menu

Legia dogoniła Śląsk! Podsumowanie 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy

5 marca 2012, 22:42 | Dominik Smagała

Zmiana na szczycie Ekstraklasy! Legia Warszawa, dzięki zwycięstwu nad ŁKS-em wysuwa się na prowadzenie w tabeli. Śląsk traci pozycję lidera w ostatnich sekundach meczu z Widzewem. Ruch Chorzów i Korona Kielce nie zwalniają tempa, dobijając do ścisłej czołówki. Udany debiut Michała Probierza w Wiśle Kraków. Cracovia i ŁKS coraz bliżej spadku. To wszystko w podsumowaniu 20. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Sprawdź aktualną tabelę Ekstraklasy!

Korona Kielce – Podbeskidzie Bielsko – Biała 2:0. Korona nie zwalnia tempa

Obydwa zespoły w nowy rok weszły w dobrej formie. Zarówno Korona jak i Podbeskidzie wygrywały dwa ostatnie spotkania, nie tracąc przy tym bramek. Kieleckie boisko wyraźnie zweryfikowało kto prezentuje wyższy poziom. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego zaprezentowali się znakomicie, szczególnie jako zespół. Trudno wyróżnić kogokolwiek, na pochwałę jednogłośnie zasłużyła cała drużyna.

Mecz ustawiły dwie, szybko zdobyte przez gospodarzy, bramki. Warto zaznaczyć, że gol Macieja Korzyma był pierwszym strzałem przepuszczonym przez Richarda Zajaca od 380 minut. Rozbici goście z Bielska–Białej nie mieli pomysłu na zagrożenie bramce kielczan, którzy już do końca spotkania kontrolowali przebieg gry. Przegrana na trudnym terenie w Kielcach nie zmienia faktu, iż beniaminek z województwa śląskiego radzi sobie w Ekstraklasie całkiem przyzwoicie, czego dowodem jest siódma pozycja w lidze. Korona natomiast nie zwalnia tempa i nadal pnie się w górę tabeli. Po tej kolejce kielczanie zajmują już wysokie, czwarte miejsce.

Cracovia – Zagłębie Lubin 0:2. Zagłębie wygrywa mecz o 6 punktów

Mecz klubów z odległych nizin ligowej tabeli, klubów, dla których każdy punkt może okazać się na wagę złota, czyli utrzymania. Oczywiście, nikt nie spodziewał się wielkiego futbolowego widowiska przy ul. Kałuży w Krakowie. I słusznie. Kto lubi się pośmiać z piłkarskich kiksów, ten w piątkowy wieczór miał ubaw po pachy. Tych kibiców, którzy natomiast lubią popatrzeć na dobry futbol spotkanie Cracovii z Zagłębiem mogło przyprawić o ból zębów.

Lepiej z tej batalii wyszli przyjezdni, bo chyba gorzej od Cracovii z piątku grać się nie da. Przynajmniej nie na tym poziomie rozgrywek. Zawodnicy z Lubina niczego szczególnego nie pokazali, bazowali głównie na błędach nieporadnych gospodarzy. Krakowianie nie byli w stanie skonstruować ani jednej groźnej sytuacji pod bramką Aleksandra Ptaka. Zespół Dariusza Pasieki wyglądał fatalnie. Cracovia nie wygrała już od pięciu spotkań i pewnie zmierza w stronę spadku do I ligi. O „miedziowych” też wiele dobrego powiedzieć nie można. Ostatni raz ta drużyna wygrała w 14. kolejce, a było to 18 listopada. Upragnione przełamanie z meczu z Cracovią pozwoliło zespołowi Pavla Hapala na odbicie się od dna i przeskoczenie piątkowych rywali w tabeli. Teraz będzie lepiej? Wątpliwe, bo już za tydzień do Lubina przyjeżdża rozpędzony Ruch Chorzów.

GKS Bełchatów – Polonia Warszawa 2:1. Trener Zieliński na wylocie

Trzeba przyznać że górnicy z Bełchatowa poczynają sobie w tym roku zaskakująco dobrze. Trzeba również przyznać, że na ich grę patrzy się przyjemnie. Na boisku kopią lekko i swobodnie, przy okazji uzyskując całkiem korzystne wyniki. Klub typowany do spadku z ligi zdobył po przerwie zimowej już siedem cennych punktów i właśnie siedem punktów przewagi nad strefą spadkową ma GKS w tej chwili. Podopieczni Kamila Kieresia sumiennie pracują na utrzymanie, które należy im się z pewnością, jeśli tylko utrzymają obecną formę.

