menu

Miroslav Covilo. W Cracovii do końca! [ROZMOWA]

7 lipca 2016, 02:15 | Rozmawiał Jacek Żukowski

Rozmowa. MIROSLAV COVILO przedłużył kontrakt z „Pasami” do czerwca 2020 roku.

Miroslav Covilo ma pomóc Cracovii w dzisiejszym meczu
Miroslav Covilo ma pomóc Cracovii w dzisiejszym meczu
fot. fot. Michał Gąciarz

- Długo trwały negocjacje z klubem?

- Nie, dogadaliśmy się już wcześniej, podczas minionego sezonu, a teraz podpisaliśmy umowę. Nie było problemów ani z mojej strony, ani ze strony klubu. Miałem inne oferty, jednak wiedziałem, że tu mi będzie dobrze. Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze. W Krakowie dobrze się czuję, rodzina także. Poznałem już język polski, mam przyjaciół. Kolejna zmiana byłaby dla mnie problemem. Jestem szczęśliwy, zostanę tutaj do końca kariery.

- Stwierdził Pan nawet, że do końca życia!?

- Tak, żartowałem, że dopóki nie umrę…

- Chce Pan skończyć karierę w Cracovii?

- Nie wiem, teraz podjąłem decyzję i myślę, że zostanę do końca. Mam 30 lat, kontrakt jest na cztery.

- A gdyby niedługo pojawiła się atrakcyjna propozycja z dobrego klubu?

- Nie umiem powiedzieć. Na razie podpisałem nową umowę i jestem z tego zadowolony.

- A były inne oferty?

- Tak, z Niemiec. TSV 1860 Monachium chciało mnie bardzo w styczniu. Walczyli o utrzymanie i zabiegali o transfer. Teraz wiem, że interesowało się mną Darmstadt. Dogadałem się jednak z Cracovią, że przedłużę ten kontrakt, który mam, na dwa lata. Porozmawialiśmy z żoną, która mieszkała tutaj, że zostajemy, bo jej się też tu podoba. Przez ostatnie miesiące nie była ze mną, bo urodziła mi się córka. Wrócą do mnie z synem i córką w wakacje. Była też oferta z Olimpji Lublana, ale nie chcę tam wracać.

- Woli Pan polską ligę od Bundesligi?

- Niemiecka liga jest mocna, ale nie żałuję swojej decyzji. Nie jestem człowiekiem, który lubi zmiany. W klubie, w którym mi się podoba zawsze byłem dłużej, po dwa - trzy lata. Choć kiedy przychodziłem do Cracovii, to myślałem, że zostanę 6 miesięcy. Tak byłem dogadany z menedżerem. Ale spodobało mi się i zostałem.

- Z Polski były oferty?

- Dzwonili, ale nie chciałem innego klubu w Polsce.

- Liczy Pan na to, że osiągnie sukcesy z Cracovią, że powalczy Pan np. o mistrzostwo?

- Zobaczymy, nie chcę nic mówić. Dobrze by było, byśmy znowu walczyli, jak w ostatnim sezonie. Byśmy weszli do pierwszej ósemki. Potem wszystko jest możliwe. Mamy dobrego trenera, dobrych zawodników, mam nadzieję, że wszystko się ułoży.

- Na razie macie pucharową przygodę. Ciężko będzie jednak awansować do II rundy.

- Na pewno, rywale mają dobry wynik, ale to nie jest dla nas koniec świata. Na Kałuży wygrywaliśmy już z lepszymi zespołami niż Szkendija. Z Lechem 5:2, Pogonią, Śląskiem. Gdybyśmy zaczęli grać w w pucharach w trakcie sezonu, to moglibyśmy powalczyć o awans do fazy grupowej. A tak, to do pierwszego meczu nie mieliśmy zbyt wiele czasu na przygotowania.

- Ważne jest dla was to, byście szybko strzelili bramkę.

- Nawet nie to. Chodzi o to, by nie stracić gola. Bramkę możemy strzelić i w 70 czy 75 minucie, nawet w 90.

- By doprowadzić do dogrywki musicie zdobyć dwa gole.

- Oczywiście, ale powtarzam, ważne, byśmy nie stracili gola. Mamy dobrych zawodników, którzy mogą coś strzelić.

- Zna Pan bałkański styl, przydałby się Pan od początku.

- Jak tylko poznaliśmy wyniki losowania, to wiedziałem, że będzie ciężko. Bardzo nie chciałem, byśmy trafili akurat na ten zespół. Liga macedońska jest dużo słabsza od ekstraklasy, ale są dwa zespoły, które mogłyby u nas grać spokojnie w pierwszej ósemce - Vardar Skopje i właśnie Szkendija. Ten klub przez ostatnie lata notuje progres, ma pieniądze. To nie jest przypadkowy zespół.


Polecamy