4 liga podkarpacka. Karpaty Krosno wygrały z beniaminkiem z Kańczugi [RELACJA, ZDJĘCIA]
Skuteczność, to jedyny element gry gospodarzy, do którego w tym meczu można mieć zastrzeżenia. Wszystko pozostałe funkcjonowało, jak należy, dzięki czemu przewaga Karpat nie podlegała dyskusji od początku do końca.
No może poza 1. minutą, a w zasadzie pierwszym atakiem w tym spotkaniu, kiedy to Dawid Bawor poszedł przebojem lewym skrzydłem, ograł rywala, wpadł w pole karne, a na piłkę czekali już Dawid Dziedzic i Edwin Struś. Bawor zagrywał do partnerów z drużyny ustawionych w polu karnym, ale na szczęście dla miejscowych zagranie przeciął Jakub Pelczar. Okazało się, że było to pierwsze i zarazem ostatnie zagrożenie ze strony piłkarzy z Kańczugi.
Później do głosu doszli krośnianie, zamykając chwilami przeciwników w ich polu karnym. Akcje Karpaty przeprowadzały cały czas skrzydłami, a na bokach brylowali: Karol Wajs (lewe skrzydło) i Grzegorz Gawle (prawe). Co chwilę piłka szybowała na pole karne, gdzie najczęściej dochodził do niej Tomasz Płonka, lecz w tym dniu fart napastnikowi Karpat naprawdę nie dopisywał. Futbolówka po jego uderzeniach głową przelatywała tuż nad poprzeczką, tuż obok słupka, bądź trafiała w poprzeczkę, a to jeszcze w obrońcę, i w efekcie do celu ani raz nie wpadła.
[przycisk_galeria]
Kiedy nie wychodziło po dośrodkowaniach, Wajs i Gawle próbowali szans indywidualnie, wpadając na szybkości w pole karne i odgrywając piłkę do kolegów, ale ta również za żadne skarby zatrzepotać w siatce nie chciała. No to w ofensywę włączać zaczęli się obrońcy w osobach Michała Smolenia, Mateusza Gula, czy Dawida Króla. Również rezultatu długo to nie przynosiło, jednakże jak mówi przysłowie, wszystko trwa do czasu.
Szczęście przyjezdnych musiało się kiedyś skończyć i skończyło się właśnie tuż po przerwie. Wówczas z piłką ruszył Wajs, wyprzedził defensora, ograł bramkarza i z lekkiego kąta trafił do pustaka. Wreszcie krośnianie odczarowali bramkę strzeżoną przez Adriana Przewrockiego i mogli z większym komfortem poczynać sobie w ofensywie.
Oczywiście dominowali nadal, ale wróciły demony sprzed przerwy. To znaczy ponownie zawodziła skuteczność aż wreszcie obrońca Michał Smoleń ruszył sam w pole karne, gdzie powstrzymany został nieprzepisowo. Jeden obrońca karnego wypracował, drugi, czyli Dawid Król jedenastkę wykorzystał (i to w stylu Roberta Lewandowskiego), podwyższając i ustalając jednocześnie wynik tego jednostronnego meczu.
Karpaty Krosno - MKS Kańczuga 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Wajs 49, 2:0 Król 83-karny.
Karpaty: Krawczyk – Smoleń, Pelczar, Król, Gul - Gawle (86 Wojtasik), Jędryas ż (71 Kowalski), Gierlasiński (46 Frydrych), Wajs (86 Baran) – Fundakowski (46 Majewski), Płonka (86 Białogłowicz). Trener Dariusz Liana.
Kańczuga: Przewrocki ż – Kubicki, Frankiewicz, K. Borcz, Cieleń – Struś, Piestrak, Barszczak, Bawor (46 S. Kielich, 86 Uchyra), Gurak ż (78 Ł. Borcz) – Dziedzic. Trener Artur Gurak.
Sędziował Kasza (Mielec). Widzów 300.