Szkoleniowiec „czarnych koszul”, Jacek Zieliński przyjeżdżał do Bełchatowa z duszą na ramieniu. Publicznie skarcony przez JW, posłuchał rad pracodawcy i wystawił Tomasza Jodłowca w pomocy, a Macieja Sadloka na środku defensywy. Sadlok zagrał słabo więc zmysł taktyczny prezesa Polonii się nie sprawdził. Nic to, za wszystko i tak odpowie trener. Mecz jednak wcale nie musiał skończyć się takim wynikiem, ale Daniel Sikorski zaliczył chyba pudło życia, nie trafiając do pustej bramki z odległości metra. Napastnik stał przed pustą bramką, a piłkę posłał w aut! Jak nie idzie, to nie idzie… Zieliński dostanie jeszcze jedną, ostatnią szansę. Kolejny mecz przy ul. Konwiktorskiej z białostocką Jagiellonią zadecyduje o dalszych losach szkoleniowca, który tymczasem czeka na kolejne wskazówki od wszechwładnego i wszechwiedzącego szefa.

Legia Warszawa – ŁKS Łódź 0:2. Legia nowym liderem!

Spotkanie drużyn znajdujących się w skrajnie odmiennych sytuacjach: Legia wyrastająca na pierwszą siłę w kraju kontra targany problemami finansowo – organizacyjnymi Łódzki KS. Legioniści, rozjeżdżając Śląsk we Wrocławiu, rozbudzili nadzieje na powrót dobrych czasów na Łazienkowską. Dobre czasy powróciły, bowiem Legia, po raz pierwszy za kadencji Macieja Skorży, wdrapała się na szczyt ligowej tabeli. Wojskowi wydają są już głównym faworytem w wyścigu o „majstra”, po części dzięki słabej postawie Śląska Wrocław. Sama gra gospodarzy była bardzo przeciętna, cały zespół prezentował się mizernie, a wynik nie do końca jest sprawiedliwy. Mówi się, że dobry zespół nawet jak gra słabo to wygrywa. Racja, byleby Legia z tą słabą grą nie przesadzała…

Oczy kibiców i dziennikarzy zwrócone były w stronę debiutującego Ismaela Blanco, ten jednak zawiódł i został zmieniony już w przerwie spotkania. Wszyscy liczyli na zagraniczne gwiazdy, tymczasem bramki strzelała warszawska młodzież. Brawo!

Z drugiej strony mieliśmy, naprędce klecony przez trenera, przepraszam menedżera, Piotra Świerczewskiego, skład którego jeszcze do końca poukładać się nie udało. Na stare śmieci wracali byli piłkarze Legii: Marcin Mięciel, Marek Saganowski i Maciej Iwański. Należy pochwalić postawę łodzian w sobotnim spotkaniu, ponieważ zaskoczyli na plus. Nie położyli się na murawie, wręcz przeciwnie, poczynali sobie na Łazienkowskiej pewnie i odważnie. Niewiele zabrakło, Saganowski wyrównałby na 1:1 i mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej. Liczy się jednak to co w „sieci”, a Łódzki KS jeszcze w tym roku do bramki rywala nie trafił. Szanse na przełamanie za tydzień, ponieważ do Łodzi przyjeżdża Cracovia. Lepszej okazji łodzianie mieć chyba nie będą. Na razie pozostaje im koczowanie na samym dnie tabeli.

Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 0:2. Udany debiut Probierza

Mecz przyjaźni na trybunach, mecz walki na boisku. Na PGE Arenie spotykały się zespoły, które jeszcze w tym roku nie wygrały. Obie drużyny potrzebowały punktów, z tym, że Wisła do gonienia ścisłej czołówki, a Lechia do desperackiej walki o utrzymanie. W krakowskiej Wiśle poważne zmiany, na ławce trenerskiej świeżo zakontraktowany Michał Probierz, nadzieja polskiej myśli szkoleniowej. Z drugiej strony stary trenerski wyga, przez wielu jednak oceniany jako już wypalony, były selekcjoner, Paweł Janas. No i jego nieszczęsna Lechia cały czas tak samo słaba. Biało – zieloni grają anemicznie i bez polotu, oglądanie ich kopaniny to nie lada wyzwanie, nawet dla futbolowego fanatyka. Gdańszczanie nie wykorzystali szans na zdobycie niezwykle cennych kompletów punktów w poprzednich meczach z Cracovią i ŁKS. Teraz będzie już tylko ciężej.

Udany i dosyć szczęśliwy był debiut Michała Probierza na ławce trenerskiej „Białej Gwiazdy”. Najpierw szybko strzelona bramka, która ustawiła grę, a potem karny z kapelusza. Nie zmienia to jednak faktu, iż Wisła zwycięsko wyszła z sobotniej batalii i nie straciła kolejnych punktów w stosunku do uciekającej czołówki. Nowy szkoleniowiec dołączył do zespołu w czwartek, więc dużego wpływu na drużynę nie miał. Zdecydowanie za wcześnie na jakąkolwiek ocenę pracy nowego trenera. Na razie tydzień przerwy na lepsze poznanie zespołu, a następnie szlagierowy mecz z Lechem Poznań przy Reymonta.

