Michał Grunt zapewnił Motorowi Lublin wygraną nad Wisłoką Dębica. Trener Hajdo wierzy, że dla tego zawodnika nadejdą lepsze dni
Bohaterem ostatniego spotkania lubelskiego Motoru z Wisłoką Dębica był Michał Grunt. Napastnik żółto-biało-niebieskich wszedł w tym meczu na boisko w drugiej połowie i zdobył zwycięską bramkę, która zapewniła drużynie trzy punkty.
fot. fot. K. Kurzępa
- Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie. Po to tutaj jestem - przyznaje Grunt. - Myślę, że pierwsza połowa była dosyć wyrównana. W drugiej to my dominowaliśmy. Kwestią czasu był, kiedy zdobędziemy tego gola. Mecz trwa 90 minut, więc cieszymy się, że udało się w końcu strzelić. A dodatkowo zachowaliśmy czyste konto i trzy punkty zostały w Lublinie. To jest najważniejsze. Analizowaliśmy grę przeciwnika i wiedzieliśmy, że tracą mało bramek. Wiedzieliśmy jednak też jak ich zaskoczyć, że trzeba zastosować pressing. Oni z kolei niczym nas nie zaskoczyli. Wiedzieliśmy, co mamy robić i cieszymy się, że udało się wygrać - dodaje.
Grunt wystąpił w tym sezonie w łącznie dziesięciu trzecioligowych spotkaniach. Siedem z nich rozpoczął w wyjściowej jedenastce. Na początku rozgrywek był podstawowym napastnikiem Motoru, lecz miał problemy ze skutecznością i stracił miejsce w składzie na rzecz Michała Palucha. Trafienie przeciwko Wisłoce to dla Grunta drugi gol w trwającej kampanii, a premierowy na Arenie Lublin. Ta bramka była dla 26-latka bardzo ważna, ponieważ w październiku trener Mirosław Hajdo nie stawiał na tego zawodnika, przez co nie znalazł się on w kadrze meczowej na żadną z konfrontacji w III lidze. Regularnie grał natomiast w A-klasowych rezerwach, gdzie jak dotąd w pięciu spotkaniach zdobył aż 14 goli. Co ciekawe, nawet dzień po sobotnim meczu z Wisłoką rywalizował w trakcie pierwszej połowy przeciwko drużynie Gabaryty Dęblin, dwukrotnie pokonując jej bramkarza.
- Michał wrócił po dłuższej przerwie i na pewno nie było mu łatwo, bo nie grał chwilę na tym poziomie - mówi trener Hajdo. - Doszliśmy jednak do wniosku, że to najwyższy czas, żeby wrócił w nasze szeregi i chyba nikt nie mógł się spodziewać lepszego powrotu. Wpuściliśmy go na murawę, żeby strzelił gola i tak zrobił. Wierzę, że nadejdą dla niego lepsze dni i będziemy się jeszcze cieszyć z niejednej bramki jego autorstwa.
Odsunięcie od składu w poprzednich tygodniach nie było dla Grunta dużym zaskoczeniem i przyjął je z pokorą. - Nie można powiedzieć, że ostatnie tygodnie były dla mnie ciężkie. Dobrze, że jest druga drużyna, bo można być cały czas w rytmie meczowym, odbyć jednostkę treningową i robić swoje. Trener nie musi się tłumaczyć ze swoich decyzji. Michał Paluch zaczął strzelać gole, także dostał miejsce w składzie. W pierwszych kolejkach było mało sytuacji i mało bramek. On dostał szansę i ją wykorzystał. Tym razem ja wszedłem na boisko i zdobyłem gola. O to chodzi, żeby każdy dorzucał swoją cegiełkę - podkreśla wychowanek Zagłębia Sosnowiec.
W najbliższy weekend Motor zmierzy się na wyjeździe z KSZO 1929 Ostrowiec Świętokrzyski, czyli poprzednim klubem Grunta. 26-latek spędził w zespole pomarańczowo-czarnych trzy sezony, w trakcie których strzelił ogółem 25 goli. - Fajnie będzie spotkać znajomych, natomiast na boisku sentymenty pójdą na bok. Musimy tam koniecznie wygrać, liczą się tylko trzy punkty. Od dwóch miesięcy w KSZO mają nowego trenera, a latem dokonano tam kilku transferów. Drużyna nie punktuje jednak za specjalnie. Choć wiadomo, że u siebie to groźny przeciwnik i trzeba się nastawić na ciężki mecz. My jednak zrobimy wszystko, żeby wygrać - zapowiada były piłkarz m.in. Polonii Warszawa, czy portugalskiej Bragi.
Aktualnie "Motorowcy" zajmują piątą pozycję w trzecioligowym zestawieniu, ze stratą czterech punktów do prowadzącego Hutnika Kraków. Pomimo trudnego początku sezonu, sytuacja żółto-biało-niebieskich w tabeli wygląda coraz lepiej i zespół nadal jest w gronie kandydatów do awansu na wyższy szczebel rozgrywkowy. Grunt podchodzi do tego bardzo spokojnie. - Co kolejkę ktoś gubi punkty. Liczy się, żeby złapać serię. Zostały nam do rozegrania trzy mecze i naszym celem musi być komplet dziewięciu oczek. Dopiero wtedy będziemy spoglądać w tabelę - kończy zawodnik.