menu

Górnik pokonał Cracovię mimo babola Steinborsa. Zachara zakończył passę "Pasów"

24 listopada 2014, 19:53 | Grzegorz Ignatowski

Kiedy w 21. minucie przeważająca Cracovia objęła prowadzenie w meczu z Górnikiem, po fatalnym błędzie Pavelsa Steinborsa, który minął się z piłką, wydawało się, że dobra passa "Pasów" na własnym stadionie będzie trwać. Dwa gole Mateusza Zachary doprowadziły do pierwszej od dawna porażki gospodarzy przy Kałuży.

Cracovia w ostatnim czasie spisywała się na własnym boisku wyśmienicie. Nic dziwnego, że przed tym spotkaniem to właśnie "Pasy" były wskazywane jako faworyt. Początek meczu potwierdził te przewidywania. Już w pierwszym kwadransie zespół prowadzony przez trenera Michała Pulkowskiego, który zastępował na ławce trenerskiej zawieszonego Roberta Podolińskiego, stworzyli sobie dwie groźne sytuacje. Żeby piłka wpadła do bramki musiało się spełnić przysłowie "do trzech razy sztuka". W 21. minucie Steinbors źle obliczył tor lotu piłki po główce Covilo i Dennis Rakels z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki. Zabrzańskim kibicom w tym momencie przypomniał się Norbert Witkowski.

− Maska musiała się osunąć Steinborsowi na oczy. Innego wytłumaczenia nie widzę - pisał na Twitterze Przemysław Michalak.

Stracona bramka podrażniła zabrzan, którzy z Cracovią w swojej długiej ekstraklasowej historii przegrywali bardzo rzadko. I tym razem również nie chcieli popsuć sobie bilansu porażką. 41. minuta pokazała, że czasem chcieć znaczy móc. Efektowną dwójkową akcją popisali się Robert Jeż i Łukasz Madej, ten pierwszy podał piłkę wychodzącego na pozycje Zachary, a najlepszy snajper "Trójkolorowych" strzałem głową pokonał Krzysztofa Pilarza.

Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza. Cracovia była aktywniejsza, a Górnik czekał na okazje do kontry. Skuteczniejsza okazała się taktyka czternastokrotnych mistrzów Polski, choć trzeba przyznać, że Dialiba zmarnował znakomitą sytuację do zdobycia gola. Górnik czekał, czekał i w 69. minucie się doczekał. A jak padła bramka? Jeż do Madeja, Madej do Zachary i piłka wylądowała w siatce. Nie, to nie deja vu, tak padła druga bramka dla Górnika.

Niewiele brakowało by chwilę później radość zabrzan przerodziła się w smutek. Po dośrodkowaniu Dialiby na bramkę Steinborsa uderzał Rakels i tylko poprzeczka uratowała gości przed utratą bramki. Później atakowali jeszcze Kita i Dialiba, ale za każdym razem coś krakowianom stawało na drodze, by uszczęśliwić swoich kibiców. Tuż przed ostatnim gwizdkiem w końcu mogła paść bramka, ale nie dla gospodarzy, a dla drużyny przyjezdnej, lecz Wojciechowi Łuczakowi zabrakło dosłownie kilka centymetrów kiedy po jego strzale piłka trafiła w słupek.

Górnik Zabrze wywiózł trzy punkty ze stadionu przy ulicy Kałuży, co trzeba uznać za doskonały wynik, bowiem Cracovia po raz ostatni przegrała na swoim stadionie w sierpniu bieżącego roku. Zabrzanie obalili mit, według którego "Pasy" w obecności swoich kibiców są znacznie lepsi. Warto zauważyć, że teraz to zabrzanie mogą się pochwalić ciekawym dokonaniem, ponieważ z ośmiu meczów wyjazdowych wygrali aż pięć. Dla porównania z ośmiu meczów u siebie Górnik wygrał zaledwie trzy spotkania.