Widzew Łódź – Śląsk Wrocław 2:2. Śląsk strącony ze szczytu w ostatnich sekundach

Trener Orest Lenczyk i jego brygada przyjeżdżali do Łodzi zatrzeć fatalne wrażenie po ostatniej klęsce z Legią na własnym stadionie. Tymczasem Widzew, osłabiony zimowymi transferami z klubu, zdeterminowany jest do dzielnej obrony niezłego miejsca w środku tabeli.

Widzewiacy grali bardzo przeciętne zawody, ale ich niedzielni przeciwnicy dostosowali się poziomem do gospodarzy. W grze obu zespołów dominowały chaos i niedokładność. Piłkarze, chociaż stosowniej byłoby rzec kopacze, upodobali sobie wybijanie futbolówki po autach. Niewiele było składnych akcji, niewiele było dobrej piłki przy Al. Józefa Piłsudskiego. Warto pochwalić podopiecznych Radosława Mroczkowskiego za grę do samego końca. Zarówno pierwszą połowę spotkania, jak i drugą łodzianie kończyli z przytupem, wbijając gole byłemu już liderowi tabeli.

Szkoleniowiec Śląska wyraźnie zamieszał składem na to spotkanie. Zmiany nie wyszły jednak na lepsze. Zawodnicy ze stolicy Dolnego Śląska grali słabo, popełniali zbyt dużo błędów jak na drużynę aspirującą do tytułu mistrza kraju. Zabrakło im również koncentracji i odpowiedzialności. Nie można nadziewać się na kontratak w ostatnich sekundach meczu, prowadząc na wyjeździe. Po prostu nie można i koniec! Jeśli wrocławianie myślą o mistrzostwie coś w swojej grze muszą zmienić. Coś, czyli niemal wszystko. W tym już siwa głowa Pana Oresta. Jak na razie Legia zrównała się punktami ze Śląskiem. Mając jednak na uwadze wynik ostatniej konfrontacji tych zespołów, to wojskowi z Warszawy są w lepszej formie i ciężko będzie ich zatrzymać. Śląsk Wrocław na razie stoi w miejscu.

Jagiellonia Białystok – Ruch Chorzów 0:1. Michal Pesković niczym Wojciech Szczęsny

Tomasz Hajto nie zaznał, jak do tej pory, smaku zwycięstwa jako szkoleniowiec i będzie musiał jeszcze poczekać. Piłkarze „Jagi” stanęli w niedzielę przed trudnym zadaniem: zatrzymać Ruch Chorzów. Niebiescy bardzo pozytywnie rozpoczęli 2012 rok, remisując z liderem oraz rozbijając Kolejorza.

Gospodarze nie grali źle, można powiedzieć, że nawet przeważali. Czegoś im jednak zabrakło. Czego? Szczęścia i skuteczności. Takowe posiadał chorzowski Ruch. Oprócz tego przydał się także fenomenalnie spisujący się bramkarz. To w jaki sposób Pesković wybronił strzał Rasiaka, a potem dobitkę Pawłowskiego robi wrażenie. Ciekawe gdzie takie akrobacje podpatrzył golkiper Ruchu? Oglądanie Premiership się opłaca, polecamy wszystkim ekstraklasowym bramkarzom. Nie byłoby jednak tego zwycięstwa bez zabójczej skuteczności zespołu Waldemara Fornalika. Jedna akcja, jeden gol. To wystarczyło na Jagiellonię Tomasza Hajty. Dzięki wygranej w Białymstoku Niebiescy wskoczyli na trzecią pozycję. Patrząc na ich formę należy poważnie myśleć o nich jako o kandydacie do walki o mistrzostwo. Zespół Hajty jak do tej pory nie zdołał jeszcze wbić rywalom ani jednego gola. Co prawda „Gianni” był obrońcą, ale przecież w kadrze ma trenera napastników reprezentacji Polski, a to chyba do czegoś zobowiązuje…

Mecz Górnika Zabrze – Lech Poznań został przełożony z powodu ogłoszenia żałoby narodowej w następstwie sobotniej katastrofy kolejowej.

Przed nami kolejne emocje związane z T–Mobile Ekstraklasą. Trzeba przyznać, że jest ciekawie i dzieje się całkiem sporo. Jest też wiele frapujących niewiadomych. Jak na stanowisku szkoleniowca Wisły Kraków poradzi sobie Michał Probierz? Jak wkomponują się w Legie nowe zagraniczne gwiazdy? Czy Śląsk otrząśnie się z zimowego snu i wróci do formy z jesieni? Czy trener Jacek Zieliński uratuje posadę w Polonii Warszawa? Czy Piotr Świerczewski i Tomasz Hajto sprawdzą się w roli trenerów? Czy trener Mariusz Rumak odmieni oblicze Kolejorza? Na te i inne pytania odpowiedź przyniosą nam kolejne dni, a raczej mecze. Serdecznie zachęcamy do śledzenia następnej kolejki T–Mobile Ekstraklasy, oczywiście z portalem Ekstraklasa.net!

Zobacz kto trafił do naszej "11" kolejki


Polecamy