menu

Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 2:3. To zwycięstwo trzeba docenić

16 sierpnia 2017, 07:30 | Tomasz Dworzańczyk

Żółto-czerwoni notują w tym sezonie jeden z lepszych startów w historii występów w ekstraklasie. Malkontenci i tak kręcą nosem, oczekując więcej.

Jagiellończycy (na biało) zatrzymali w Kielcach rozpędzającą się Koronę, której na jej terenie strzelili aż trzy gole. O czymś podobnym wiele ekip z ekstraklasy może tylko pomarzyć.
Jagiellończycy (na biało) zatrzymali w Kielcach rozpędzającą się Koronę, której na jej terenie strzelili aż trzy gole. O czymś podobnym wiele ekip z ekstraklasy może tylko pomarzyć.
fot. Sławomir Stachura

Jaga po pięciu kolejkach ma 12 oczek. Odkąd białostocki zespół gra na najwyższym szczeblu, tylko raz ten dorobek na obecnym etapie był lepszy. W sezonie 2010/11, zespół prowadzony wówczas przez Michała Probierza, miał punkt więcej. Nigdy wcześniej jagiellończycy nie zebrali jednak trzech wyjazdowych skalpów na otwarcie sezonu, co teraz się zdarzyło.

- Trzeba to docenić, bo w trzech spotkaniach na obcych boiskach zdobyliśmy dziewięć punktów i teraz patrzymy tylko do przodu. Dobrą formę wypadałoby potwierdzić w kolejnych meczach, a dwa następne zagramy już u siebie - zauważa Marian Kelemen, bramkarz Jagi.

Nie wszystkim jednak odpowiada taki stan rzeczy. Przeglądając opinie niektórych kibiców na rozmaitych portalach, daleko w nich od zachwytu nad stylem gry zespołu. Po porażkach w lidze z Sandecją Nowy Sącz i w Pucharze Polski z Zagłębiem Lubin, pojawiły się nawet krytyczne głosy, dotyczące trenera Ireneusza Mamrota. Trudno to zrozumieć, bo nowego szkoleniowca bronią wyniki.

Żaden trener, zaczynający swoją pracę w Jagiellonii, nie miał takiej zdobyczy na tym samym etapie. Przypomnijmy, nawet Michał Probierz obejmujący zespół w 2008 roku wywalczył tylko cztery oczka w pięciu meczach, a później wracając do Białegostoku w 2014 roku na 15 możliwych punktów jego drużyna zdobyła siedem.

Dorobek innych szkoleniowców prowadzących Jagę w analogicznym okresie, także nie był wybitny. Czesław Michniewicz wywalczył osiem punktów, Tomasz Hajto sześć, a Piotr Stokowiec siedem.

Rezultat osiągnięty przez Mamrota musi budzić szacunek, a już na pewno nowemu szkoleniowcowi należy się komfort dalszej pracy. Jego zespół, jak zresztą żaden inny na świecie, nie będzie wygrywał każdego spotkania, bo taki jest po prostu futbol. Ostatnie spotkanie w Kielcach było zresztą całkiem niezłe w wykonaniu białostoczan, a na pewno nie gorsze od tego z wiosny tego roku, gdzie w fazie finałowej nie udało się na terenie Korony zdobyć kompletu punktów, co być może zadecydowało, że Jaga nie zdobyła mistrzostwa Polski.

Koroniarze w obecnym sezonie pod wodzą Gino Letteriego grają w opinii wielu ekspertów nawet efektowniej, dlatego tym bardziej trzeba docenić fakt, że jagiellończycy strzelili im w Kielcach trzy gole i wygrali.

- Być może jest to moment, w którym odblokowaliśmy się na dobre i teraz z każdym meczem będzie coraz lepiej i tych bramek z naszej strony też będzie więcej - kwituje pomocnik Jagi Fedor Cernych.

Malkontenci i tak zapewne dalej będą jednak kręcić nosem. Najpierw nie pasowało im, że żółto-czerwoni nie zdobywają goli z akcji, tylko po stałych fragmentach gry. Kiedy to się zmieniło i w Kielcach trzykrotnie udało się trafić w wyniku akcji, to przypominają, że wszystkie gole dla Jagi padały po błędach rywali. Nie zapominajmy jednak, że w futbolu chodzi właśnie o to, by zmusić rywali do błędu i później to wykorzystać. A, że przy tym dopisuje szczęście? Ono podobno sprzyja lepszym. Przypadkiem to można wygrać jeden mecz, ale nie cztery z pięciu.
============03 Wstęp 9 (26022838)============

============04 Autor tekstu (26022843)============
Tomasz Dworzańczyk

tdworzanczyk@poranny.pl
============11 Zdjęcie Autor (26022849)============
Fot. sławomir Stachura
============06 Zdjęcie Podpis 8.5 (26022847)============
Jagiellończycy (na biało) zatrzymali w Kielcach rozpędzającą się Koronę, której na jej terenie strzelili aż trzy gole. O czymś podobnym wiele ekip z ekstraklasy może tylko pomarzyć.


Polecamy