za wcześniejsze niepowodzenia. Szkoda tylko, że zagramy nie na Arenie Lublin, lecz w Chełmie. Zrobimy wszystko, żeby tam zwyciężyć.
W weekend w lidze pauzujecie. Następny mecz zagracie dopiero 3 czerwca, podejmując Unię Tarnów. Czy ta przerwa nie wybije Was z rytmu?
Myślę, że nie. Wszystko jest pod kontrolą.
Motor Lublin – Lublinianka 4:1 (3:0)
Bramki: Stachyra 15, Tymosiak 21, Jurisa 28, Paluch 80 – Jezior 90
Motor: Zając – Kowalczyk (46 Chyła), Tadrowski (89 Socha), Gieraga, Szysz (46 Słotwiński), Stachyra, Tymosiak, Cholerzyński (60 Majkowski), Kaczmarek (74 Martynek), Jurisa (70 Myśliwiecki), Oziemczuk (46 Paluch)
Lublinianka: Krupa – Dzyr (64 Jezior), Kosiarczyk (79 Rovbel), Ptaszyński, Paździor, Stefański, Bednara (65 Kamola), Sobiech, Gutek (59 Prus), Skoczylas (67 Ręba), Milcz (55 Kośka)
Żółta kartka: Tadrowski (Motor)
Sędziował: Karol Iwanowicz z Lublina