Mirosław Hajdo (trener Motoru Lublin): Presja przed meczem z Podlasiem była duża
W środowy wieczór trzecioligowy Motor pokonał na Arenie Lublin zespół Podlasia Biała Podlaska 4:1. Zadowolenia z rezultatu nie ukrywał po końcowym gwizdku trener żółto-biało-niebieskich, Mirosław Hajdo. Prezentujemy wypowiedzi szkoleniowca lublinian z pomeczowej konferencji prasowej.
fot. fot. KK
Jak by pan podsumował środowy mecz?
Na pewno przed dzisiejszym spotkaniem presja była duża i chłopakom nie było łatwo grać. Nie mniej jednak, uważam, że zagrali bardzo dobre spotkanie. Stworzyli dużo sytuacji i grali z dużym zaangażowaniem. Były momenty, w których grali na jeden-dwa kontakty. Większa swoboda była w ich poczynaniach jak wyszliśmy na prowadzenie. Jeżeli zejdzie z nich trochę ciśnienie i presja, to naprawdę potrafią grać w piłkę. Wielkie słowa uznania dla nich, bo mimo całej otoczki i presji po ostatnim spotkaniu, nie było im łatwo. Za mecz im dziękuję.
A jak pan odniesie się do tego, co kibice dosadnie wyrazili z trybun wobec pańskiej osoby? (kibice śpiewali m.in. "tutaj wynik nic nie zmienia i z trenerem do widzenia", a także używali wulgaryzmów - red.)
Byłem tak skoncentrowany, że nic nie słyszałem.
Czym była spowodowana absencja Grzegorza Bonina w kadrze meczowej?
Grzesiek ma kontuzję, a konkretnie problem z łydką. Baliśmy się ryzykować, bo to typ urazu, który się dłużej leczy, więc gdyby - nie daj Boże - coś się wydarzyło, to stracilibyśmy go na kilka dobrych tygodni, a myślę, że on będzie nam potrzebny.
To samo dotyczy Rafała Kruczkowskiego?
Zgadza się.
Za każdym razem, gdy udawało wam się w tym sezonie wygrać mecz, to zastanawialiśmy się, czy teraz będziecie już punktować seryjnie...
Chcemy wygrać każdy mecz. A czy udało nam się wygrać z Podlasiem? Nie wiem. Jeśli pan twierdzi, że się udało, to niech tak zostanie.
Skierował pan do zespołu jakieś specjalne słowa po feralnej przegranej z Jutrzenką Giebułtów?
Zrobiliśmy spotkanie, na którym otwarcie powiedzieliśmy sobie pewne rzeczy, czyli to, co nas boli i nam leży na wątrobie. Chyba najlepiej to załatwiać w taki sposób. Wyszliśmy na mecz z Podlasiem i chcieliśmy go bardzo wygrać. Takie sprawy między drużyną a sztabem szkoleniowym załatwia się w szatni. To miejsce, w którym wszystko można sobie powiedzieć i stamtąd nic nie może wyjść na zewnątrz.
Z Podlasiem bardzo ofensywnie zagrał Dominik Kunca. Pomysł, by go tak wykorzystać miał być lekarstwem na dotychczasową nieskuteczność w ataku?
Gramy określonym ustawieniem i mamy zawodników o określonych predyspozycjach. Nakreślamy sobie pewien plan na mecz, którego się trzymamy i go realizujemy. Staramy się grać tak, jak to do tej pory robiliśmy. Na pewno jest nam lepiej grać na naszym stadionie. Cieszę się, że zaczęliśmy zdobywać bramki po akcjach ofensywnych. Momentami było miło patrzeć nawet na sytuacje, których nie wykorzystaliśmy. Tak przynajmniej to oceniam ze swojej strony. Na pewno nic nie będziemy zmieniać. Będziemy chcieli operować piłką, grać w piłkę, stwarzać sytuacje, grać ofensywnie i tyle. Wiadomo, że nic nie przychodzi od razu. Trzeba się skoncentrować na pracy, a nie na rzeczach, które są całkiem z boku.